Po drugiej stronie czas płynie wolno, wydaje się, że stanął w miejscu lata temu. Żyje się tak samo niespiesznie i biednie, ale inaczej. Nie tak jak wtedy, gdy okolica należała do Polski. Autor, wytrawny znawca Bieszczad, opisuje miejsca i ludzi z tamtego brzegu Sanu, blisko związanych z przeszłością, tradycją i naturą. Tyle że nie stało się to z wyboru. O tym i o biedzie przesądziły granica, władza Sowietów, a ostatnio – słabość państwa ukraińskiego. Nie słychać tam wojny (autor w posłowiu dociera do kwietnia ub.r.). Jej echem jest obecność uchodźców ze wschodniej i południowej Ukrainy. Arcyciekawe są opisy bieszczadzkiego pogranicza z czasów międzywojnia, gdy Sianki, Rozłucz i ich okolice przyciągały rzesze turystów, gdy dynamicznie rozwijała się infrastruktura turystyczna. Gdy wydawało się, że Bieszczady staną się tak popularne jak Podhale.
Pomóż w rozwoju naszego portalu