Za zasłoną inny świat
Miłość i śmierć – te dwa doświadczenia zatrzymują rozbiegane życie. Pomyśl o swojej śmierci i o tym, co później. Wielki Post może być w tej zadumie pomocny. Śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa wymykają się logice doczesności. Może więc warto zajrzeć za zasłonę innego świata?
Z naszych ulic znikają żałobne kondukty. Śmierć jest usuwana na obrzeża tętniącego życia. Jeszcze tylko dzwony przypominają, że zabrała kogoś spośród nas. Nawet my, księża, rzadko mówimy o śmierci, o piekle, o czyśćcu. No bo po co psuć wiernym komfort psychiczny?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Kiedy milkną kaznodzieje, przemawia sztuka. Wkracza tam, gdzie nie daje rady Kościół. Przypomina o zapomnianych prawdach. Stoję przed tryptykiem Hansa Memlinga Sąd Ostateczny. W jego centralnej części malarz umieścił Michała Archanioła, który na symbolicznej wadze waży ludzi i wskazuje: albo do zbawienia – niebo, albo do potępienia – piekło. W częściach bocznych obrazu: po jednej stronie św. Piotr prowadzi szczęśliwców, którzy po zważeniu dostali się do nieba, po przeciwnej widać wielką próbę ucieczki, chaos i przerażenie. To ci, którym waga wykazała, że nie są godni raju. A przecież większość z nich została ochrzczona, przecież dana im była łaska otwierająca drogę do nieba. Wszak drzwi do słynnego florenckiego baptysterium – chrzcielnicy Lorenzo Ghibertiego – zostały nazwane przez Michała Anioła „rajskimi wrotami”. A zatem weszli do raju.
Auguste Rodin 400 lat później wykonał inne drzwi. Zainspirowany Boską komedią Dantego wykonał Bramę piekieł. To zupełnie inna wizja – przerażający stan tych, którzy weszli do piekła przez tę bramę. Na górze bramy artysta umieścił rzeźbę pt. Myśliciel. Przedstawia ona jednostkę zagubioną w świecie, pochłoniętą rozmyślaniami na temat własnej egzystencji. Czy nie za późno się nad tym zadumał?
Może słuszne jest stwierdzenie Martina Heideggera, które w tłumaczeniu ks. Józefa Tischnera brzmi: „Najbardziej daje do myślenia to, że jeszcze nie myślimy”. Upasiona ludzkość zajęła się jedzeniem i popijaniem drinków. Bierni uczestnicy życia wirtualnego. Nośniki instalują nas w innej rzeczywistości. Nasze życie to nieustanna ucieczka: przed świadomością, za pomocą znieczulicy sumienia; przed podejmowaniem decyzji – przez obojętność; przed wolnością – przez odrzucenie odpowiedzialności.
Nieobecna odpowiedzialność.
Reklama
Kierunek ku bramie piekieł wybieramy jeszcze za życia. Codziennie słychać kroki przekraczających ją ludzi. Szkoda, że nie jest to tylko metafora, że nie są to odwiedziny w muzeum Rodina, ale rzeczywistość. Człowiek jest wolny, ale niektórym ta wolność ciąży. Ludzie stają się niewolnikami. Są niewolnicy z natury i z wyboru. Niewolnikiem jest ten, kto nie umie sobą kierować, nie stara się zapanować nad życiem, nie myśli o jego sensie. Ważne momenty są ulotne, ale one decydują o życiu.
Caravaggio, kiedy został aresztowany i zamknięty w więzieniu za swoje młodzieńcze czyny, wyznał: „Nie dbałem o wolność, dopóki jej nie straciłem. Wolność niepojęta, nieuchwycona, niewidoczna. Urodzeni wolni, myślimy, że wolni będziemy zawsze. Teraz gdy wolność mi odebrano, nie mogę myśleć o niczym innym. Teraz dopiero broniłbym jej ze wszystkich sił”. Jako słabi ludzie mamy prawo do popełniania błędów, ale naszym obowiązkiem jest je naprawiać. Obojętność wobec krzywdy, którą wyrządzamy, kieruje nasze stopy do bram piekieł.
Znam jeszcze inną bramę. Paryską kaplicę Sainte-Chapelle zdobią XIII-wieczne witraże ze scenami ze Starego i Nowego Testamentu. Światło wpadające przez okna kaplicy tworzy we wnętrzu kolorowe smugi – niczym ślad Boskiej obecności. Gdy przekracza się tę bramę nieba, wszystko w człowieku staje się wzniosłe, szlachetne i dobre. Zwróć więc swoje kroki ku temu, co niewidoczne. Decyduj w życiu tak, abyś szedł w stronę bramy nieba. To podróż, którą nie zawsze da się odbyć o własnych siłach. Dlatego zginaj kolana do modlitwy i wyciągaj ręce do Tego, który za tą bramą czeka.
O świtaniu wszyscy do życia powstaniemy. I będziemy ważeni. Może dołączysz do tych, którzy idą za św. Piotrem na miejsce wiecznego szczęścia...