Mimo to nie znajdzie się w encyklice „katastroficznej wizji radykalnego ekologizmu”. - Oczywiście, papież nie szczędzi mocnych słów, by - na podstawie ustaleń naukowców i ekonomistów - przedstawić smutny stan planety. Robi to ściśle łącząc niszczenie natury z niszczeniem relacji międzyludzkich: krzyk planety jest też krzykiem ubogich. A wspólny dom papież Franciszek ogląda z perspektywy Południa, którego czyni się rzecznikiem - zauważa dziennikarka.
Jednak cały tekst encykliki jest przeniknięty „wielkim powiewem nadziei”. Tonem, który przypomina konstytucję duszpasterską Soboru Watykańskiego II „Gaudium et spes” o Kościele w świecie współczesnym, „Laudato si’” jest przede wszystkim „ufnym wezwaniem do odpowiedzialności politycznej ludzi”, do ich sumień, aby troszczyli się o ten wspólny dom. Całość encykliki „jest przeniknięta wybitnie pozytywnym spojrzeniem na stworzenie, a szczególnie na człowieka”, a także „antropologią relacji, w której działanie ludzi jest nieustającą interakcją między nimi i z naturą” - pisze De Gaulmyn.
Podkreśla, że w centrum encykliki znajduje się „ekologia integralna”, która przywołuje „integralny rozwój” z encykliki „Populorum progressio” bł. Pawła VI. - Ekologia integralna bierze pod uwagę całego człowieka w jego wszystkich wymiarach oraz całą naturę w całej jej różnorodności. Jest ona nie tylko sprawą technicznych rozwiązań, ale - jak podkreśla papież - głębokiego nawrócenia. Nie jest też dogmatem, zespołem narzuconych prawd: tworzy się poprzez relacje, jest pluralistyczna, tak jak sam tekst, który inspiruje się innymi tradycjami niż katolicka (prawosławną) i chrześcijańska (muzułmańską) oraz opiera się na wkładzie specjalistów od środowiska naturalnego. Wspólny dom zostanie ocalony niejedynie dzięki katolikom, ale w dialogu i współpracy wszystkich. Wierzących i niewierzących - konkluduje francuska watykanistka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu