Damian, l. 33: Decyzję, że będę tutaj, podjąłem sam. Musiałem sięgnąć dna, ale nie wiedziałem, że jest ono takie głębokie. Wie pani, co to jest dno? Ucieczki z domu, alkohol, narkotyki, odloty i budzenie się w różnych miejscach Polski; kradzieże, aby kupić coraz gorszy sort alkoholu typu denaturat; ukradziony komuś i rozbity samochód... Odwyki, hostel i nawroty. I tak od 17. roku życia. Jestem chory na serce, więc tym sobie nie pomogłem. Tak, mam kochających rodziców, bo gdyby nie oni... „San Damiano” wybrałem sam. Wiem, że jak nie tutaj, to nigdzie, bo ja potrzebuję dłuższego dystansu. Terapia trwa rok, długi rok. Odliczam dni od środy 18 stycznia, od godz. 14.30.
Nad wyraz udany eksperyment
Reklama
Ośrodek powstał w kwietniu 2004 r. z inicjatywy Zakonu Franciszkanów, który przeznaczył na ten cel własne środki finansowe. Wkrótce zatem wkroczy w 20. rok działalności. Tyle sucha informacja, stoją za nią jednak trudne decyzje, podszyte obawami generałów zakonu i mieszkańców Chęcin, zwłaszcza w kwestii przebywania na terenie klasztoru grupy narkomanów. – Lody przełamano dzięki determinacji franciszkanów oraz ich szacunkowi dla mieszkańców miasteczka. Niebagatelną rolę w zjednaniu sobie lokalnej społeczności odegrali sami pacjenci, ich dbałość o obejście klasztorne i gotowość do pomocy sąsiadom w drobnych pracach domowych, co pozytywnie nastawiło chęcinian – wyjaśnia terapeuta Grzegorz Kempka, który z „San Damiano” jest związany niemal od początku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
I tak w mieście z 800-letnią historii, w szacownym klasztorze, osiadła społeczność terapeutyczna uzależnionych, ze swoim rytmem życia, swoimi dążeniami i rozwijającymi się tradycjami. Styl społeczności franciszkanów i narkomanów siłą rzeczy się zazębia, a osobiste relacje uczestników tych dwóch światów są barwne i treściwe. – Dla osób wrażliwych na zjawiska społeczne i kulturowe niezwykłym momentem jest coniedzielna Msza św. z udziałem pacjentów ośrodka. W kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Chęcinach dochodzi do spotkania trzech społeczności: lokalnej, klasztornej i terapeutycznej. Pacjenci ośrodka śpiewają w scholi, przygotowują czytania, służą do Mszy św. Na oczach zgromadzonych w kościele dochodzi do uroczystych zmian etapu leczenia i zakończenia programu terapii. Osoby, które ją kończą, są znane mieszkańcom miasta, zwłaszcza tym, którzy uczestniczą w nabożeństwach; chęcinianie kibicują im w zdrowieniu.
Chciałbym...
Reklama
Damian: – Jestem wierzący, więc nie przeszkadza mi ten franciszkański klimat. Niektórym tak, choć nikomu niczego się tu nie narzuca. Mieliśmy zajęcia z duchowości na temat spowiedzi i teraz o tym myślę. Przygotowuję się. Nie chciałbym tego zrobić po łebkach, ale może na Wielkanoc się wyspowiadam. Chciałbym... Tego brakowało mi w innych ośrodkach, które przeszedłem. I takiej dyscypliny, i natłoku obowiązków. Wcześnie rano mamy ćwiczenia fizyczne, potem 15 min biegu po Chęcinach, cały dzień zajęcia i terapię. Dzisiaj pracuję w domu, dbam o czystość. Będę zaraz odkurzał, potem odśnieżał. I to jest dobre – mieć zadania.
Innowacyjna struktura
Franciszkańska propozycja się rozrosła; po okresie raczkowania i borykania się z funduszami powstał cały zespół pomocowy.
– Zaczynaliśmy od „San Damiano”, to jest nasza „macierz”, potem zostały dobudowane dwa hostele i trzy poradnie – mówi o. Paweł Chmura, dyrektor ośrodka „San Damiano” i podległych mu filii, psychoterapeuta rodzin i małżeństw, certyfikowany psychoterapeuta terapii uzależnień, magister teologii, samodzielny księgowy bilansista (tutaj każdy z kadry ma kilka specjalności). To o. Paweł podczas jubileuszu „San Damiano” pokazywał piszącej te słowa miejsca na co dzień niedostępne: sypialnie pacjentów, salę terapeutyczną (gdzie odbywają się dramatyczne „oczyszczenia”, miejsce uświęcone tragediami – tam należy wchodzić na bosaka), kuchnię.
Terapia, czyli przemiany
Nazwa ośrodka: „San Damiano” nawiązuje do istotnych przemian w życiu św. Franciszka, który podczas medytacji przed ikoną w zniszczonym kościółku San Damiano usłyszał w sobie głos – wezwanie do gruntownej odbudowy zniszczonego domu Bożego. Ta idea przyświeca terapii. Nośnikiem wartości są symbole: „San Damiano”, historia życia św. Franciszka z Asyżu, filozofia, zwyczaje i tradycje społeczności.
Reklama
Program budowany jest na podstwie modelu społeczności terapeutycznej, która zrodziła się w latach 60. XX wieku w Stanach Zjednoczonych, z tą różnicą, że minispołeczność uzależnionych przenika się tutaj ze społecznością zakonników. Terapia ma charakter indywidualny i grupowy, np. w formie wykonywanej pracy, warsztatów, całej gamy zajęć rekreacyjnych i sportowych oraz szkoleń zawodowych. W kalendarium ośrodka wrosły żywe szopki z pisanym rokrocznie scenariuszem jasełek, pokutne zwyczaje wielkopostne i rekolekcje, wyprawy w góry i na kajaki, festyny i eventy na klasztornym dziedzińcu, obozy terapeutyczne i pikniki profilaktyczne pn. Chęcinada.
Nauka nowych, choć starych jak świat ról społecznych daje sposobność nabywania konkretnych umiejętności i uczenia się troski o ośrodek. I tak za funkcjonowanie kuchni odpowiada konkretny pacjent, który w dawnym życiu mógł nie umieć obrać ziemniaków; za ochronę odpowiada grupa pacjentów pod kierownictwem jednego z nich. Pacjenci koordynują ergoterapię (pracę), zajmują się organizowaniem czasu wolnego i zajęć artystycznych. I mają własny zarząd.
Na tyłach zabudowań klasztornych zwraca uwagę usypisko kamieni, z tablicą o nazwie „Pomnik Uczciwości”. W tym miejscu odbywają się spotkania społeczności, gdy zostaje naruszona norma uczciwości, która to wartość jest obca narkomanowi, ale tutaj, w Chęcinach, dochodzi do swoistego katharsis – narastające poczucie winy znajduje ujście na zebraniu społeczności. Oczyszczenie jest swoistym rytuałem. Po otworzeniu się na spotkaniu społeczności pacjent nie ponosi konsekwencji swej nieuczciwości, powinien jednak dopełnić tradycji i pobiec po kamień do pobliskiego kamieniołomu, a następnie złożyć go na pomniku w obecności towarzyszących mu osób.
Moja nadzieja
Reklama
Damian: Dobrze wspominam franciszkański hostel, lepiej niż odwyki w szpitalach. W ich trakcie nie wyszło, tzn. w hostelu. Bo to jest bardzo trudne. Opuszczałem spotkania NA, AA, nie udzielałem się na terapii społeczności – no, równia pochyła. Moja nadzieja w „San Damiano”. Tutaj to nawet ja się przydaję, bo sporo robiłem w życiu; pracowałem jako kucharz, jako monter w Holandii, jako projektant dla marketu budowalnego, pracowałem też w stoczni. Tutaj nawzajem się pilnujemy. Jest dryl, ale tego mi trzeba, bo lekko to już było...
Kolejne wyzwania?
Pogorszenie zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, plaga depresji i samobójstw, uzależnień behawioralnych, pogłębiający się kryzys rodziny – nie można poprzestać na tym, co jest, życie stawia kolejne wyzwania skrytemu za klasztornymi murami, u stóp chęcińskiego zamku, „San Damiano”.
***
„San Damiano” Ośrodek Leczenia Uzależnień od Środków Psychoaktywnych: ul. Franciszkańska 10, 26-060 Chęciny; telefon: 41 315 11 40
Więcej informacji o ośrodku i warunkach przyjęcia na stronie: www. terapia.franciszkanie.pl .