Ewa Bednarska po 25 latach od śmierci męża mówi o sobie, że jest najszczęśliwszą wdową na świecie. Ale na początku miała pretensje do wszystkich i do Boga również, nie mogła znaleźć sobie miejsca. Prosiła Ducha Świętego o światło, aby jej pomógł, którą drogą ma podążać. Wstąpiła do Stowarzyszenia Życia Ewangelicznego, które założyła s. Lidia Bartnicka przy parafii św. Józefa Robotnika. Cotygodniowe spotkania, Brewiarz, działalność charytatywna i pomoc ubogim pomagały jej w rozeznawaniu woli Bożej, jak i zaangażowanie w modlitwę w Żywym Różańcu, Świeckim Zakonie Franciszkańskim.
Wiedziałam, że to moja droga
Reklama
– Pamiętam ten moment. W 2006 r., w styczniu ukazał się artykuł w „Echu Dnia” pt. „Renesans wieczystych ślubów czystości”. Kilka dni chodziło mi to po głowie. Zgłosiłam się do ks. Tomasza Rusieckiego, wikariusza biskupiego, przewodniczącego Podkomisji KEP ds. Indywidualnych Form Życia Konsekrowanego. Podczas rozmowy przedstawił mi istotę konsekracji. Wiedziałam, że to jest moja droga. Powiedziałam od razu „tak”. Po dwóch latach formacji 2 lutego w 2008 r. przyjęłam przez ręce bp. Kazimierza Ryczana błogosławieństwo na wdowę konsekrowaną – opowiada. Co zmieniło się od tego momentu? Jej dzieci pochwalające tę decyzję zauważyły zmianę, że stała się bardziej otwarta, żywsza, weselsza. W powołaniu wspiera ją Eucharystia i adoracja, modlitwa Liturgią Godzin. Nadal w stowarzyszeniu pomaga potrzebującym. Uczestniczy w spotkaniach w WSD oraz w ogólnopolskich rekolekcjach na Jasnej Górze w grudniu, w warsztatach i rekolekcjach, które odbywały się m.in. w Skorzeszycach czy Pelplinie, na Jasnej Górze. – Możemy się spotkać i porozmawiać wymienić się doświadczeniami, bo czasem są również trudności – opowiada. Jest delegatką krajową i odpowiada za sprawy organizacyjne spotkań od przeszło 10 lat przy wsparciu koleżanek. Od kilkunastu lat jeździ również na nocne czuwania na Jasną Górę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dziękuję, że mnie wybrał
– Skąd siły? Podkreśla że Duch Święty działa i uzdalnia konsekrowanych do tego, by stawali się narzędziem Boga w świecie. Życie i działanie konsekrowanych nazywane jest „Ordo viduarum”, czyli podziemna rzeka, której nie widać, ale ma wielką moc. – Cieszę się, że jest tą maleńką kroplą tej podziemnej rzeki. Często nie dowierzam, że Pan Bóg działa przez takie osoby jak ja, nie zawsze czyste, grzeszne, a jednak pokazuje, że takie osoby może powołać. Codziennie dziękuję za to że mnie wybrał. Doświadczyłam licznych przykładów Bożej interwencji w codzienności, aż po uzdrowienie ciała i ze zranień wewnętrznych. Pan Jezus okazał się w moim życiu Oblubieńcem i prawdziwym Przyjacielem – mówi wdzięczna za łaski.
Jej świadectwo powołania pociągnęło bardzo szybko inne osoby. Jedna z kobiet usłyszała w kościele, że będzie błogosławieństwo wdowy. I już była kandydatką na następny dzień, pani z Daleszyc była kolejną, za dwa lata grono powiększyło się do ośmiu wdów konsekrowanych. Dziś w diecezji są 24 wdowy i jeden wdowiec.
Rodzi się nowy początek
Reklama
Dorota Litwińska w życiu wyraźnie widzi Boże prowadzenie. Śmierć kochającego męża była szokiem i katastrofą dla niej i rodziny. Wysportowanemu i zdrowemu mężczyźnie w sile wieku nagle zatrzymuje się serce. Reanimacja nie przynosi efektu. Jak to wytłumaczyć i jak się pozbierać z takiego ciosu? Ale w tym cierpieniu rodził się nowy początek. Jej wspólnota Świętego Michała Archanioła, do której wstąpiła kilka miesięcy wcześniej, objęła ją modlitwą. – Czułam się jak w kokonie modlitewnym – wspomina. Z czasem dostawała jakby subtelne znaki z góry, spotykając na swojej drodze życia osoby, które podążyły za powołaniem. Po pięciu latach, angażując się przy kaplicy akademickiej w duszpasterstwo dla pracodawców i przedsiębiorców „Talent”, otrzymała od opiekuna wspólnoty ks. Rafała Dudały propozycję posługi zakrystianki. – Zgodziłam się, a ponadto ksiądz został moim stałym spowiednikiem i przy jednej ze spowiedzi zapytał mnie: – Czy nie zastanawiałaś się nad formacją dla wdów konsekrowanych? Rozeznawała tę decyzję, pielgrzymując po Ziemi Świętej, a Pan Bóg utwierdzał ją w powołaniu przez swoje Słowo, które tam słyszała każdego dnia. – We wrześniu 2017 r. rozpoczęłam formację razem z Zofią Piekutowską. Grupa pań, do której dołączyłyśmy, kończyła przygotowania w 2018 r. My razem z sześcioma nowymi kandydatkami zaczęłyśmy od początku formację. Po pięciu latach przygotowań (wyhamowanych przez pandemię) przyjęłam błogosławieństwo z rąk bp. Jana Piotrowskiego w katedrze kieleckiej.
– Dla człowieka, który świadomie chce się rozwijać duchowo, ważne jest by nie stać w miejscu, trzeba wybrać jakąś drogę i nią podążać – podkreśla. Jestem związana z Kościołem, codziennie uczęszczam na Mszę św., odmawiam Brewiarz, pod tym kątem niewiele się zmieniło – opowiada. Dorota ceni sobie posługę zakrystianki, która miała być początkowo czasową. Ukończyła nawet specjalną szkołę dla zakrystianów w Zawichoście, prowadzoną przez siostry jadwiżanki. Do kościoła. przychodzi wcześniej, przygotowuje Mszał z czytaniami, hostię, komunikanty, albę dla księdza, ornat, napełnia ampułki. Troszczy się o bieliznę kielichową, Przy kościele akademickim angażuje się również w formację we Wspólnocie Dobrego Słowa i Eucharystii, która zainstalowała się dzięki życzliwości ks. Rafała przy Wesołej 54, oraz nadal jest w Duszpasterstwie „Talent”. Ponadto zajmuje się zaopatrzeniem dla DA i kościoła rektoralnego.
Doświadcza mocy modlitwy wstawienniczej
Reklama
Od 2012 r. rozsyła modlitwę interwencyjną i ma świadectwa mocy Pana Boga. Przytacza choćby historię swojej cioci z zaawansowanym nowotworem, która zaprosiła wszystkich bliskich, aby pożegnać się z nimi, a zrobione po pewnym czasie badania wskazały brak komórek rakowych, czy bratanicy, która doznała również łaski uzdrowienia na ciele. – To jest dla nas tajemnica. Nie zawsze Pan Bóg robi to, co chcielibyśmy, ale robi to, co ma nam służyć do naszego zbawienia – wyjaśnia.
Słowo, które leczy
Ewangelizuje również Słowem na konkretny dzień. – Kiedyś była taka akcja „Słowo dnia na telefon”, ale to się skończyło. Postanowiłam, że będę rozsyłała je sama swoim znajomym. W tej chwili mam 12 grup po 20 osób, które codziennie otrzymują Słowo – opowiada. Nie wie, jak wybiera fragmenty. Czasami coś dotknie ją w Ewangelii, w czytaniach na dany dzień. Wierzy, że Bóg przez swoje Słowo dociera do ludzi, leczy ich i podnosi, dlatego nie ustaje w posłudze ewangelizacyjnej. – Skąd wiedziałaś, że jest mi to potrzebne? – piszą do niej często ludzie.
Często mówi, że nie narzuca się ze swoją wiarą, stara się żyć wartościami. Nie mówi wszem i wobec, że jest wdową konsekrowaną, ale zna moc podziemnej rzeki. Na życie i wydarzenia patrzy oczyma wiary, Bóg rzuca światło na historię jej życia – czasem trudną, bolesną a jednocześnie piękną, dobrą, choć jeszcze pełną pytań, które kiedyś znajdą swoją odpowiedź. – Gdyby mąż żył, ja nie byłabym tutaj, gdzie jestem. Kiedy wyszedł ostatni raz z domu i wsiadał do karetki, miałam otwartą stronę w internecie – Seminarium Duchownego na Skałce, na skrzynce intencji i moją wypisaną: „O wypełnienie woli Bożej w życiu mojego męża”. Wiem, że mój mąż jest szczęśliwy, tam gdzie jest. Rzeczywistość to nie tylko ten świat, ale jest coś więcej. Tutaj jesteśmy tylko pielgrzymami – mówi.