Obficie zastawione weselne stoły, orkiestra, tłum gości - wszystko przygotowane, jak na każdym weselu. Ale czegoś tu brak. Nie ma ani jednej butelki wódki, wina czy szampana. I nie jest to wynik
przeoczenia gospodarzy.
- To była decyzja naszych dzieci - zięcia i córki. Oni zapytali nas, czy może być bezalkoholowe, my nie stawialiśmy żadnych sprzeciwów, nawet z zadowoleniem przyjęliśmy ich życzenie - opowiadają
rodzice panny młodej, Józefa i Józef Borowcowie.
Ta decyzja ma swoją historię. Ania i Darek już od kilku lat należą do Ruchu Światło-Życie, a na jednej z oaz wakacyjnych podpisali deklarację członkowską Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.
- To oznacza, że nie pijemy do końca życia, a tym samym również i nasz ślub i całą naszą przyszłość chcemy przeżyć bez alkoholu - mówi Darek.
Państwo młodzi zdawali sobie sprawę, że realizacja zadania, którego się podjęli, nie będzie łatwa. Goście, otrzymując zaproszenie, mogli być zaskoczeni.
- Generalnie nikt nas nie wyśmiał. Różnie mógł ktoś myśleć, ale nie powiedział nam nic przykrego, np. że z tego powodu nie przyjdzie - wspomina Ania.
To, czego nie mówi się pannie młodej, można powiedzieć jej rodzicom.
- Twierdzili, że tylko obiad zjedzą i wyjdą, że o dziesiątej już żywej duszy nie będzie. Ale wszyscy przyszli i... bawią się do tej pory, a jest już po trzeciej - pani Józefa patrzy
na zegarek.
Ale zacznijmy od początku. Jest 3 maja. Ucichły już dźwięki marsza weselnego w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Biłgoraju. Teraz czas na świętowanie. Goście są przygotowani
na brak alkoholu, ale czy są przygotowani na nieco inny niż zwykle przebieg imprezy? Państwo młodzi nie tłuką kieliszków, za to przekazują chleb, znak jedności i wspólnoty, z którego każdy
odłamuje kęs. Posiłek rozpoczyna się modlitwą, a i potem, o godz. 21.00, wszyscy śpiewają Apel Jasnogórski i odmawiają dziesiątek Różańca. Jest czas i na zabawę. A propozycji
jest sporo: kabaret, skecz, nauka nowych rodzajów tańca, wspólny śpiew, no i oczywiście tradycyjne oczepiny. Nawet bardzo tradycyjne, bo panna młoda rzeczywiście otrzymuje czepiec, a potem maślnicę,
dla sprawdzenia, czy da sobie radę w kuchni, zaś pan młody musi pokazać, jak posługiwać się cepem. Ania i Darek zostają też poddani próbie, czy będą zgodnym małżeństwem...
Zabawę prowadzi Małgorzata Polańska, doświadczona już w roli wodzireja.
- Już kilkanaście lat temu były pierwsze wesela bezalkoholowe naszych przyjaciół. Tylko można powiedzieć, że robiliśmy to trochę w innym stylu. Przygotowywaliśmy te wesela dużą grupą, bo czasem
należały do nas i posiłki i obsługa kuchni i dekorowanie sali, a także program na wesele. W tej chwili moja praca wodzirejska raczej ogranicza się do przygotowania programu, omówienia
go z młodą parą i prowadzenia wesela.
Podczas gdy na zwykłym weselu wystarczą alkohol i muzyka, by goście się bawili, przygotowanie wesela bezalkoholowego wymaga więcej wysiłku.
- Nie częstując ludzi alkoholem, musimy im zapewnić jakiś program, zorganizować czas. Są też trudności innego rodzaju. Wielu ludzi jest tylko z ciekawości i mają taką postawę, że nie bardzo
się w coś włączą, są tylko obserwatorami i to też trzeba zaakceptować, nie zniechęcać się do nich. Czasem jednak wysyłają drobne sygnały, że podoba im się tego typu zabawa - dzieli się swymi
spostrzeżeniami Gosia.
Muzyka gra, na parkiecie pełno par, inni siedzą przy stole, jedzą, rozmawiają. Wszyscy są przytomni, nikt nie leży pod stołem.
- Był to trafny wybór. Efekty widzą wszyscy, a końca wesela nie liczy się w gościach pod stołem - potwierdza tato pana młodego, Stanisław Bednarz.
Wielu z taką formą zabawy spotyka się tu po raz pierwszy.
- Dla mnie jest to coś zupełnie nowego, że jest impreza bezalkoholowa i że to się sprawdza. Nie wierzyłem, że my, Polacy, możemy się bawić bez alkoholu. To wesele jest dobrym dowodem na to, że
możemy, obojętnie, czy młodsi, czy starsi - mówi Krzysztof Nowaczek - a zaangażowanie ludzi jest może nawet większe niż na weselu alkoholowym, bo nie kręci się wszystko wokół kieliszka.
Ciocia Ani, Krystyna, również jest bardzo zadowolona.
- Taka zabawa daje spokój wewnętrzny i prawdziwą radość. Inne wesela często kończą się smutnie, ludzie wracają do domów i radość zamienia się w nieporozumienia.
Zdaniem ks. Roberta Strusa organizowanie wesel bezalkoholowych ma wymiar świadectwa w sytuacji, gdy problem nadużywania alkoholu jest w Polsce problemem społecznym.
- Istnieje potrzeba pokazania ludziom, że można się prawdziwie radować, prawdziwie bawić bez alkoholu. Szczególnie takiej radości może doświadczyć człowiek wierzący, bo tę radość może dać Chrystus.
On daje też odwagę i siłę, by nie zrażać się niepochlebnymi opiniami i podejmować tego typu decyzje.
Niektórzy już myślą o tym, żeby w przyszłości w swoich rodzinach urządzać takie wesela. Inni mają jednak pewne obawy.
- Tutaj Darek ma kolegów, którzy są związani z Kościołem i takie wesele naprawdę się udaje. Ale moi znajomi nie bawiliby się tak. Bo tak trzeba się umieć bawić. To jest wrodzone albo trzeba
się do tego przygotować - twierdzi jeden z przyjaciół państwa młodych.
Czy wesela bezalkoholowe przyjmą się w naszej polskiej rzeczywistości i staną się popularne? Czas pokaże.
Pomóż w rozwoju naszego portalu