Fundusze koła pochodzą z kilku źródeł. Każdy członek zobowiązany jest do wpłacania miesięcznej składki w minimalnej wysokości 1 złotego. Jest to kwota, o której nikt nie może powiedzieć,
że przewyższa jego możliwości, a zarazem nie limitujemy maksymalnej hojności ofiarodawców. W Adwencie pozyskaliśmy pewne środki ze sprzedaży kartek świątecznych oraz świec wigilijnych Caritas
(łącznie udało się nam spieniężyć przeszło 100 świec). Od czasu do czasu konto koła zasilają indywidualne darowizny osób postronnych.
Jedną z pierwszych inicjatyw koła było uporządkowanie kilku zaniedbanych, opuszczonych mogił na toruńskim cmentarzu św. Jerzego tuż przed uroczystością Wszystkich Świętych. Dzięki wysiłkowi kilkuosobowej
ekipy pod wodzą p. Agaty groby te być może unikną likwidacji.
Niezwykle pracowicie spędziliśmy czas Adwentu. Po udziale 8-osobowej delegacji w diecezjalnej inauguracji Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom (miała ona miejsce w Grudziądzu) ostro zakasaliśmy
rękawy i w ciągu trzech tygodni zdołaliśmy przeprowadzić kilka pożytecznych akcji. 6 i 7 grudnia 40 członków koła dzielnie dyżurowało w dużym sklepie samoobsługowym na toruńskim Rubinkowie,
prowadząc bardzo owocną zbiórkę żywności. Wśród ogólnie rzecz biorąc pozytywnych reakcji klientów nie brakowało jednostkowych wypowiedzi typu: "Nie będę marnowała czasu na głupie sprawy!".
W dzień św. Mikołaja podobną zbiórkę żywności zorganizowaliśmy też w szkole. Przyniosła ona znaczne zapasy takich produktów, jak: cukier, mąka, ryż, olej, kasza, kawa, herbata, słodycze i bakalie,
które przekazaliśmy po sąsiedzku do pobliskiego Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego, dla osób starszych, niepełnosprawnych i chorych. Tam również 17 grudnia udała się ponad 20-osobowa grupa członków
kół teatralnego i Caritas, by zagrać dla pensjonariuszy Opowieść wigilijną według Karola Dickensa, a także przekazać życzenia i paczki świąteczne. Zacytujmy słowa p. Agaty, który wyreżyserowała
przedstawienie: "Dopiero nazajutrz, gdy aktorzy nieco ochłonęli, dzielili się ze mną wrażeniami i spostrzeżeniami. Jedna dziewczynka została nazwana przez pacjentkę wnuczką, inny chłopiec usłyszał,
że nikt się nie spodziewał takiej niespodzianki, jeszcze inni ujrzeli łzy w otoczonych drobniutkimi zmarszczkami zmęczonych oczach. I na moment stał się ten wielki cud, jakiego pozwolił nam
doświadczyć Jezus Chrystus: miłość bliźniego!".
Warto dodać, że koło, na wniosek swoich członków, kilkakrotnie udzieliło też pomocy indywidualnej, zarówno w postaci pieniężnej (np. na zakup leków), jak i w formie paczek żywnościowych.
Inną ważną inicjatywą podjętą przez koło jest adopcja serca, polegająca na objęciu pomocą materialną dziecka w krajach misyjnych, tak aby umożliwić mu ukończenie szkoły i zdobycie wykształcenia.
Misjonarze porównują taką pomoc do ofiarowania głodnemu wędki i nauczenia go, jak się łowi ryby, co na dłuższą metę stanowi o wiele skuteczniejsze rozwiązanie niż chroniące doraźnie przed głodem
transporty żywności.
Wszystko zaczęło się od obejrzanego w telewizji filmu dokumentalnego o ks. Marianie Sajdaku, polskim misjonarzu pracującym od lat na Madagaskarze. Korzystając z podanego na końcu numeru
telefonu, zaprosiliśmy do szkoły siostrę ks. Sajdaka, koordynującą pomoc na terenie Polski. Po spotkaniu z nią i obejrzeniu filmu obrazującego życie na dalekiej wyspie u wybrzeży Afryki
uznaliśmy, że jesteśmy w stanie zaofiarować rocznie kwotę ok. 100 zł, umożliwiającą naukę jednemu dziecku. Zorganizowaliśmy zbiórkę, wpłaciliśmy pieniądze na podane konto i wysłaliśmy list do
ks. Mariana, zawierający opłatek i życzenia bożonarodzeniowe. Na odpowiedź czekaliśmy 84 dni. Ponieważ ostatecznie udało się nam zebrać przeszło 200 zł, ks. Marian "przydzielił" nam dwoje dzieci:
Alice i Flarenta, a dziękując za życzenia napisał: "Tutaj zwyczaj dzielenia się opłatkiem nie jest znany, zjadłem więc sam, myśląc o wszystkich tradycyjnych potrawach przygotowywanych
i spożywanych w kraju w tym czasie. Moja kolacja była też «tradycyjna», to znaczy dostałem to, co najczęściej w czasie wizyt kościołów: ryż i gotowaną kurę, a na
deser dwa banany". W kopercie znaleźliśmy też pierwszy list od naszej małej podopiecznej - Alice.
Wielki Post przyniósł kolejne akcje: w wielkanocnej zbiórce żywnoś-ci 39 członków koła wraz z opiekunami (nauczycielami i rodzicami) dyżurowało w dwóch sklepach, podobną zbiórkę
przeprowadziliśmy też w szkole. Prawie 400 zł udało się uczniom odłożyć do skarbonek wielkopostnych. Tuż przed Świętami Wielkanocnymi kilka gimnazjalistek-wolontariuszek rozpoczęło pracę w hospicjum
"Światło". Wreszcie 27 kwietnia, w Niedzielę Miłosierdzia, 11 osób kwestowało na ulicach Torunia w ramach obchodów święta Caritas.
Często słyszymy, że w walce dobra ze złem to ostatnie wygrywa, ponieważ jest bardziej kolorowe, krzykliwe, pozornie ciekawsze, atrakcyjniejsze. Myślę, że szansą dobra w tych zmaganiach
jest odejście od głoszenia wzniosłych, ale abstrakcyjnych ideałów i ukierunkowanie naszych działań na konkretnego człowieka, wywołanie na jego twarzy uśmiechu, ulżenie w cierpieniu, odsunięcie
poczucia osamotnienia. Drugi wniosek nasuwający się po kilku miesiącach działalności jest dość zaskakujący: ofiarodawcy często mają poczucie, że składając dar drugiemu człowiekowi, sami otrzymują w zamian
coś o wiele cenniejszego - przekonanie, że w życiu nie można zamykać się w zaklętym kręgu, którego granice wyznacza czubek własnego nosa. Czy trzeba czegoś więcej niż to proste, ale w praktyce
jakże trudne odkrycie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu