O królach i wielkich rodach historycy piszą opasłe tomy, filmowcy tworzą telewizyjne seriale. My, zwykli ludzie, raczej nie znamy historii naszych przodków ani nikt z nas nie pisze o nich książek. Niewielu dysponuje profesjonalnym drzewem genealogicznym... Tak, historie arystokratycznych rodów bywają pasjonujące, ale i w życiu naszych praojców wydarzyło się pewno wiele. To wszystko jednak nie jest aż tak ważne. Sensu naszego życia trzeba szukać gdzie indziej! Jako chrześcijanie – skąpani w miłości Boskich Osób i wszczepieni w Jezusa Chrystusa – możemy być dumni z włączenia w wielowiekową historię zbawienia, która jest dostępna w księgach Starego i Nowego Testamentu. To ta historia, coraz wyraźniej spleciona z dziejami ludów i narodów, rozstrzyga o sensie i wartości naszego życia, z pokolenia na pokolenie. Powód? W samym centrum tej historii jest Bóg-Człowiek, noszący z Boskiego nadania dwa najwyższej wagi imiona: Jezus i Emmanuel.
Reklama
Z upływem życia uświadamiamy sobie, że wokół nas i w nas samych są „rzeczy” sprawiane i zarządzane nie przez nas, ale przez Tego, Który Jest. Zewsząd tchnie ku nam Tajemnica – niepojęta i przerastająca nasze umysły i serca. A jednak jakoś nam się ona objawia, odsłania i zaofiarowuje. Ziemia i gwiazdy istnieją miliardy lat – my zostaliśmy doproszeni do fascynującej i zatrważającej przygody bycia, istnienia, niedawno. I szybko się zderzamy z przemijaniem i ze śmiercią, z własnym poczuciem winy i zewnętrzną agresją zła i Złego. Czy jesteśmy zdani tylko na siebie i mamy ugrzęznąć jak w bagnie w strefie bezsensu, lęku i rozpaczy? Nie! W Biblii, Księdze Życia, poznajemy osoby ulepione z tej samej gliny co my, które w spotkaniu z udzielającym im siebie Bogiem doświadczają zbawienia – wyzwolenia, wyniesienia na nowy i wytęskniony poziom bytowania, już tu i teraz. O tęsknocie i czekaniu pięknie mówi poeta: A ty czekasz, ty czekasz na jedno,/ co twe życie wzniesie nieskończenie,/ na wielkie, niezwykłe zdarzenie,/ na kamieni nagłe przebudzenie,/ na głębie, co u nóg twych legną (Rainer Maria Rilke).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
A mówiąc konkretnie, znamy na pamięć cudne w swej treści Pozdrowienie, z którym Bóg Ojciec posłał anioła Gabriela do Maryi z Nazaretu. „Zdrowaś, Maryjo” wypowiadaliśmy tysiące razy, by chłonąć najważniejsze wydarzenie zbawcze (Wcielenie) i radować się najpiękniejszą Dobrą Nowiną, że jest z nami, już na zawsze, JEZUS. On potrafi i chce bezpiecznie nas poprowadzić do wewnętrznej przemiany i nowego życia. Zaręczona Józefowi Maryja zadała aniołowi tylko jedno pytanie, a usłyszawszy odpowiedź, natychmiast wyraziła zgodę: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” (Łk 1, 38). Tak wiele Jej zawdzięczamy! Tak bardzo Ją kochamy i czcimy. Uczymy się od Niej fundamentalnych cnót i postaw. Powierzamy Jej siebie, gdy czując wagę każdego słowa, mówimy: „Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko”.
Ileż dobrych słów należałoby dzisiaj powiedzieć o Józefie, choć żadne jego słowo nie zostało utrwalone w Ewangeliach. To dobrze, że oblubieńca Maryi coraz bardziej poznajemy, czcimy i podziwiamy za to, że „uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie”. Jemu też ogniową próbę ufnej wiary pomógł przejść anioł Pański, który ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Zakończę słowami hołdu dla dokonań głowy Świętej Rodziny: „Gdy nadejdzie tamten wiek ostateczny nowej ziemi i nowego nieba – myślę, że przyjdzie pokłonić się nisko, bardzo nisko ubogiemu cieśli z Nazaretu; niżej niż wielu wielkim świętym i niżej niż Ojcom Kościoła. I myślę także, że będzie wtedy takim, jakim go widziały oczy młodej dziewczyny z Nazaretu, gdy zgodnie z prastarym obyczajem przychodził w światłach pochodni, aby ją zabrać do swojego domu: a był młody i śmigły, jak cedr z Pieśni nad Pieśniami” (Tadeusz Żychiewicz).