Przy drodze z Zielonej Góry do Gorzowa Wlkp. stoją tablice wzywające do obrony katolickiego Kościoła i katolickiej wiary. Tablice co prawda nie informują, przed kim mamy bronić wiary i Kościoła,
ale kontekst narzuca się sam z siebie. Zupełnym kontrastem jawią się w tym kontekście słowa Ojca Świętego wypowiedziane ostatnio do Polaków. "Europa potrzebuje Polski. Kościół w Europie
potrzebuje świadectwa wiary Polaków" - mówił Jan Paweł II, świętując ze swymi rodakami srebrny jubileusz pontyfikatu.
Depozyt wiary pozostawiony nam przez Jezusa Chrystusa w swoim Kościele jest niewątpliwym skarbem. I nosimy go w naczyniach glinianych, jak mówi Apostoł. I to prawda. Do tego skarbu
można jednak podejść dwojako. Można się skupić wyłącznie na jego obronie, tak by nie został nijak naruszony i nieuszczuplony przekazany został następnym pokoleniom. A można skupić się na dzieleniu
się nim, przekazywaniu, obdarowywaniu nim innych. Po co dany nam jest ten skarb? By go strzec i zachować czy może by dzielić się nim z innymi? A może tutaj nie ma żadnej alternatywy? Przypomina
mi się hasło z jakiegoś misyjnego plakatu czy jakiejś innej inicjatywy Kościoła - "Wiara się umacnia, gdy jest przekazywana". I były to chyba słowa Papieża.
Wiara jest skarbem bardzo nietypowym. Broni się i umacnia w szczególny sposób, bo wcale nie przez jej ukrywanie przed innymi. Przeciwnie, to co ją broni i czyni silniejszą, to jej dzielenie
i przekazywanie innym. Egoistyczne zatrzymanie jej dla siebie to świadectwo przekonania o jakimś nieuzasadnionym wybraństwie i chyba jeden z największych grzechów, jaki można wobec
wiary popełnić. Niestety, odnoszę wrażenie, że w świadomości wielu polskich katolików przekonanie o konieczności obrony wiary przeważa nad imperatywem jej rozkrzewiania. I jest to w dużej
mierze logiczne i wytłumaczalne. Wiara będąca nieodłącznym atrybutem polskości była atakowana z równą siłą jak narodowa tożsamość. Nie znaczy to, że i dzisiaj nie ma zagrożeń dla wiary
i polskości. Są, ale zupełnie inne, może nawet trudniejsze. Trzeba jednak się opierać im inaczej niż niegdyś, nie zamykając się, ale - jak mówi Papież - budując wspólnotę ducha.
Przed nami uroczystości milenijne w Międzyrzeczu. Duchem wiary powracać będziemy do wydarzeń sprzed tysiąca lat, gdy do ziemi Słowian przybyli - za namową niemieckiego cesarza - mnisi Włoscy.
Trzeba dziękować Bogu, że szli do Polski powodowani zupełnie innym duchem niż inicjatorzy naszej lokalnej akcji w obronie wiary i Kościoła. A przecież mogli zostać w zaciszu swoich
eremów i nie przestawać wielbić Boga psalmami. Coś, a może bardziej - Ktoś kazał im te eremy porzucić i pójść, by dopełnić życia pod obcym niebem. Nie tylko więc przez śmierć, ale już przez
samą wyprawę ku obcym ziemiom i ludom dali świadectwo wierze odważnej i żywej. Nam pozostaje pójść za ich przykładem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu