"Gdyby zwrócić uwagę na samo zjawisko, to odpowiedź nasuwa się sama. Jesteśmy narodem ściągaczy. W myśl potocznej opinii ściągający są sprytni i zaradni, a ci bez ściąg to frajerzy bądź
kujoni" - pisze Krystyna Romanowska. Uczniowskie sumienia uspokaja to, że ściągają wszyscy, a powszechność zjawiska pozwala mylnie sądzić, że nie ma w tym nic złego. Czy rzeczywiście? Powstaje
tu pytanie o uczciwość bądź nieuczciwość samego ściągania, o moralną ocenę takiego czynu.
Pozwolę sobie w tym miejscu na małą dygresję. Gdy chciałem dotrzeć do definicji uczciwości, mając na uwadze rzetelną odpowiedź na postawione w tytule pytanie, doznałem poważnego rozczarowania.
Encyklopedie i leksykony w ogóle nie podają takiego pojęcia, zaś Słownik Języka Polskiego lakonicznie stwierdza, iż uczciwość to prawość, rzetelność i sumienność. Czy jest to może znak,
że uczciwość tak bardzo zniknęła z naszego życia, że zaczyna opuszczać również nasz język? Czy jesteśmy aż tak nieuczciwi, że nie mamy potrzeby rozumieć idei samej uczciwości?
Dopiero u moralisty ks. Stanisława Witka znalazłem próbę odpowiedzi na to, czym jest uczciwość. Pisze on, iż jest to postawa i cecha zachowania się, w których sprawiedliwe postępowanie
jest normowane czynnikami autogennymi (czyli wewnętrznymi), a więc głównie sumieniem, nie zaś wymuszone sankcją zewnętrzną. To sumienie powinno więc odpowiedzieć nam na pytanie, czy ściąganie jest
uczciwe, czy nie. W Katechizmie czytamy: "Sumienie moralne jest sądem rozumu, przez który osoba ludzka rozpoznaje jakość moralną konkretnego czynu, który zamierza wykonać, którego właśnie dokonuje
lub którego dokonała" (KKK 1778).
A jeżeli sumienie podpowiada nam, że ściąganie jest dobre? Jeśli źle ukształtowane nie do końca rozróżnia dobro i zło? Należy pamiętać, że sumienie nie jest jedyną normą, całkowicie niezależną.
Ma to swoje uzasadnienie w tym, że człowiek jako całość nie jest istotą absolutną, jest tylko stworzeniem. Gdyby sumienie posiadało całkowitą autonomię, mogłoby to grozić skrajnym sytuacjonizmem
etycznym. Musi być ono podporządkowane obiektywnej prawdzie, obiektywnym wartościom, które nie zależą od woli człowieka. Tylko tak ukształtowane sumienie może wskazywać człowiekowi drogi wyboru. Prawe
sumienie zawsze powie, że ściąganie w szkole jest rzeczą nieuczciwą, że cel nie uświęca środków - jak wielu by pragnęło. Człowiek z dobrze uformowanym sumieniem jest w stanie zrozumieć
i zaakceptować zasadę, iż niedopuszczalne jest czynienie zła, by wynikło z niego dobro (KKK 1756).
Pokutujący u nas kult sprytu i cwaniactwa jest charakterystyczny dla społeczeństw bez tradycji dorabiania się ciężką pracą. Pójście na łatwiznę jest zawsze mniej wymagające i mniej
bolesne niż uczciwy i rzetelny wysiłek. Może właśnie dlatego już od najmłodszych lat szkolnych szukamy prostszej i łatwiejszej drogi.
O. Maciej Zięba ocenia, że nasza nieuczciwość jest rodzajem poważnej choroby społecznej, że brakuje nam nietolerancji dla złych zachowań właśnie już na poziomie ściągania, czyli oszukiwania w szkole.
Musimy jednak zdać sobie sprawę z tego, że akceptacja nieuczciwości na poziomie szkoły otwiera nas na nieuczciwość życia dorosłego. Łapówki, przekupstwa, kradzieże - to problemy źle ukształtowanego
sumienia i cicha akceptacja opinii społecznej. To bagaż, który ciągnie się za nami już od najmłodszych lat. Mała nieuczciwość z czasem staje się zawsze wielką. Kiedy tracimy wrażliwość
na poczucie prawdy i prawości, nie ma rzeczy, których dla doraźnych korzyści nie bylibyśmy w stanie uczynić. Stare polskie przysłowie mówi: "Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość
trąci". Obyśmy już od najmłodszych lat potrafili uczyć się tego, co - mimo, że trudne - jest wartościowe i dobre, by na starość nie wstydzić się spojrzeć w lustro na własną twarz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu