Niedawno na falach radiowego eteru usłyszałem następujące zdanie: "nigdy nie wiadomo, kiedy w człowieku wielkość się zaczyna". Jest w tym stwierdzeniu sporo prawdy. Tę wielkość odkrywam w oparciu
o określone doświadczenie. Często ta wielkość swoją inicjację miała znacznie wcześniej, tylko ludzie z najbliższego otoczenia nie chcieli lub nie zdołali jej odczytać.
Leży przede mną mała ikona. Utrwalony na surowym, przypalonym celowo drewnie wizerunek Matki Bożej i Jezusa. Piękne i prawdziwe dzieło sztuki. Dla mnie pełne ciepła, artyzmu i niepowtarzalności.
Nie jest to obraz zdjęty z cerkiewnej ściany, nie pochodzi także z muzeum. Ikona jest dziełem Renaty Dietrich, z zawodu biologa, z zamiłowania plastyka.
Twórczość pani Renaty nie jest mi obca. Miałem swego czasu sposobność podziwiać na wystawach jej pejzaże i kwiaty. Olej, akwarele, pastela. Artystka przenosi na płótno, karton i drewno piękno
zbudowane z ciszy i zapachu, z atencji dla sacrum i dla człowieka. Może dlatego wymowa jej prac sprawia, że nasz świat, świat miłośników sztuki staje się światem ciepłych wzruszeń.
Niedawno zmieniłem miejsce pracy. Pani Renata dowiedziała się o tym. Poprosiła mnie do gabinetu i zaproponowała wybór jednej ikony. Wszystkie takie piękne, realistyczne i ponadczasowe.
Oczy Maryi przepełnione troską i wzrok Jezusa - niewinny i dziecinny. Wybór nie należał do łatwych, ale w końcu decyzję trzeba było podjąć.
Ten profil twórczości ofiarodawczyni nie był mi znany. Ponieważ nasze biura ulokowane były w tym samym budynku i na tym samym piętrze, od czasu do czasu wymienialiśmy uwagi i opinie
na temat życia kulturalnego w środowisku Jarosławia. Pani Renata - plastyk i ja - nieskromny żurnalista peregrynujący z notesem i aparatem fotograficznym.
Ikona jest nadzwyczaj piękna. I taka oryginalna. Wpatrując się w Matkę i Jej Syna widzę wielkie dobro, jakie głęboko utkwiło w mistrzowskim władaniu pędzlem. Złocenia i wielość
innych barw. W sumie - polichromowane arcydzieło. Powieszę je w nowej siedzibie. Na świadectwo dobra.
Miły gest pani Renaty motywuje mnie do pozytywnego myślenia, wszak coraz więcej wątpliwości oplata moją głowę i coraz większy niepokój wkrada się do serca. W świecie terroru głupców i zmajoryzowania
kultury przez wszechobecne instrumenty medialne odnajduję co jakiś czas cząstki dobra. Takie świadectwo potrzebne jest i mnie samemu i innym. Wielu Polaków zaczyna nie rozumieć współczesnej
formuły społecznych interakcji. Rzadko na naszych ustach gości uśmiech, a pomimo, że coraz częściej do siebie mówimy, to ze zrozumieniem jest już znacznie gorzej. Jedni starają się z uporem
redefiniować pojęcie sztuki i pozyskiwać odbiorców uciekając się do skandalizujących form przekazu, inni pomimo niewątpliwego talentu, nie mogą zaistnieć. W Polsce, gdzie szansa powodzenia należy
coraz częściej do tych, którzy łokcie mają pokaźne i mało szczere ambicje, prawda i uczciwość toruje sobie drogę z trudem.
Maryjo z mojej małej ikony, polichromowana przez autorkę tak, aby ukazać Twoje dostojeństwo i macierzyństwo, Twoją świętość i wszechogarniającą dobroć, dopomóż nam zrozumieć świat zmieniających
się wartości. Pozwól zachować w naszych sercach to, co skłania nas, by wespół z Tobą przesuwać paciorki Różańca.
Każda kultura wyznacza myślenie o czasie. Kultura chrześcijańska nie pozostaje na uboczu. Pozwala jednak, pomimo hiperdynamicznych przemian społecznych, zatrzymywać czas w Betlejem i Nazarecie,
przy stacjach Drogi Krzyżowej i na Golgocie. Bez tego odniesienia nie byłoby polskości. Zatracenie się w pełni w klimacie spieniężonej świadomości już dawno zepchnęłoby nas na margines
drogi wyznaczonej przez Chrystusa.
Powieszę ikonę w nowym biurze, na pewno powieszę. Niech strzeże mnie i moich bezrobotnych klientów przed złem i utratą wiary w lepsze jutro.
Polichromia formy i krople świętości utrwalone w drewnie. Tak bardzo nam tego potrzeba na dziś i na jutro.
Pomóż w rozwoju naszego portalu