Na pytanie postawione w tytule można odpowiedzieć bardzo prosto: w lesie możemy spotkać przede wszystkim różnego rodzaju drzewa, te liściaste i te iglaste. Można spotkać dziką zwierzynę,
bo przecież las jest jej naturalnym domem. Wpatrując się uważnie, możemy spotkać liczne krzewy, które, jeżeli uczyliśmy się uważnie w szkole botaniki, potrafimy bezbłędnie nazwać. Moglibyśmy jeszcze
wyliczać kilka innych rzeczy: grzyby, kwiaty, kolorowe i szare ptaki, czasami gady itd. Ja jednak zawsze traktowałem las jako miejsce wyjątkowe, gdzie można przyjść, uspokoić swoje skołatane nerwy,
gdzie można z ciszą porozmawiać, gdzie można zapatrzeć się w prawdziwy świat natury. Ale są i inne obrazy lasu. Zatrzymałem kiedyś samochód przy pięknym, wysokim lesie. Odnalazłem ścieżkę,
która swoim pięknem zapraszała mnie do wędrówki w nieznane. Poszedłem. Urzekła mnie prawdziwie zielona zieleń, dorodne drzewa, które poruszane lekkim wiaterkiem pokazywały mi kierunek wędrówki. Usiadłem
gdzieś na starym pniu i wsłuchałem się w ptasią listę przebojów. Poczułem piękno tego świata. Modlić się jest lżej, kiedy wszystko wokół Boga przypomina. Mój zachwyt nie trwał długo. Blisko
polany pojawili się ludzie, którzy trzymali w rękach potężne piły, siekiery. Zaczęła się akcja pt. "Oczyszczanie lasu". Spoglądałem spod oka na dorodnych chłopów, którzy ustalali głośno swój plan
działania. Najpierw cała brygada usiadła. Każdy wyciągnął swoją własną paczkę papierosów (niech żyje solidarność) i rozpoczęło się powszechne palenie. Przy okazji takiej biesiady nie można nie powspominać
dobrych czasów. Każdy z "pracusiów" wygłosił własną historię z życia. Aż dziw brał, że jeszcze dzisiaj ktoś daje się nabrać na opowiadania przypominające historię Janosika, Klosa, Czterech pancernych
itp. Oczywiście, aby nadać prezentowanym historiom pikanterii, co drugie słowo pochodziło z podwórkowej łaciny.
Upłynęły może ze dwa kwadranse, kiedy "socjalistyczni panowie" poderwali się do pracy. Może za dużo powiedziałem, poderwali się, bo jeden z nich odczuł bliskość mrówki na swoim ciele.
Nie spodziewałem się, że obecność mrówki w lesie może wywołać tyle zamieszania. Kolejny kwadrans pracownicy spędzili na prezentowaniu środków odstraszających złośliwe mrówy. Było deptanie, indiańskie
krzyki, nawet zaproponowano rozpalenie ogniska w myśl, że "ogień wszystko pokona". Najbardziej jednak oryginalną metodą stała się metoda nadmiernego hałasu. Rozpalono trzy piły, dodano gazu i przystawiano
je do wędrujących owadów. Kolejne minuty to analiza pomysłów. Czyj lepszy? Który przyniósł najlepszy efekt? Skutki atymrówkowej walki były takie, że w lesie zapanowała kompletna cisza. Nie usłyszałem
już żadnego ptaka, nie potrafiłem dostrzec piękna drzew. Było jakoś inaczej. Wstałem, by wrócić do samochodu, by jak najszybciej zapomnieć o spotkaniu z leśnymi robotnikami. Na odchodne zobaczyłem
jeszcze jeden obrazek iście z polskiej "półki kultury". Pracownicy znużeni wykonaną pracą zaczęli popijać piwko. Kiedy zobaczyli mnie odchodzącego, skierowali krótkie słowa wyrzutu: "Patrzaj, człowiek
tu musi pracować, a taki młody romantyzmu szuka. Nie ma dzisiaj poszanowania dla starszego człowieka". Postanowiłem to przemilczeć. Ale jakże często zastanawiam się nad problemem pracy. Czy rzeczywiście
u nas jest tak duże bezrobocie? Czy wszyscy traktujemy pracę poważnie? Myślę, że jest jeszcze w nas stary nawyk socjalistycznej "raboty". A tę określano słynnym przysłowiem: "czy się stoi,
czy się leży, wypłata się należy". Tylko co sobie o nas ptaki pomyślą?
Pomóż w rozwoju naszego portalu