Na zakończenie tych krótkich rozważań chciałbym zatrzymać się na jeszcze jednym aspekcie i podjąć próbę spojrzenia na losy świętych: Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna jako szczególnych
świadków swoich czasów. A był to okres, w którym w Europie budowano cywilizację chrześcijańską. I to właśnie ta epoka tzw. wieków średnich w szczególny sposób ukształtowała duchowe
oblicze Starego Kontynentu. Dr Paweł Milcarek zwraca uwagę: "nie trudno dostrzec, że głęboki związek chrześcijańskiego "ducha" z europejskim "ciałem i krwią" był nie tyle sprawą czysto protokolarnego
"traktatu przyjaźni", ile efektem cierpliwej pedagogii Kościoła, który ze swoim orędziem "nie z tego świata" wkroczył tak głęboko w życie pogańskich ludów Europy, że one same dojrzewały
już jako narody chrześcijańskie, których członkowie mieli szczęście rodzić się i wzrastać w ciepłym klimacie duchowym Christianitatis. Sojusz chrześcijaństwa i Europy zawiązał się przede
wszystkim w sercach tych dzieci Kościoła, które były zarazem Europejczykami. Był to sojusz nie tylko cywilizacyjny, ale wręcz moralny" (Christianitas - chrześcijaństwo wcielane w doczesność,
w: Pro fide rege et lege, nr 3-4, 2002). Losy Braci Męczenników - dwóch Włochów i trzech Polaków urastają dziś do rangi symbolu. Płaszczyzna porozumienia i owocnej współpracy przedstawicieli
tych dwóch narodów była oparta o prawdę Ewangelii i pragnienie kontynuowania działalności misyjnej. Choć dzieliło ich pochodzenie, poziom wiedzy, język etc. byli ludźmi Kościoła i Europejczykami,
w pełni tego słowa znaczeniu. Stary Kontynent wówczas opierał się na mocnych duchowych fundamentach, dlatego doprawdy trudno znaleźć przekonywujące analogie pomiędzy tym, co dziś nazywa się procesem
integracji europejskiej, a przemianami, jakie zachodziły w średniowiecznej Europie. Współcześni konstruktorzy tzw. europejskiej jedności coraz rzadziej odwołują się bowiem do duchowego wymiaru
ludzkiej egzystencji, a chrześcijańskiego dziedzictwa zdają się nie zauważać. Nie zmienia to jednak faktu, że aktywna (i kreatywna) obecność Kościoła na Starym Kontynencie oparta jest na wielowiekowym
fundamencie dziejów. Jeszcze raz sięgnijmy do artykułu dr. P. Milcarka: "Europa - ukochana córka chrześcijaństwa - przez wieki przynosiła mu to, co miała najlepszego. Dawała mu ludzi, którzy stawali się
świętymi, pasterzami, obrońcami, misjonarzami. Na jej terenie znalazło się miejsce dla stolicy Kościoła. Wielkie prawdy chrześcijaństwa zostały wyrażone przez Magisterium i objaśnione przez teologów
z użyciem pojęć myśli greckiej, a Kościół rzymski przyjął za swój "język ojczysty" łacinę. Te przykłady można by mnożyć. Zawsze potwierdzają one ów przedziwny dziejowy związek chrześcijaństwa
i Europy".
Czy możemy zatem przeżywać milenijne uroczystości wspomnienia męczeńskiej śmierci Braci z Międzyrzecza, zapominając przy tym o wielkim, dziejowym kontekście ich misji na tych ziemiach? Zresztą
nawet ich pośmiertny kult sięga od stuleci daleko poza granice naszej ojczyzny. Są oni dla nas znakiem wierności Chrystusowi i jego Kościołowi. Jednakże pokazują przy tym, iż mimo różnic kulturowych,
odległości między poszczególnymi krajami, dysproporcji w wykształceniu czy wieku, to co tworzy prawdziwie braterską jedność, opiera się na niezmiennych wartościach. Tę prawdę przypieczętowali swoją
krwią. Niech mi będzie wolno zakończyć te rozważania słowami Ojca Świętego Jana Pawła II z uroczystości jubileuszowych w Rawennie (Włochy), upamiętniających 1000-lecie budowy kościoła św. Wojciecha
i wysłanie do Polski dwóch mnichów - misjonarzy ze Wspólnoty św. Romualda. "Należy strzec duchowego i moralnego wymiaru Europy, dążąc do tego, aby wizja jedności narodów europejskich została
"zakotwiczona w transcendencji", dzięki wyraźnemu uznaniu "praw Boga". Jest to jedyna prawdziwie niepodważalna gwarancja godności człowieka i wolności ludów" - powiedział wówczas Ojciec Święty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu