Punktem zbiórki i wyjścia były skrajne rubieże parafii, niedaleko trasy spacerowej prowadzącej na wzgórze Trzy Lipki.
Świadectwo
To stamtąd ruszyli do ołtarzy, na których można było odnaleźć symbole graficzne i nazwy znane z Ruchu Światło-Życie. „Nowa Wspólnota, Nowy Człowiek, Nowa Kultura, Nowe Życie” – każdy z tych punktów odwoływał się do przestrzeni sakramentalnej i do nowego początku, którego punktem stycznym jest Chrystus. Przy każdym z ołtarzy przedstawiciele wspólnot parafialnych głosili świadectwa wiary. – Wstępując do wspólnoty straży, obrałam sobie godzinę obecności przy Sercu Pana Jezusa. Rozpoczynam tę godzinę krótką modlitwą ofiarowania wszystkich czynności, radości, trudów, czy to gotowania, prania, sprzątania czy rozmowy z przyjaciółmi. Staram się przeżyć tę godzinę w głębszej relacji z Panem Jezusem, wielbiąc i wynagradzając Jego Sercu za wszelkie zniewagi i cierpienia – dzieliła się Dorota Trestka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Od przeciętności do radości
Reklama
– Nigdy nie miałem kłopotów z wiarą. Wychowałem się w dobrej, tradycyjnej, katolickiej rodzinie. Kiedy byłem nastolatkiem, starałem się tak żyć, aby sprostać przykazaniom i nie zasłużyć na karę od Pana Boga. W takim przeciętnym stanie pobożności trafiłem na studia do Krakowa, gdzie spotkałem ludzi, którzy żyli Bożą miłością. Dzięki nim odkryłem to, że Bóg mnie kocha. Aktem woli przyjąłem tę prawdę. Od tego momentu dużo zaczęło się zmieniać w moim życiu. Coś, co kiedyś było obowiązkiem w relacji z Bogiem, stało się przyjemnością. Tak było z modlitwą, Eucharystią, czytaniem Pisma Świętego – podkreślił 60-letni Krzysztof.
Ciuchcia dla starszych
– Potrzebujemy wejścia w nową wspólnotę jako nowi ludzie. W tę wspólnotę wchodzimy przez chrzest święty. Nowa wspólnota jest obrazem życia wiecznego, kiedy to będziemy trwali w społeczności świętych – powiedział do zgromadzonych ksiądz proboszcz Marcin Aleksy. Procesyjnemu orszakowi towarzyszyła Ciuchcia Beskidzka. Była ona do dyspozycji osób, którym zdrowie nie pozwalało przejść całej trasy. Ostatni ołtarz ustawiony został przy parafialnym kościele i przy nim wierni otrzymali pasterskie błogosławieństwo. Procesję poprzedziła jedna Msza św., a zakończyła druga. Po zapowiadającej ją liturgii wierni na miejsce zbiórki mieli okazję dojechać ciuchcią.
Bliżej parafii
Trzy dni po uroczystości Bożego Ciała odbył sie festyn parafialny. Jego początek wyznaczała wspólnota stołu – najpierw eucharystycznego, a później biesiadnego. Po zakończeniu dopołudniowych Mszy św. wierni zapraszani byli na „małe, co, nieco”. Serwowano jajecznicę, spaghetti, słodkości, kawę i herbatę. Kawiarenka działała pełną parą. Przy świątyni ruszyła również familiada i terenowa gra, dzięki której można było zobaczyć zaplecze parafialne „od kuchni”. Wykonując zadania konkursowe, jej uczestnicy zawędrowali m.in. na kościelną wieżę czy do sali multimedialnej bł. Karola Acutisa.
Zabawa i integracja
Reklama
Po południu parafianie zaproszeni zostali do namiotu w Parku Słowackiego. Czekała tam na nich solidna porcja rozrywki i dobra kuchnia. Do dyspozycji był bogracz i 150 litrów grochówki z kuchni polowej. – Trzeba dawać dobro. W ubiegłym roku przygotowałem duszonki, a teraz grochówkę. Gotowałem ją z samego rana, aby była świeża – wyjawił Krzysztof Urbaniec. Z festynu można było wyjść nie tylko z pełnym żołądkiem, ale i z różnymi nagrodami. Przygotowano około 700 fantów, z których najcenniejszy był bon na 2 tys. zł na wczasy, ufundowany przez biuro podróży, oraz dwudniowy wypoczynek u benedyktynów w Tyńcu. – Kochamy pomagać. Chcemy wspomóc dzieci, które jadą z naszej parafii na wakacje. To jest dar serca od wszystkich parafian – wyjaśniła Joanna Filonowicz, która odpowiadała za fanty. Materialna pomoc trafiła również dla chorego na glejaka chłopca. Na jego leczenie poszło 3500 zł po licytacji koszulki Jakuba Bierońskiego, zawodnika TS Podbeskidzie.
Wspólnoty zapraszają
Na parafialnym festynie nie zabrakło akcentów diecezjalnych. Ze sceny ustawionej w namiocie prezentowały się różne ruchy i stowarzyszenia działające na Podbeskidziu. Była: Służba Liturgiczna Ołtarza, Dzieci Maryi, duszpasterstwo akademickie, Caritas. Reklamowano wyjazd na Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie. Swoje estradowe „pięć minut” mieli również kapłani z parafii NSPJ, którzy brawurowo wykonali piosenkę Gdzie żeś ty bywał, czarny baranie”. To podchwytliwe pytanie śpiewająco zadawał ksiądz proboszcz Mariusz Aleksy, a rzewnie odpowiadali mu wikariusze. Kapłańska ekipa obok walorów wokalnych zaprezentowała również sportowy dryg. Zmierzyła się w meczu piłki ręcznej z reprezentantami parafii. Z tej konfrontacji wyszła z tarczą, wygrywając 4:2. Ten wynik zmienił złoty gol strzelony przez parafian, co sprawiło, że ogłoszono remis. – Wspaniała gra, wspaniałe emocje. Na szczęście obyło się bez ofiar i krwi. Tylko pot lał się litrami – skomentował konferansjer Dariusz Kucharski.
Dobre pomysły
Muzyczną atrakcją festynu był występ zespołu Owca, któremu towarzyszył prawdziwy baranek przywieziony z Luce Chaty, z Nieledwii. – Nasi księża nie zamykają się za murami plebanii. Wychodzą do ludzi, i to jest wartość dodana. Im więcej takiej aktywności, tym mniej ludzi ucieka z Kościoła – podkreśliła Jola Salamon. – Chcemy uczestniczyć w życiu parafii. To nasze wspólne dobro. Identyfikujemy się z parafią i dlatego tutaj jesteśmy – wyjawili Dariusz i Karolina Wajdzikowie. – Taki festyn to przedni pomysł na integrację. Najpierw spotkanie rodzinne przy kościele, przy jajecznicy, kawie i cieście, a później wyjście z tymi samymi rodzinami na zewnątrz, do parku, gdzie spacerują wszyscy bielszczanie. W ten sposób możemy się pokazać i zaprosić innych do wspólnego przeżywania naszego parafialnego święta – dopowiedziała Barbara Sikora. Jak widać impreza nabiera rozmachu.