Reklama

Niedziela Lubelska

Czas pomocy

Nie mówią, który to konwój, ale nie pierwszy i na pewno nie ostatni.

Niedziela lubelska 17/2022, str. VI

[ TEMATY ]

pomoc dla Ukrainy

Urszula Buglewicz

Marek Lecki, Marcin Sim, Dobiesław Taras, Robert Persona i Marek Brodacki w kapucyńskiej parafii w Krasiłowie

Marek Lecki, Marcin Sim, Dobiesław Taras, Robert Persona i Marek Brodacki w kapucyńskiej parafii w Krasiłowie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Stowarzyszenie „Bezpieczna Lubelszczyzna” to jedna z organizacji pozarządowych niosących pomoc Ukraińcom walczącym na froncie i pozostającym w swojej ojczyźnie, jak i uchodźcom którzy przebywają na terenie Polski. Organizuje konwoje humanitarne, docierając z pomocą w różne miejsca.

Wyprawa w nieznane

Noc z piątku na sobotę była bardzo krótka. Zacinający deszcz wygrywał na szybach smutne melodie. Zasnąć nie pozwalała myśl o nadchodzącej podróży do ogarniętego wojną kraju. W niewielkim plecaku czekało kilka kanapek na drogę i nowiuteńki paszport. Przez pandemię bezużyteczny, przeleżał na półce dwa lata. Nagle okazał się niezbędną przepustką do innego świata. Gdy kilka dni wcześniej usłyszałam, że mogę pojechać z konwojem na wschód, nie miałam cienia wątpliwości. Pod koniec marca Robert Persona i Dobiesław Taras opowiadali o swojej pracy, teraz mogłam zobaczyć ich w akcji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W sobotę, 9 kwietnia, tuż po godz. 1 w nocy z obszernego podlubelskiego podwórka w trasę wyjechały trzy busy. W każdym po dwie osoby; jak uczniowie posłani przez Jezusa w drogę parami. Na pierwszym postoju Robert rozdaje wszystkim obrazki z Michałem Archaniołem. Wódz zastępów niebieskich i patron Ukrainy strzeże posłańców, którzy wraz z konkretnymi darami wiozą bliźnim nadzieję. Modlitwa zaprzyjaźnionych kapłanów, sióstr zakonnych i najbliższych rodzin odsuwa lęk przed trudami i niebezpieczeństwami podróży. Granica coraz bliżej. Nagle na wschodniej stronie nieba pojawia się złowrogi rozbłysk. Twarz kierowcy tężeje. Kilka tygodni wcześniej Dobiesław przekraczał granicę dokładnie wtedy, gdy rosyjskie rakiety spadały na Jaworów. Wojna, znana z przekazów medialnych i opowieści uchodźców, jest i dla mnie coraz bardziej realnym zagrożeniem. Po chwili niebo pokrywa się czernią. Wojna wszystko zmienia. Mrok nocy, który zazwyczaj napawa lękiem, bezpiecznie otula uśpiony świat. W oddali migoczą światła przejścia granicznego.

Inny świat

Hrebenne i Rawa Ruska witają nas dawno niewidzianym tu spokojem. Ustawione w długiej kolejce ciężarówki pokornie czekają na swój czas przekroczenia granicy. Przy namiotach dla uchodźców krzątają się nieliczni wolontariusze. Przybysze zza wschodniej granicy sennie zmierzają ku kolejnym punktom pomocy. Jest ich niewielu. Wyposażeni w „żelazne papiery”, sprawnie pokonujemy kolejne etapy odprawy. Robert dba o to, by konwoje odpowiednio wcześniej były zgłaszane do Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej, jak i do lwowskiego gubernatora. Sobotni świt na ukraińskiej ziemi wita wszystkich deszczem. Zmierzamy na wschód, ale zasnute chmurami niebo skrzętnie ukrywa słońce. W brzasku dostrzegam zasłonięte drogowskazy i tablice z nazwami miejscowości. Nawet na banerach reklamowych adresy są zamazane. Nie mam pojęcia gdzie jestem, a przecież nie pierwszy raz przemierzam tę drogę. Od dwóch miesięcy słyszę, że Ukraińcy w ten sposób dezorientują rosyjskich żołnierzy. Podczas podróży przekonuję się, jak prosta i skuteczna jest ta metoda.

Reklama

Kierowcy konwoju znajdą doskonale drogę i wkrótce dojeżdżamy do Lwowa. Tu kolejne zaskoczenie. Liczne punkty kontrolne, mijane w deszczowym poranku, wydawały się niewielkimi zaporami. Na wjeździe do miasta na podróżnych czekają ogromnych rozmiarów barykady. Ich pokonanie to długa wędrówka po labiryncie z przeciwczołgowych „jeży”, potężnych betonowych bloków i stert starych opon. Jak się później okazuje, to standardowy widok na niemal tysiąckilometrowej trasie przez Ukrainę. Każdy wjazd do nawet najmniejszej miejscowości strzeżony jest przez umocniony punkt kontrolny, którego pilnują żołnierze, policjanci lub zmilitaryzowani ochotnicy. Bardzo młodzi i całkiem posunięci w latach mężczyźni. Zdaje się być oczywistym, że większość męskiej populacji walczy z brutalnym rosyjskim najeźdźcą na wschodzie Ukrainy. Na zachodzie częste alarmy przeciwlotnicze, gęsto rozsiane posterunki i widok mundurowych z przeładowaną bronią, a także rzesze przesiedleńców, nie pozwalają zapomnieć, że znajdujemy się kraju ogarniętym wojną.

Złote serca

Reklama

Lawirując po miejskich ulicach, zastawionych samochodami uchodźców, docieramy do pierwszego celu podróży. W samym centrum miasta, w gmachu filharmonii znajduje się jeden z magazynów z darami. Foyer i przyległe sale wypełniają różnej wielkości kartony z lekami, opatrunkami i wszelkiej maści medykamentami. Posegregowane przez pielęgniarki, szybko przewożone są w głąb kraju i cudem docierają na tereny, na których toczą się walki. Yuri i Jolanta, od lat zaprzyjaźnieni z „Bezpieczną Lubelszczyzną”, ofiarnie koordynują działanie magazynu. Wiedzą, że bez pomocy ludzi dobrej woli niemożliwym będzie sprostanie zamówieniom z frontu i tylu innych miejsc, w których Ukraińcy potrzebują pomocy. Dziękują za każdy najmniejszy gest solidarności i proszą, by o nich nie zapominać. Jak mówią, bardzo potrzebna jest odzież męska militarna, albo chociaż ciemna, nadająca się do noszenia na polu walki. Tymczasem Marek Brodacki, Marcin Sim, Marek Lecki, Robert Persona i Dobiesław Taras sprawnie rozpakowują busa. Do filharmonii trafiają kolejne pudła z medykamentami i niepozorna lodówka turystyczna, która skrywa cenne ampułki z adrenaliną. W dalszej drodze usłyszę opowieść o tym, jak w poprzednich transportach do Lwowa dotarły m.in. leki anestezjologiczne dla szpitala dziecięcego. Tą działką pomocy zajmuje się Agata Adamczyk z Poniatowej. Podobnie jak poseł Monika Pawłowska, to kobieta o złotym sercu, która jak magnes przyciąga dobrych ludzi.

Troska o bliźnich

Przed nami długa droga. Niebo pojaśniało; wiosenne słońce opromieniło ziemię. Przez szpalery drzew, pozbawionych jeszcze liści, można zapatrzeć się w bezkresne pola. Czarna ziemia, ciągnąca się po horyzont, powinna zapewnić dobrobyt mieszkańcom sąsiadującego z nami kraju, jak i wyżywić sporą część globu. Ukryte w przydrożnych chaszczach stanowiska bojowe budzą niepokój o dziś i o przyszłość Ukrainy. Na myśl przychodzi historia ks. Stefana Wyszyńskiego, który w czasie II wojny światowej spotkał rolnika siejącego zboże. Zapytany, czy się nie boi, odpowiedział, że zboże w spichlerzu spłonie lub zmarnieje i nie będzie z niego chleba, a wsiane w ziemię z czasem komuś przyniesie plon. Jak bardzo aktualne są to słowa na Ukrainie!

Czas mija; nie wiadomo kiedy dojeżdżamy do Krasiłowa. W położonym niemal 500 km od Lublina miasteczku zaledwie od października ubiegłego roku mieszkają siostry Kapucynki Najświętszego Serca Jezusa. Po wybuchu wojny nie wróciły do Polski, ale zostały by służyć mieszkańcom kapucyńskiej parafii, miasta i licznie przybywającym tu uchodźcom. Ponad 200-letni kościół Najświętszego Serca Jezusa, wzniesiony staraniem rodu Sapiehów, przez lata służył Polakom. Odzyskany przez Kościół po rozpadzie Związku Radzieckiego, jest miejscem modlitwy dla licznej grupy wiernych. Funkcjonujące przy nim szkoła ewangelizacyjna i dom rekolekcyjny są dziś schronieniem dla uchodźców ze wschodnich miast Ukrainy. Na placu przed parafialnym przedszkolem wita nas szeroki uśmiech s. Małgorzaty Stankiewicz. To już kolejna wizyta stowarzyszenia w tym miejscu. Nim zasiadamy do nietypowego w tych stronach obiadu, bo na stole króluje włoski makaron i pomidory, z busa wypakowane są dary. Środki czystości, leki, żywność, a nawet agregat prądotwórczy lądują w przedszkolnych salkach wśród lalek, klocków i kolorowych książeczek. Bo w czasie wojny wiele miejsc zmienia swoje przeznaczenie.

Po krótkim odpoczynku ruszamy do Równego, gdzie już na nas czekają. Mijają kolejne kilometry okrytych złą sławą ukraińskich dróg, miejscami przypominających ser szwajcarski. Zaglądamy do okien bieda-domków, które zdają się nie przetrwać mocniejszego podmuchu wiatru. Spoglądamy na przydrożne cmentarze, na których ze stert świeżych wieńców i kwiatów wyrastają ku niebu maszty z ukraińskimi flagami. To kolejne oblicze wojny, która zbiera straszliwe żniwo. W ostatnich promieniach słońca na wołyńskiej ziemi dostrzegamy banderowskie barwy. Pamiętamy historię. Całym sercem wierzymy, że właśnie teraz dokonuje się wielkie pojednanie, które otworzy drzwi do wspólnej przyszłości.

2022-04-19 09:31

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Radom: Caritas przygotowała 310 miejsc dla uchodźców z Ukrainy

Caritas Diecezji Radomskiej przygotowała 310 miejsc dla uchodźców z Ukrainy. Mogą oni liczyć na miejsca noclegowe, całodzienne wyżywienie, wsparcie rzeczowe, a jeśli będzie potrzeba także pomoc medyczną. Przedstawiciele Caritas apelują, aby nie udzielać pomocy na własną rękę.

Ks. Damian Drabikowski, dyrektor radomskiej Caritas mówi, że pozostaje w ścisłej współpracy z władzami wojewódzkimi. Dodaje, że przyjmowanie uchodźców odbywa się w ściśle uporządkowany sposób. Wszyscy przekraczający polsko-ukraińską granicę są poddawani weryfikacji. Przy przejściach granicznych zostały przygotowane specjalne punkty recepcyjne, a informacje przekazywane są dalej.
CZYTAJ DALEJ

Jak będzie los chrześcijan w Syrii po obaleniu Assada?

2024-12-12 11:44

[ TEMATY ]

Aleppo

mądrość i nadzieja

chrześcijanie w Syrii

Assad

strach

Adobe Stock

Wieś Maaloula w Syrii z figurą Matki Bożej

Wieś Maaloula w Syrii z figurą Matki Bożej

Po upadku reżimu Baszara al-Assada chrześcijanie z Aleppo zastanawiają się, jaki będzie ich los pod nowymi rządami. Nadzieja na spokojne praktykowanie swojej religii miesza się z obawą przed możliwą radykalizacją nowych władz.

O sytuacji chrześcijan w Aleppo po upadku rządów Baszara al-Assada mówił „L’Osservatore Romano” proboszcz parafii katolickiej w tym mieście, franciszkanin ojciec Bahjat Karakach.
CZYTAJ DALEJ

Rzym: Modlitwa w intencji Ojczyzny oraz spotkania z kulturą polską przy kawie w najstarszym polskim kościele, poza granicami kraju

2024-12-13 08:30

[ TEMATY ]

Rzym

Polonia

ojczyzna

spotkania

kawa

Adobe Stock

Kościół św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Rzymie, od wieków będący duchowym centrum Polonii w Wiecznym Mieście, zaprasza na modlitwę w intencji Ojczyzny i spotkanie z kulturą polską przy kawie, które odbywają się regularnie, w każdą trzecią niedzielę miesiąca.

Modlitwa w intencji Ojczyzny i spotkania z kulturą polską przy kawie są nie tylko okazją do wspólnej modlitwy za Polskę, ale także do budowania wspólnoty polonijnej i refleksji nad naszą wspólną historią oraz przyszłością. Liturgie te, celebrowane w duchu patriotyzmu i wiary, przypominają o znaczeniu wartości chrześcijańskich w kształtowaniu tożsamości narodowej, a w czasie kazania przybliżane są zasady „gramatyki etycznej”: prymatu ludzkiej osoby, solidarności, pomocniczości i dobra wspólnego, na podstawie których można podjąć poważną rozmowę o przyszłości i budowie nowego społeczeństwa.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję