Czyżby nie za głośno? Nikt jednak nie otwiera, dlatego pukam jeszcze raz, już bez zbędnych myśli. Słyszę kroki, zgrzyt zamków i zza drzwi wyłania się rozpromieniona Ada. Zaprasza mnie do środka. Z pokoju po lewej wychyla się mała dziewczynka w tiulowej spódniczce. Uśmiecha się, pokazując wszystkie ząbki, i mówi: – Dzień dobry, jestem Irenka. Po podłodze raczkuje zaciekawiony maluszek Tadek. Wchodzę do jadalni, a tam na stole świeże, czerwone tulipany w wazonie, ciasto Tiramisu, zaparzona kawa. W międzyczasie dostaję propozycję oprowadzenia po mieszkaniu. Domownicy prowadzą mnie do pokoju Irenki.
Czuję, jakbym cofnęła się o kilka epok. Koń na biegunach, drewniane klocki, domek dla lalek. Wszystko drewniane, w skandynawskim stylu. Nad łóżkiem obraz Matki Bożej. Nietuzinkowy, ręcznie malowany. – Tutaj wczoraj odbywała się próba chórku dziecięcego. Tu są nasze materiały do edukacji domowej. A ostatnio uczyliśmy się o wulkanach i zrobiliśmy taką pracę – dostaję do ręki kolorową kartkę z poprzyklejanymi szczegółami wulkanu. – A taki wieszaczek zrobiłyśmy, gdy Irenka miała 4 latka. Ada pokazuje mi fragment deseczki, do której przymocowane są kawałki pomalowanego drewna, przedstawiające zabudowania. Pod nimi przykręcony haczyk. Jakbym opisała ten dom? Subtelny, kobiecy i domowy. Weszłam do niego 3 minuty temu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wśród bombardującej nowoczesności
Reklama
– Mieliśmy taki czas, że borykaliśmy się ze starymi przyzwyczajeniami – opowiada mama dwójki dzieci. – Wracamy z wakacji, zaraz włączamy telewizor. Stwierdziłam, że nie może tak być. Pojechaliśmy na kolejne w naszym życiu rekolekcje Domowego Kościoła i udało nam się te nawyki wyrugować, ale na co dzień jeździmy autobusem, a tam młodzież w komórkach. Tworzą filmy na TikToka, grają w jakieś zombie, a dziecko moje patrzy na to zza ramienia. Trudnością teraz nie jest to, że czegoś nie mamy, ale to, że wszystkiego jest za dużo.
Jak z tej krótkiej relacji mogłam się domyślić, w domu telewizora nie ma. Dzieci nie używają telefonów. Gdy skończy się umowa z operatorem, Ada planuje skończyć ze smartfonem i zacząć korzystać z telefonu domowego. Czy ktoś jeszcze z takich korzysta? Niektórzy mogliby pomyśleć, że to zbędna skrajność.
Byłam ostatnio w centrum handlowym. Weszłam do windy, za mną para z dzieckiem w wózku. Mogło mieć około roku. W tych maleńkich rączkach smartfon. Ogląda filmik, w którym pojawiają się twarze małych dzieci na przemian z narysowanymi stworkami… – W ten sposób chcemy żyć pełnią życia. Wczoraj nasz dom wypełniony był dziećmi. Odłożyły telefony i jak za moich czasów dzieciństwa tworzyły bazy – z zafascynowaniem opowiada Ada.
Pytania i odpowiedzi
Reklama
Ada z mężem wspólnotę Domowego Kościoła znalazła 2 miesiące po ślubie. W Ruchu Światło-Życie jest, odkąd skończyła 9 lat. Irenka od 4. roku życia pyta, kiedy będzie mogła przystąpić do I Komunii św. To bardzo żywiołowa, ciekawa świata dziewczynka. Nie boi się trudnych tematów i sama je porusza. Wydaje się bardzo dojrzała jak na swój wiek. Mało które dziecko, gdy ma 5 lat, pyta o szczegóły śmierci Pana Jezusa czy II wojnę światową. Edukacja domowa polega na podążaniu za rozwojem dziecka. – Nie włączę oczywiście mojemu dziecku filmu „Pasja”, ale rozmawiamy, czym jest grzech, co jest dobre, co nie. W ramach lekcji o II wojnie światowej lepiłyśmy z plasteliny Hitlera i Andersa – to zdanie wywołało nasz wspólny śmiech. Co Ada miałaby odpowiedzieć na te powtarzające się pytania? „Nie pójdziesz do I Komunii św., bo nie”, mimo że istnieje możliwość wczesnej Komunii; „Nie odpowiem ci, bo jesteś za mała”. Takie zdania jedynie obniżają poczucie własnej wartości u dziecka. Jak widać, można poruszać trudne zagadnienia, dostosowując przekazywaną wiedzę do wieku „ucznia”.
– Wszystko zaczęło się od przygotowań do wczesnej Komunii św. W grupie z naszej parafii jest około 6 rodzin. Większość uczy się przez edukację domową. To bardzo ciekawe, że dziecko, które przygotowuje się do Komunii św., ma wokół siebie wianuszek całej rodziny. Dzieci młodsze, rodzeństwo też przyswajają sobie prawdy wiary na spotkaniach. Wszystko jednak opiera się na tym, co sami dzieciom przekazujemy w domu – tłumaczy Ada. Irenka modli się z rodziną, ale też sama, śpiewają wspólnie pieśni religijne. Jednak dzieci nadal pozostaną dziećmi. – Irenka czasami mówi, że nudzi się jej w kościele. Kiedyś usłyszałam takie zdanie, że Komunia św. nie jest dla świętych – opowiada Ada – my po prostu zdążamy do świętości. Kiedy mają miejsce takie sytuacje, mówię Irence: – Ja ciebie rozumiem, bo gdy miałam tyle lat co ty, też się nudziłam. Sama to pamiętam – przyznaje Ada. Myślę, że każdy tak miał. To miara szczerego rodzicielstwa, by potrafić przyznać się do tego własnemu dziecku. Jak wielu rodziców o tym zapomina. A szkoda. Na własne oczy widzę, ile więcej zrozumienia, spokoju i miłości wnosi takie podejście do tego domu.
Zrozumieć dziecko
Reklama
Na czym skupiają się spotkania przygotowujące do wczesnej Komunii św.? Bazują na darach i talentach Bożych. – Jakie widzisz talenty u swojej córki? – pytam Ady, a ona odpowiada – To Irenka sama w sobie musi widzieć talenty. – Irenko, jakie masz talenty? – pytam. Mała zaczyna tańczyć. Zaraz potem pędzi po plakat, na którym namalowana jest cała rodzina. Grafika została stworzona na potrzeby pierwszej spowiedzi, by przez zrozumienie istoty grzechu dzieci się nie załamywały. Muszą wiedzieć, że są wartościowe, że Bóg je niezmiennie kocha. Namalowana Irenka trzyma w rączkach baletki, mama małego Tadeusza, obok siedzi tata w koszulce we wzory chemiczne, a za całą rodziną jedzie miniaturowa ciuchcia, bo okazuje się, że uwielbiają podróże.
Do wczesnej I Komunii św. Irenka wraz z innymi dziećmi przygotowuje się cały rok. Najbardziej stresującym momentem będzie spowiedź, dlatego wszystkie rodziny mają czekać na dzieci przed kościołem, by przytulić, pocieszyć. Następnego dnia, w ostatnią niedzielę kwietnia, przystąpią do Komunii św. Bez zbędnych prezentów i hucznych imprez przypominających wesele. – Chodzi o to, by skupić się na tym, co najważniejsze. Na tym, Kto jest najważniejszy. Dzieci działają obrazowo, a obrzucone prezentami nie mają łatwo – tłumaczy Ada.
Szykuję się do wyjścia. Wkładam buty, ubieram kurtkę. Irenka, która sięga mi do pasa, wtula się i na pożegnanie mówi: – Kocham cię, ciociu! – Ciężko wyjść, bo to miejsce i rodzina działają jak magnes. Siadam na ławce na przystanku autobusowym. Źle sprawdziłam połączenie do domu, więc muszę poczekać 15 minut, ale to nieistotne. Pogoda jest piękna. Słońce grzeje mnie w twarz, ale czuję, że nie tylko ciało robi się cieplejsze. Coś wewnątrz aż promienieje.