Obecna eskalacja napięcia może się przerodzić w działania militarne na niewielką skalę, ale może się też wymknąć spod kontroli. Prezydent Władimir Putin doskonale wie, że wojna mu się nie opłaca. Pod naciskiem opinii publicznej nawet Olaf Scholz, kanclerz Niemiec, zdecydował się na współpracę z USA ws. ewentualnych sankcji. – Agresja na Ukrainę oznacza koniec Nord Stream 2 – powiedział prezydent Joe Biden.
Na Kremlu rozważanych jest wiele scenariuszy. Eksperci Putina zapewne głowią się nad tym, jak zaatakować Ukrainę, by można było przekonać Zachód, że to nie była agresja z ich strony. – Opowieści o wojnie wielkoskalowej, że Rosjanie będą okupować połowę Ukrainy albo zaatakują Kijów, traktuję jako science fiction. To byłoby zupełnie nieracjonalne i szkodliwe politycznie z punktu widzenia Kremla. Oczywiście, sytuacja zawsze może wymknąć się spod kontroli – podkreślił Marek Budzisz, ekspert ds. Rosji think tanku Strategy&Future.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czy Rosja zaatakuje?
Zachodnie analizy wywiadowcze nie są optymistyczne. Według władz USA, optymalnym terminem rosyjskiej inwazji jest okres od połowy lutego do końca marca. Z kolei według The Washington Post, Rosja opracowała plan stworzenia pretekstu do inwazji na Ukrainę przez upozorowanie ataku na rosyjskojęzyczną ludność, który zostałby przypisany siłom Ukrainy.
Reklama
Po ewentualnym zajęciu Ukrainy mają powstać pseudoparlament i obozy internowania – wynika z raportu niemieckiego wywiadu. Według jego oceny, miałoby to nastąpić „przed końcem lutego”. Przedstawiciele sił zbrojnych i służb wywiadowczych USA natomiast uważają, że Rosja zamierza przeprowadzić w tym miesiącu duże manewry wojskowe z bronią nuklearną, które mają być dla NATO ostrzeżeniem, by nie interweniowało, jeśli dojdzie do rosyjskiej inwazji na Ukrainę. – Putin ma obsesję władzy i nie cofnie się przed niczym, żeby odbudować strefę wpływów z czasów Związku Radzieckiego. Szaleńcze plany prowokacji rodzą się w chorych głowach, i chociaż brzmi to wszystko niewiarygodnie, to jednak jest prawdopodobne. Najważniejsze jest teraz to, by postawić skuteczną zaporę i nie ustępować Putinowi – powiedział gen. Roman Polko, doradca prezydenta RP ds. obronności i bezpieczeństwa.
Moskiewska propaganda bardzo mocno roznieciła antyukraińskie nastroje wśród społeczeństwa. Cały czas są powtarzane informacje, że Rosja jest zagrożona atakiem Ukrainy i NATO. – Myślę, że obecnie nawet sam Putin nie wie, czy wejdzie, czy nie wejdzie na Ukrainę. Niestety, zagrożenie jest bardzo realne i prezydent Rosji nie będzie chciał odejść z pustymi rękoma z tej wojny psychologicznej. W tym celu toczą się targi dyplomatyczne z Paryżem i Berlinem – zaznaczył gen. Polko.
Rozbicie NATO
Eskalacja napięcia wokół Ukrainy jest także testowaniem Zachodu i państw członkowskich NATO. Od początku widoczna jest niechęć Berlina do tego, by pomóc Ukrainie. Miękka była również polityka Paryża – prezydent Emmanuel Macron poleciał do Moskwy bardziej w ramach swojej kampanii wyborczej niż z realną inicjatywą zażegnania konfliktu. Rozbicie sojuszu państw członkowskich NATO najlepiej jednak widać w innym rejonie. Minister obrony narodowej Bułgarii, szef dyplomacji Węgier oraz prezydenci Chorwacji i Czech otwarcie sprzeciwiają się jakiejkolwiek pomocy dla Ukrainy. – Putin bardzo dużo osiągnął w ramach swojej akcji rozmontowywania Zachodu. Moskwa już ma diagnozę aktywności USA w regionie i wie, które państwa są słabymi ogniwami w bloku NATO. Okazuje się, że cała bałkańska flanka Sojuszu jest bardzo mocno rozmiękczona – powiedział Marek Budzisz podczas debaty zorganizowanej przez Nową Konfederację.
Reklama
Moskwa już nic nie musi robić, bo doprowadziła do gigantycznej obecności wojsk tuż przy wschodniej flance NATO. Teraz piłka jest po stronie Sojuszu. Czy będzie on umiał w adekwatny sposób odpowiedzieć? Kreml obstawia, że cały Sojusz nie będzie mógł podjąć jednomyślnej decyzji. – Chodzi o paraliż decyzyjny w Sojuszu Północnoatlantyckim i wejście w to miejsce państw, które chcą być aktywne, np. Wielkiej Brytanii i państw bałtyckich. Putinowi zależy, by w tym miejscu Europy nie było solidarnej obecności całego NATO – podkreślił Budzisz.
Możliwy jest scenariusz, że w ramach „dobrej woli” Putin nie zaatakuje Ukrainy, ale w zamian państwa NATO przestaną się sprzeciwiać dalszemu rozmieszczaniu ofensywnych wojsk rosyjskich na Białorusi. Z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski taki scenariusz byłby nawet gorszy niż wojna na Ukrainie, bo atak na Warszawę z terytorium Białorusi jest o wiele łatwiejszy niż z Ukrainy.
Cel Rosji
Władimir Putin skoncentrował ok. 150 tys. żołnierzy wokół granicy z Ukrainą. Z kolei na wschodniej flance NATO pojawia się coraz większa liczba amerykańskich i brytyjskich żołnierzy, ale trudno mówić o działaniu adekwatnym do zagrożenia. W sumie do Polski przybyło ok. 5 tys. sojuszniczych żołnierzy, co można odczytywać jedynie jako sygnał polityczny z Londynu i Waszyngtonu w kierunku Moskwy. Pozostałe państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego na razie nie widzą potrzeby wzmacniania wschodniej flanki. Co więcej, ciągła obecność migrantów na przygranicznym terenie Białorusi i prowokacje białoruskich pograniczników sprawiają, że spora część polskich wojsk operacyjnych zajęta jest ochroną granicy.
Reklama
Eskalacja konfliktu wokół Ukrainy może trwać miesiącami, a nawet latami. Putin doskonale wie, że w Europie nie ma woli politycznej, by zwiększać wydatki na obronność i rozszerzać wsparcie wschodniej flanki NATO. Choć po agresji na Ukrainę w 2014 r. były plany inwestycji w obronność Sojuszu, to jednak pierwotne założenia zostały mocno ograniczone i praktycznie znaleźliśmy się w punkcie wyjścia.
W Europie Środkowej powstaje próżnia bezpieczeństwa, która od czasu do czasu mobilizuje się wokół koalicji państw aktywnych, takich jak Polska, kraje bałtyckie, Rumunia, a ostatnio także Wielka Brytania. Dla Moskwy największym problemem jest obecność w tym regionie Amerykanów. Eksperci na Kremlu wiedzą, że USA są coraz słabsze i w końcu zredukują swoje zainteresowanie Europą. Gdy amerykańscy żołnierze zostaną wypchnięci z tej części świata, takie kraje jak Polska będą musiały płacić wysoką cenę swojej uległości, by otrzymać gwarancję pokoju ze strony Rosji. Wtedy nic już nie stanie na przeszkodzie „przyjaźni” Moskwy, Berlina i Paryża.
Putin przelicytował?
Celem ewentualnego ataku i militarnego szantażu może być próba zmiany władzy w Kijowie, o czym donoszą zachodnie wywiady. Nie byłaby to pierwsza próba zwasalizowania Ukrainy, by wykonywała polecenia Kremla podobnie jak obecnie Białoruś. Zachodnie wywiady analizują każdy scenariusz i alarmują, że jednoznacznym agresorem w tym przypadku będzie Rosja. Ten cały hałas medialny wytwarzany w USA i Wielkiej Brytanii jest grą w celu odstraszania Moskwy, a także instrumentem wpływu na utwardzenie polityki Berlina i Paryża.
Część analityków twierdzi jednak, że Putin przeszarżował i Amerykanie się obudzili. Symboliczny desant wojsk amerykańskich w Rzeszowie jest politycznie mocnym akcentem. – Putin liczył na to, że Ameryka po porażce w Afganistanie, zajęta Tajwanem i Chinami, odpuści wschodnią flankę NATO. Mocno się jednak rozczarował, bo niektóre z obiecanych sankcji mogą zachwiać jego pozycją nawet w Rosji – powiedział Niedzieli gen. Roman Polko.
Wydaje się, że Biały Dom przekonał sojuszników do konieczności nałożenia sankcji na gazociąg i odcięcia Rosji od międzynarodowego systemu płatniczego SWIFT, co może sparaliżować handel zagraniczny w tym kraju o wartości 250 mld dol. – Wszyscy widzimy, że brak reakcji świata w 2008 r. po ataku na Gruzję czy w 2014 r. po aneksji Krymu prowadzi do jeszcze większej eskalacji. Niestety, Zachód zbyt często chowa głowę w piasek i w ten sposób tylko rozzuchwala Władimira Putina. Liczę, że politycy nie dadzą się na to nabrać kolejny raz – podkreślił gen. Polko .