Pochodzący z Włocławka Witwicki, opisując rodzinne miasto z czasów transformacji lat 90. ubiegłego wieku, nie ma o niej do powiedzenia wiele dobrego. A motto zaczerpnął z wypowiedzi osławionego ministra przemysłu Tadeusza Syryjczyka, że „najlepszą polityką przemysłową jest jej brak”. Gdy towarzyszy temu inny „brak” czy raczej błąd: zaniechanie polityki społecznej – dzieje się to, co się działo. Gdy ludzi rzuca się na głęboką wodę, jest szansa, że przeżyją. We Włocławku jak w soczewce odbijają się zaniedbania państwa czy raczej jego dezercja od swoich obowiązków. W latach 90. duże często zakłady we Włocławku padały jak muchy. Ursus, zakłady ceramiki, wreszcie „Celuloza”, czyli Zakłady Celulozowo-Papiernicze, w których pracowało nawet ponad 3,5 tys. osób – to tylko niektóre przykłady. Witwicki nazywa Włocławek miastem upadłym i pełnym nadziei; wszak ma również swoje atuty. Choć akurat nadziei w tej książce nie ma.
Pomóż w rozwoju naszego portalu