Proboszcz warszawskiej archikatedry św. Jana Chrzciciela ogrzewanie świątyni włącza w każdą sobotę, by wierni w niedzielę mieli zapewnione komfortowe warunki podczas modlitwy. Parafia korzysta z miejskiego ciepła systemowego, bo w centrum stolicy innej możliwości nie ma. – Koszt takiego ogrzewania to ok. 5 tys. zł miesięcznie w sezonie grzewczym i ok. 1,4 tys. zł poza sezonem. To jest bardzo duży wydatek w budżecie parafii, zwłaszcza teraz, w czasach pandemii. Większość moich parafian to osoby starsze, które w obawie o swoje życie i zdrowie wybierają uczestnictwo we Mszy św. transmitowanej w telewizji – mówi proboszcz ks. prał. Bogdan Bartołd.
Dzięki funduszom i dotacjom w latach 2012-15 stołeczna archikatedra została wyremontowana. Modernizacji uległ także cały system ogrzewania, który jest teraz nowoczesny i wydajniejszy. – Gdyby nie ten remont, dziś płacilibyśmy jeszcze ok. 30% więcej, czyli ok. 8 tys. zł miesięcznie. Koszty ogrzewania dużych kościołów w miastach są bardzo wysokie – podkreśla ks. Bartołd.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie w każdej parafii
Reklama
Jak Polska długa i szeroka – remonty kościołów i ceny ogrzewania są zmartwieniem wielu proboszczów i wiernych. Oczywiste jest to, że zarówno uczestnicy nabożeństw, jak i sami księża chcieliby mieć w świątyni ciepło. – Nie każdą parafię jednak stać na opłaty i na duże inwestycje. W naszej okolicy wiele kościołów nie jest ogrzewanych – mówi ks. dr Janusz Chyła, proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski w Chojnicach. Ta duża świątynia jest ogrzewana dopiero od kilku lat. Podczas mrozów zdarzało się, że temperatura wewnątrz zbliżała się do 0°C. Od 4 lat w niedzielę wynosi ok. 14°C, a podczas Mszy św. w tygodniu – ok. 9°. – Zainwestowaliśmy w pompy ciepła i ogrzewanie podłogowe. Według wyliczeń, cały sezon grzewczy powinien nas kosztować 12-14 tys. zł. Do tej pory najwięcej zapłaciliśmy ok. 12 tys. zł, a gdy zimy były ciepłe, to nawet mniej niż 10 tys. zł – mówi ks. Chyła.
W wielu wiejskich kościołach stosowane są napromienniki. Nie nagrzewają one powietrza, ale dają poczucie ciepła wiernym, którzy pod nimi siedzą. Inne prowizoryczne rozwiązanie to maty grzewcze na ławkach. – Na razie prowadzimy wielką inwestycję: remont budynków poklasztornych, gdzie będzie muzeum Kresów. Dopiero w przyszłości chcemy się zająć ogrzewaniem świątyni. Teraz nie stać nas na taki wydatek – mówi ks. prał. Zbigniew Bzdak, kustosz sanktuarium Matki Bożej Sejneńskiej na Suwalszczyźnie.
Pompy ciepła i gaz
We współczesnych kościołach, które zostały wybudowane w latach 80., często stosowane są nadmuchy ciepłego powietrza, by nagrzać wnętrze na kilka godzin przed Mszą św. Zabytkowe kościoły są w dużo trudniejszej sytuacji. Piękna i potężna bazylika w Sejnach nie może sobie pozwolić na skoki temperatury, bo to mogłoby zniszczyć zabytkowe wyposażenie świątyni, mury czy organy. – Wiele lat temu było u nas prowizoryczne ogrzewanie na ropę, ale dziś nie możemy sobie na coś takiego pozwolić, bo na tego typu rozwiązania nie zgadza się konserwator. Nie chcemy też ingerować w nasze piękne wnętrze napromiennikami. Przygotowujemy kościół, by go odpowiednio izolować i wentylować, byśmy mogli docelowo zrobić ogrzewanie. Najlepszym rozwiązaniem byłoby niskotemperaturowe ogrzewanie podłogowe z wykorzystaniem pomp ciepła – przyznaje ks. Bzdak.
Reklama
Kilkanaście lat temu popularne było ogrzewanie olejem opałowym. Nagrzane w ten sposób powietrze pompowane było do wnętrza świątyni. Teraz takie rozwiązanie jest jedną z najdroższych technik grzewczych. Opłaty są kolosalne i często parafii na takie ciepło nie stać. O wiele czystszy i tańszy był zawsze gaz, choć w tym sezonie jego ceny też mocno poszły w górę. – W naszym kościele pod podłogą są kanały wentylacyjne, którymi nadmuchiwane jest powietrze podgrzane gazem. To bardzo stare, ale dobre rozwiązanie w połączeniu z dobrą izolacją sklepienia kościoła. W tygodniu osiągamy ok. 9, a w niedzielę 11-12°C. Do tej pory płaciliśmy 12-14 tys. zł za sezon grzewczy, a jak będzie w tym roku, to jeszcze nie wiem – mówi ks. kan. Janusz Filarowski, proboszcz sanktuarium św. Antoniego z Padwy w Padwi Narodowej k. Mielca.
Modernizacja za 2 mln
W ostatnich latach coraz bardziej popularne są systemy ogrzewania z wykorzystaniem nowoczesnych pomp ciepła. Ich eksploatacja jest najtańsza, a źródło – najbardziej stabilne. Przykładem może być parafia Świętej Trójcy w Belsku Dużym k. Grójca na Mazowszu, gdzie udało się przeprowadzić kompletny remont modernizacji XVIII-wiecznego kościoła. – Mieliśmy profesjonalną termomodernizację oraz zainstalowaliśmy pompy ciepła. Mamy osiemnaście odwiertów na głębokość ponad 90 m i do tego panele fotowoltaiczne na plebanii. Wydobyta woda dodatkowo jest podgrzewana gazem i rozprowadzana ogrzewaniem podłogowym po kościele i plebanii – mówi ks. Jarosław Siuchta, proboszcz parafii.
Wcześniej kościół był ogrzewany grzejnikami elektrycznymi. Ciepło było tylko w pobliżu źródeł ciepła – cała świątynia była zimna – a koszty opłat za prąd były bardzo wysokie. Dzięki ekologicznemu rozwiązaniu w kościele panuje teraz stała temperatura 14-15°C, a wierni mogą się modlić w komfortowych warunkach. Miesięczny koszt to niewiele ponad 1 tys. zł. – Parafia liczy ok. 3 tys. wiernych i z własnych środków nie byłoby nas stać na rozwiązanie za ponad 2 mln zł. Otrzymaliśmy dotacje i wsparcie z NFOŚiGW, a nasza wspólnota parafialna musiała pokryć 15% całej inwestycji, czyli ponad 300 tys. zł – mówi ks. Siuchta.
Reklama
Koszty ciepła zależą od wielkości kościoła oraz sposobu ogrzewania. Archikatedra warszawska ma ok. 800 miejsc siedzących. Ceny ciepła systemowego w stolicy też są znacznie większe niż przy wykorzystywaniu pomp ciepła. Dużą świątynią jest także bazylika w Sejnach, koszt jej ogrzania będzie więc większy niż w przypadku mniejszych kościołów na wsi. Kościół w Belsku ma ok. 200 miejsc siedzących, a ten w Padwi Narodowej – 250. Kościół parafialny w powiatowych Chojnicach jest znacznie większy, bo parafia liczy ponad 10 tys. wiernych. – Wydaliśmy 400 tys. zł na ogrzewanie, ale w naszej diecezji pelplińskiej jest dużo parafii, które mają zaledwie po 1 tys. wiernych i dwa kościoły na utrzymaniu. W takiej sytuacji wspólnoty, niestety, nie stać na ogrzewanie – zwraca uwagę ks. Janusz Chyła, który jest dziekanem chojnickim.
Brakuje dofinansowania
Trudności pojawiają się też w kwestii modernizacji kościołów. Obecnie konserwatorzy zabytków nie zgadzają się na zmianę starych posadzek w zabytkowych kościołach, by można w nich było zastosować ogrzewanie podłogowe. Zmieniły się też programy dofinansowania. Parafia w Chojnicach wzięła kredyt na 200 tys. zł z wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska, z czego 85% zostało umorzone. Niestety, obecnie można liczyć na umorzenie tylko kilku albo kilkunastu procent.
Kościoły nie otrzymują wsparcia z Programu Czyste Powietrze, bo ich kubatura jest zbyt duża. – W 2020 r. planowany był następny program – na modernizację obiektów sakralnych, ale został odłożony ze względu na pandemię. Obecnie praktycznie nie ma takich projektów. Można więc powiedzieć, że wiele parafii czeka na nowe programy, by zastosować tanie w eksploatacji i ekologiczne ogrzewanie – mówi Paweł Topolski, specjalista od pomp ciepła, który zmodernizował ogrzewanie już w czternastu kościołach w diecezji łowickiej i archidiecezji warszawskiej. – Wierni i proboszczowie czekają na nowe programy, bo eksploatacja pomp ciepła jest wielokrotnie tańsza od ogrzewania elektrycznego, a także bardziej ekologiczna i najlepsza dla zabytków – dodaje.