To drugi w moim życiu list, który do Ciebie napisałem (pierwszy napisałem będąc na koloniach w Ustrzykach Dolnych). Tak naprawdę to ja nie umiem i nie lubię pisać listów. Po napisaniu
każdego dręczy mnie świadomość, że o czymś zapomniałem, że użyłem niewłaściwego słowa... Ale najtrudniej na papier przelać to, co do powiedzenia ma serce. Gdyby moje serce umiało pisać...
Poprzez ten (może nieco nieudolny) list pragnę złożyć hołd i szacunek wszystkim matkom, których serca napełnione są miłością tą jedyną i niepowtarzalną. Szczególnie pragnę oddać hołd
tym cichym bohaterkom pochylonym nad własnym chorym i cierpiącym dzieckiem.
Dzisiaj Twoje święto. Toteż - choćby w symboliczny sposób - całuję Twoje spracowane dłonie. Dla mnie zawsze one będą piękne i młode.
Jest takie słowo, które dzisiaj w sposób szczególny pragnę skierować w Twoją stronę - dziękuję.
Dziękuję Ci Mamo za życie. Wiem, przed jakim trudnym egzaminem postawił Cię Pan Bóg tuż po moim przyjściu na świat. Z ust lekarza pochylonego nad Twoim synem usłyszałaś słowa: "Ten zastrzyk
może mu uratować życie, ale może go zabić. Pani sama musi podjąć decyzję". To była chyba najtrudniejsza decyzja, jaką musiałaś podjąć w swoim życiu. Na ów zastrzyk zgody nie wyraziłaś. Z opowiadań
babci wiem, że kiedy wracałaś ze mną do domu, twoja twarz zalana była potem i łzami. Przed nami była bardzo długa noc - żyję.
Dziękuję Ci Mamo za to, że nauczyłaś mnie robić przed zaśnięciem znak krzyża na poduszce. Pomimo, że moja wieczorna modlitwa często daleka jest od doskonałości, rękę na poduszce kładę i znak
krzyża czynię.
Dziękuję Ci Mamo za to, że tak ciężko pracowałaś, aby zapewnić nam to, co jest niezbędne dla prawidłowego rozwoju. Na naszym stole nigdy nie zabrakło chleba. Ale przy tym stole nie zabrakło
również dobrego i mądrego słowa. To przy tym stole dzieliliśmy się naszymi troskami i radościami. To przy tym rodzinnym stole tak często rozmawialiśmy o naszej Ojczyźnie (szczególnie po
tej strasznej grudniowej nocy).
Dziękuję Ci Mamo za to ciastko zawinięte w papierek, które niemal co roku przynosiłaś z imienin swojej kierowniczki. Dzieliłaś je przy nas na dwie równe części. To ciastko - do którego
tak często wracam pamięcią - było i jest świadectwem Twojej wielkiej matczynej miłości.
Dziękuję Ci Mamo za to, że w najtrudniejszych chwilach mojego życia mogłem na Ciebie liczyć. Razem ze mną przeżywałaś klasówki i egzaminy. Byłaś przy mnie, kiedy szyto mi rany
po groźnym wypadku. Byłaś przy mnie, kiedy w stanie wojennym siedziałem na ławie oskarżonych. Byłaś przy mnie, kiedy podejmowałem najważniejsze decyzje w moim życiu. Nadal jesteś przy mnie,
nawet wtedy, kiedy w sposób fizyczny jesteś nieobecna. I dlatego najbardziej dziękuję Ci za to, że Jesteś.
Jest taki piękny wiersz Phila Bosmansa, do którego często powracam.
"Najważniejsze sprawy życia
zostały ci podarowane
Serce twojej matki.
Matka, która nuci pieśń
Słońce i przyjaźń.
Miejsce przy stole
I serdeczne objęcie.
Radość wiosny.
Uśmiech dziecka.
Pieśń ptaka
Szemrzenie strumyka
Soki z drzewa
Fale morza
Dzień i noc
Spokój i cisza.
Siódmy dzień.
Życie i śmierć
Być człowiekiem na ziemi".
Twoje serce Mamo też zostało mi podarowane.
Twój syn.
Pomóż w rozwoju naszego portalu