Każda z tych przestrzeni odciska sobie właściwe piętno, bo ofiaruje dar szczególny i nie do zastąpienia. Niektóre zdobycze zostają z człowiekiem na zawsze, inne służą mu jako propozycja dobra, odnosząca się do wolności, co znaczy, iż może ją przyjąć lub odrzucić.
Co można wynieść z domu? Życie! Dar wyjątkowy i niepowtarzalny, który jest osobistą przygodą ziemskiej wędrówki w kierunku wieczności. Rodzice, ich miłość, troska, wychowanie są dla dziecka fundamentem, odnośnikiem i wyznacznikiem stylu życia na później. Kościół ofiaruje nowe, nadprzyrodzone życie i wspomaga rodziców w wychowaniu łaską sakramentów i drogą ewangelicznych zasad. Człowiek nie jest samotną wyspą, tak Bóg chciał, bo widział, że nie jest dobrze by człowiek był sam. Wspólnota, szczególnie rodzinna, jest konieczna dla relacji miłości. Piękne są rodziny, w których kwitnie wzajemna miłość małżonków poszerzona i przeniesiona na dzieci.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Słudzy Boży Józef i Wiktoria Ulmowie zapisali się w pamięci miłością szeroko rozumianą, tą wzajemną, rodzinną i bliźniego. Świadkowie ich codzienności patrzyli ze zdumieniem na wzajemne relacje, odnoszenie, czułość, troskliwość. W jednym zdaniu naocznego świadka „jak on był za nią”, ukryta jest cała rzeczywistość domu Ulmów i ciepłej, radosnej rodzinnej atmosfery. W epoce, gdy rodzina przeżywa głęboki kryzys i to na wielu płaszczyznach, Ulmowie pokazują piękną stronę życia pośród codzienności bogatej miłością i troską o dobro. Jeśli dziś forsuje się wysokie standardy posiadania, używania, gromadzenia, to nie starcza sił i czasu na relacje. Dużo „mieć”, nie znaczy dobrze żyć. Ulmowie mieli niewiele majątku, ale pracą rąk zarabiali na utrzymanie powiększającej się z roku na rok rodziny. Jeśli wziąć pod uwagę bogactwo w jego różnorodności, to nasi bohaterowie byli nader bogaci potomstwem i wzrastającą miłością rodzicielską. Oni nie stawiali granicy życiu! Cieszyło ich każde dziecko, jako owoc ich wzajemnej miłości.
Być może niektórych ludzi rażą wielodzietne rodziny, a nawet implikuje się pod ich adresem niewybredne epitety, ale i tak prawda i dobro są zawsze po stronie rodziny. Potwierdzają to słowa Pana Jezusa: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, nie zabraniajcie im”… Ani Wiktoria, ani Józef nie zabraniali, wręcz zachęcająco podprowadzali swoje pociechy do Jezusa i Kościoła. Jeśli Adwent jest oczekiwaniem na przyjście Pana, na Jego narodzenie, to w domu Ulmów czasu adwentu, czyli oczekiwania na kolejne narodziny było sporo. Sześcioro dzieci wzięli w swoje ramiona, ochrzcili i pomagali wzrastać w łasce i w latach; ostatnie czekanie skróciła śmierć tragiczna, ale to nie z ich winy dziecko nie mogło się narodzić. Zginęło, a raczej odebrano mu życie, ponieważ żandarm nie miał szacunku dla brzemiennej niewiasty. Dlatego on pozostał ze skazą mordercy, a zamordowana rodzina Ulmów ukazała ziemi piękną stronę życia, wzór miłości i służby, nadziei i błogosławieństwa. Ich aktualnym adwentem jest oczekiwanie na beatyfikację, o czym nieustannie przypomina tajemnica licznie odwiedzanego grobu.