Zgromadzenie Małych Sióstr Niepokalanego Serca Maryi istniało zaledwie od trzech lat, a potrzeby były ogromne. Pod koniec XIX w. Częstochowa stanowiła ważny ośrodek Śląsko-Dąbrowskiego Okręgu Przemysłowego. W mieście przybywało fabryk i zakładów pracy, co w naturalny sposób przyciągało ludzi poszukujących zatrudnienia. Niestety, robotnikom i ich rodzinom nie zapewniano wówczas żadnej pomocy socjalno-bytowej.
Robotnice Boże
Matka Godecka już wiedziała, jak to wygląda. Doświadczenie pokazało, że trzeba wsparcia na kilku płaszczyznach: formacyjnej, edukacyjnej, a także medycznej i charytatywnej. We wszystkich tych dziedzinach siostry starały się wspierać ludność fabryczną, same dzieląc trudy pracy jako „robotnice Boże”, jak je nazywała sługa Boża. Trzeba pamiętać, że był to okres zaborów i wszelka działalność musiała pozostawać ukryta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pierwsze wspólnoty powstały na terenie parafii św. Zygmunta. Siostry otworzyły tam kilka pracowni rękodzielniczych: wykonywały pudełka apteczne, pończochy, haftowały, szyły, zajmowały się introligatorstwem, a także biblioteką parafialną. Pozwalało to na kontakt z robotnicami, a tym samym na coraz lepsze poznawanie ich potrzeb.
Liczne dzieła
Reklama
Stopniowo otwierano kolejne dzieła: internat dla robotnic, ochronkę dla dzieci i szwalnię (ul. Krakowska 24, 1891 – 1914), przytułki dla chorych robotnic (ul. Krakowska 12, 1896 – 1939 i ul. Wieluńska, 1896 – 1913, przeniesiony na ul. Ogrodową 35, istnieje do dzisiaj jako Zakład Opiekuńczo-Leczniczy), schronisko dla kobiet chorych na gruźlicę, internat dla dziewcząt, pracownię sztucznych kwiatów, pończoch, introligatornię (ul. Stara 15/Klasztorna 19, 1910-39), praca w szpitalach (ul. Narutowicza 30, 1909 – 2008, ul. Ciemna, 1914-39, ul. Jasna, 1919-53), dom generalny i formacyjny (ul. Klasztorna 19, od 1917 do dzisiaj), szkoły i kursy zawodowe dla dziewcząt (ul. Krakowska 24, 1919-24, ul. Klasztorna 19, 1921-24, ul. Narutowicza 30, 1931-35), księgarnię (ul. Krakowska 24, 1920-39), schronisko dla sierot (ul. Sobieskiego 32, 1932-34).
Od 1910 r., kiedy siostry zamieszkały w domu przy ul. Klasztornej 19, współpracują w wielu dziedzinach z ojcami paulinami na Jasnej Górze. Ponadto od chwili erygowania diecezji częstochowskiej zgromadzenie czynnie włącza się w wiele dzieł. W 1926 r. siostry podjęły pracę w Wyższym Seminarium Duchownym i były tam do 2009 r. W latach 1935-73 służyły w Domu Księży Emerytów, w latach 1964 – 2000 pracowały jako nauczycielki w Niższym Seminarium Duchownym. Ponadto od 1979 r. do 2013 r. kilka sióstr pracowało w wydawnictwie diecezjalnym „Regina Poloniae”.
Bogactwo miasta
Rzecz jasna, wiele zmieniło się po II wojnie światowej. Sytuacja ustrojowa w Polsce mocno zweryfikowała dotychczasową działalność sióstr. Udało się utrzymać ciągłość pracy w przytułku dla chorych kobiet przy ul. Ogrodowej 35 (obecnie ZOL). Wielki wkład pracy siostry włożyły w katechezę dzieci i młodzieży, gdyż uczyły w wielu parafiach, a dzisiaj nadal katechizują w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego. Z pewnością wiele mogliby powiedzieć pacjenci częstochowskich szpitali, gdyby wiedzieli, że wśród personelu niektóre pielęgniarki to siostry honoratki.
Reklama
Wymienione tu pokrótce miejsca i formy działalności sióstr to zaledwie skromny opis wielkiej pracy wykonywanej przez 130 lat. Trzeba jednak zaznaczyć, że przecież historię tworzą konkretni ludzie. To ich życie, dawane dobro, ofiarna praca i modlitwa stanowią prawdziwe bogactwo miasta i całego regionu częstochowskiego.
Na życzenie matki
To w Częstochowie, w domu przy ul. Klasztornej 19, ostatnie 20 lat życia spędziła sługa Boża Aniela Róża Godecka. Ona posyłała siostry do posług, o których tutaj mowa. Jej pełne miłości serce wspominała po latach jedna z wychowanek sióstr, Natalia: „W kwietniu 1929 r. zginął w wypadku mój ojciec. Zostało nas z mamą czworo rodzeństwa. Była bieda. Dwie siostry starsze pojechały na roboty do Niemiec, a mnie przyjęła matka Aniela Róża Godecka na mieszkanie i uczęszczanie do szkoły w Częstochowie. Na koszt sióstr honoratek przebywałam w domu zgromadzenia, w którym była sługa Boża, od września 1929 r. do lipca 1934 r. Wiem, że okazano mi tę pomoc na wyraźne życzenie i polecenie matki Anieli Róży. Dzięki temu nie byłam ciężarem dla mamy (byłam na całkowitym utrzymaniu sióstr: mieszkanie, ubranie, jedzenie, pomoce szkolne) i mogłam ukończyć szkołę podstawową. (...) Widziałam też wtedy, jak matka Aniela Róża i z nią siostry pomagają wielu ubogim, potrzebującym. Codziennie 20-30 osób przychodziło na obiady, a na święta dostawali jeszcze paczki. Ja sama do szkoły na drugie śniadanie otrzymywałam drugą bułkę dla biedniejszej koleżanki, którą czasem też przyprowadzałam na obiad”.
Reklama
Podobne fakty wspomina Krystyna, która uczęszczała na lekcje katechizmu do domu sióstr przy ul. Klasztornej 19 w Częstochowie: „Sama uczestniczyłam w lekcjach katechizmu prowadzonych przez jedną z sióstr honoratek. Nasza grupa liczyła około 12 osób. Siostry często dawały nam coś do jedzenia, a niektóre dzieci z naszej grupy miały zapewnione codzienne obiady. (...) Biedni, bezrobotni i dotknięci różnymi niepowodzeniami zawsze mogli liczyć na pomoc duchową i materialną”.
Niemierzalny rodzaj obecności
Praca dla ludzi pracy i wraz z nimi to jednak nie wszystko, co siostry honoratki czynią od ponad 130 lat dla Częstochowy. Jest jeszcze jeden rodzaj obecności, którego nigdy nie da się zmierzyć. To modlitwa i cierpienie, codziennie ofiarowywane w intencjach tutejszych mieszkańców. Rąbka tajemnicy pod tym względem uchyliła w swoich notatkach sługa Boża s. Hilaria Emilia Główczyńska, która w latach 1917-30 służyła chorym m.in. w szpitalach na ul. Jasnej i ul. Ciemnej. Opisała ona walkę duchową, którą siostry pielęgniarki toczyły o zbawienie wieczne jednego z pacjentów: „Po Komunii św. dziękowałam Panu Jezusowi za jednego grzesznika, który był u spowiedzi, jak miał 10 lat, a tak przez całe życie nie chodził. Po parę razy wracał do szpitala jako chory na płuca i w żadnym roku nie dał się namówić do spowiedzi. Kochane siostry nasze z bólem serca na to patrzyły, nic nie mogły zaradzić, jak tylko modliły się. I wejrzał Pan Bóg na prośby i drogi grzesznik dał się namówić do spowiedzi, i z wielkim żalem wyspowiadał się. O, któż jak Bóg, który wszystkim i każdemu może zaradzić” (Notatnik duchowy, Zeszyt III, s. 85-86).
Wyjść lepszym
Reklama
Wzruszający jest widok, kiedy do furty domu generalnego przychodzą dawni wychowankowie, aby odwiedzić swoje nauczycielki, często już bardzo schorowane i podeszłe w latach. Niektórzy nawiedzają groby znajomych sióstr na cmentarzu, inni modlą się, ofiarowując za nie Msze św. Nie sposób poznać wszystkich tych osób i ich historii. Pozostaje wdzięczność Bogu za wszelkie dobro, jakie zechciał uczynić i nadal czyni przez posługę sióstr honoratek w Częstochowie. Być może jest to owoc modlitwy zanoszonej przez wstawiennictwo Anieli Róży Godeckiej przy otwieraniu każdej nowej placówki: „ (...) żeby w domu tym nikt nie popełnił grzechu, nawet powszedniego, dobrowolnie, żeby każdy, co wejdzie do niego, wyszedł lepszym, niż wszedł i żeby wszyscy, którzy mają w nim umrzeć, mieli śmierć szczęśliwą” (Autobiografia, s. 378).
Ich dzień wygląda podobnie do dnia w zgromadzeniu habitowym – wypełniony jest modlitwą i pracą. W rozmowie podkreślają, że nigdy nie żałowały, że nie noszą habitów. – No chyba że rano, zastanawiając się, w co się ubrać – dodaje ze śmiechem jedna z sióstr.
W Polsce mamy ok. 150 honoratek w 16 domach. 110 sióstr pracuje w 6 innych krajach. Posługują w parafiach, katechizują, ale pracują też zgodnie z talentami, jako pielęgniarki, przedszkolanki, nauczycielki, urzędniczki, księgowe. Oczywiście, jak wszystkie zgromadzenia borykają się z kryzysem powołań. Ale nie załamują rąk – modlą się, działają i zapraszają do rozeznawania drogi swojego życia. Przez lata sprawdziły, że warto.