Przed rozpoczęciem transmisji beatyfikacyjnej w świątyni na Starym Mieście trudno było znaleźć wolne miejsce. Archikatedrę wypełnili wierni ze stolicy, ale i z innych części kraju. Panowała atmosfera radosnego napięcia i oczekiwania na wybrzmienie słów formuły beatyfikacyjnej. A po niej oklaski i łzy wzruszenia, bo kolejny syn polskiej ziemi będzie orędował „za swoimi”.
We wspólnocie
Beata lubi „odwiedzić prymasa”, polecić się jego opiece, zapalić świeczkę przy sarkofagu. Nie mogło jej tu zabraknąć także w dniu beatyfikacji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– To ważne, aby świętować w większym gronie, we wspólnocie – stwierdza młoda warszawianka, podkreślając, że czas przygotowania do beatyfikacji pozwolił jej lepiej poznać życie i dzieło kard. Wyszyńskiego. – Programy, audycje radiowe i filmy sprawiły, że stał się dla mnie kimś bliskim – mówi Niedzieli.
Reklama
Prymas Tysiąclecia zmarł kilkanaście lat przed tym, zanim urodził się Nikodem Bernaciak. Mimo to analityk prawny czuje się szczególnie związany z kard. Wyszyńskim. – Świętuję imieniny w dniu jego urodzin, byłem bierzmowany w rocznicę śmierci prymasa. W mojej pracy staram się nawiązywać do jego nauczania, jest ono dla mnie także inspiracją w życiu rodzinnym i społecznym. Najbardziej przemawia do mnie wizja narodu jako rodziny rodzin – podkreśla. – Dziś szczególnie powinniśmy modlić się o rozniecenie tej iskry ducha, którą rozniecił błogosławiony prymas.
W dniu beatyfikacji do stolicy z Wrocławia przyjechała Joanna Kosiukiewicz. – To dzień wielkiej radości i wzruszenia – mówi łamiącym się głosem. – Kardynał Wyszyński jest dla nas wielkim ojcem narodu, którego wciąż słuchamy.
Na zakończenie uroczystości w archikatedrze ks. proboszcz Bogdan Bartołd udzielił zgromadzonym błogosławieństwa relikwiami zawierającymi kroplę krwi prymasa Wyszyńskiego.
Przy sercu Matki
Setki osób wzięło udział w uroczystości beatyfikacyjnej w Laskach, gdzie m. Elżbieta Róża Czacka założyła pierwszy w Polsce ośrodek dla niewidomych dzieci.
– Nasza błogosławiona matka jest patronką na dzisiejsze czasy, bo trzeba udzielać pomocy nie tylko niewidomym na ciele, ale jeszcze bardziej niewidomym na duszy – mówi s. Jana Maria Ściga ze Zgromadzenia Franciszkanek Służebnic Krzyża.
W niedzielę przed niewielką kaplicą zakonną ustawiono telebim, na którym transmitowano uroczystości z Wilanowa. – Dzięki temu mogliśmy przeżywać beatyfikację przy sercu naszej matki, bo tuż obok kaplicy jest pokój błogosławionej, a w nim sarkofag z relikwiami – opowiada s. Ściga.
Do Lasek przyjechało osoby zaprzyjaźnione z dziełem opieki oraz zainspirowane duchowością i posługą sióstr. – Wspieram misje sióstr i po prostu tego dnia musiałem być tutaj z nimi – mówi Adam Pawłowicz, który przyjechał z najmłodszym synem. – W Rwandzie mogłem z bliska zobaczyć wyjątkową pracę sióstr. Z prowincjonalnego kraju, jakim była Polska 100 lat temu, wyszło dzieło, które zmienia świat. Nawet bł. Róża Czacka nie spodziewała się, że dzięki pracy sióstr życie niewidomych dzieci w Afryce także będzie odmienione – dodaje.
Laski stają się ważnym punktem na duchowej mapie kraju. Siostry opowiadają, że przez wakacje codziennie przyjeżdżali pielgrzymi indywidualnie i w zorganizowanych grupach. – Teraz liczymy na większe wstawiennictwo naszej matki – mówi s. Ściga i na koniec podkreśla. – Ale beatyfikacja to również zobowiązanie i mobilizacja dla zgromadzenia, byśmy z większym zaangażowaniem i wiernością podążały drogą naszej błogosławionej założycielki.
Relacja z beatyfikacji na ogólnopolskich stronach 20. i 21.