Proboszczem tutejszej parafii Matki Bożej Częstochowskiej jest ks. Wojciech Kościółek. Na plebanii dostrzegamy kolekcję kaktusów, opuncji oraz inne okazy kwiatów doniczkowych. Wiele z nich zostało przywiezionych z odległych krajów, bo ks. Wojciech lubi podróżować i kocha kwiaty. Świadczą o tym także piękne róże i lilie kwitnące wokół kościoła. – Jestem pod wrażeniem natury, jej skarbów. Zachwycam się pięknem przyrody, śpiewem ptaków, kwiatami, które bardzo kocham – wyznaje proboszcz.
Nie potrafi żyć bez pracy
– Tu jest udokumentowana historia mego kapłaństwa. To Kamionka Wielka, gdzie się urodziłem i wychowałem, a to kościoły, gdzie pracował ks. Kościółek – stwierdza z uśmiechem, wskazując na fotografie i obrazy. Kapłan, który był na 12 parafiach wikariuszem, proboszczem został na 13. i od 16 lat służy w niej Kościołowi. Zapewnia, że wszędzie jest mu dobrze. Pokazuje portrety rodziców: – To Waleria i Franciszek. Mieli dziesięcioro dzieci, spośród których dwóch synów Pan powołał do kapłaństwa. Mój brat Stanisław przez 30 lat pracował w Austrii, gdzie był cenionym i lubianym duszpasterzem, a teraz jest na emeryturze i nadal tam służy. Rodziców miałem przecudownych, świętych. Mama zawsze zachęcała nas do modlitwy, a tatuś nauczył mnie pracowitości. To mi zostało. Nie potrafię żyć bez pracy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Z plebanii udajemy się do kościoła. Proboszcz rozpoczyna modlitwę, do której się włączamy. Potem przyznaje, że lubi w ten sposób sprawdzić, czy ktoś potrafi zmówić Ojcze nasz... – I jak wam się podoba? – pyta, gdy rozglądamy się po niedużej, ale zadbanej świątyni. Z uśmiechem dodaje, że w jego parafii, jednej z najmniejszych w diecezji tarnowskiej, są trzy kościółki: jeden parafialny, drugi – zabytkowy, przeniesiony z Janowic przez ks. Mieczysława Czekaja na tutejszy cmentarz, i trzeci – ten na plebanii. Zaznacza: – O te dwa pierwsze trzeba dbać, a ten trzeci – poznać.
Przyjechaliśmy do Dzierżanin właśnie po to, aby poznać proboszcza, który jako jedyny w diecezji tarnowskiej, a może i w całej Polsce, produkuje ekologiczną żywność. W piwnicy pachnie ogórkami oraz cukinią. Półki uginają się od wypełnionych smakowitościami słoików. Kolejne czekają na przetwory.
46 sprawdzonych przepisów
– Zaczęło się od grzybów, które bardzo lubię zbierać i jeść – wyjaśnia ks. Wojciech, gdy pytam, skąd ta pasja. Wspomina, że gdy został proboszczem, zauważył w okolicznych lasach duże ilości grzybów, które zbierał i mroził. Ale znajoma podpowiedziała, jak je marynować. Dziś w piwniczce plebańskiej mamy do wyboru kilka rodzajów grzybowych smakołyków. Przekonuję się, że są pyszne, kosztując rydzów w miodzie. – Takich jeszcze nie jadłam – wyznaję i proszę o dokładkę, a proboszcz z radością podaje słoiczek.
Kolejnym etapem było zagospodarowanie parafialnej działki. To na niej ksiądz zaczął uprawiać ogórki i buraczki, wykorzystując naturalny nawóz od hodowanych kucyków. Warzywa wyrosły zdrowe, pachnące, prawdziwie ekologiczne, trzeba było tylko nauczyć się je przetwarzać. Dziś proboszcz korzysta z 46 sprawdzonych przepisów!
Reklama
W piwniczce powstają wzmacniające odporność soki, m.in. z malin, czarnej porzeczki, jabłek z miętą, ale także z: pokrzyw, dziurawca, ziela krwawnika, lipy, kwiatu czarnego bzu. Są dżemy z: wiśni, malin, dyni (z nutą pomarańczy), powidła śliwkowe. Są wina i nalewki. Jest kilkanaście rodzajów ogórków, a wśród nich „krokodylki”, po które znajomi przyjeżdżają z drugiego końca Polski. Także zrobione na kilka sposobów buraczki oraz różne sałatki mają stałych odbiorców. Ponadto kiszonki: obok ogórków i kapusty również pomidory, cukinia, dynia, marchewka, pietruszka... – Te przetwory nade wszystko są zdrowe, powstają z myślą o konkretnych osobach, rodzinach, przyjaciołach, znajomych – zapewnia ks. Kościółek i dodaje: – Przyjeżdżają z Wrocławia, Poznania, Kalisza, Gdańska, Krakowa, Tarnowa. Przekonali się, że to jest zdrowa, naprawdę ekologiczna żywność. Biorą hurtowe ilości ulubionych produktów.
Gdy zauważam, że takie zajęcia nie są typowe dla księży, ks. Wojciech przypomina, że dawniej proboszczowie na wiejskich parafiach mieli gospodarstwa. Wyjaśnia, że przetwarzaniem warzyw i owoców zajął się, żeby mieć zajęcie i aby ten ekologiczny teren wykorzystać dla dobra ludzi. Podkreśla: – Mam satysfakcję, gdy widzę, że te produkty smakują, a jeśli zaprzyjaźnione osoby po nie wracają, to wiem, że im to pożywienie służy.
Pasja nie koliduje ze służbą
Jego dodatkowa praca, którą traktuje jak hobby, nie koliduje z posługą duszpasterską. – Nie zaniedbuję parafii, mam duszpasterstwo rozbudowane: nowenna do Matki Bożej Częstochowskiej, nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego, do św. Ojca Pio, do św. Jana Pawła II, do bł. Karoliny Kózkówny, a w tym roku modlimy się także za wstawiennictwem św. Józefa – zapewnia i przyznaje, że w parafii, która liczy niecałe 400 osób, nie ma wielu ślubów, pogrzebów, chrztów, ale intencje mszalne są zapisane na rok do przodu. – Parafianie zamawiają Msze św. nie tylko za zmarłych, ale też na roczek, w rocznice ślubu czy z prośbą o błogosławieństwo Boże na czas leczenia oraz w intencji dziękczynnej za otrzymane łaski – podkreśla ks. Wojciech.
Reklama
Utrzymanie parafii z tych dochodów nie byłoby jednak łatwe, dlatego proboszcz dzieli się produktami z piwniczki plebana, a ich smakosze zostawiają ofiarę. Stanowi to finansowe wsparcie dla tutejszej wspólnoty. Dzięki temu kościół jest zadbany, pięknie wyposażony – nowe organy, dzwon, stacje drogi krzyżowej, a w jednym i drugim kościele – złocenia. Zapewnia: – Tu nie ma grosza długu! Parafianie są ofiarni, wspierają mnie na miarę swoich możliwości.
Dopytuję, jak okoliczni księża postrzegają pasję kolegi. – Jedni pytają, czy już zrobiłem ich ulubioną sałatkę, inni czasem się z tego podśmiewują, a wielu się dziwi, że się tym zajmuję. Przekonują, żebym dał sobie z tym spokój – opowiada ks. Wojciech i zauważa, że nie każdy zrozumie pasjonata, oraz zapewnia, iż jego hobby przynosi konkretne korzyści. Stwierdza: – Ta praca pomaga utrzymać parafię, mogę dzięki temu inwestować w kościół, a nawet wspierać innych. Poza tym daje mi ogromną satysfakcję, radość, że przygotowuję zdrową żywność, bez chemii. A ponadto jest to dobry sposób na wypełnienie czasu, jaki zostaje po pracy na rzecz parafian i Kościoła.
Obdarowani przetworami żegnamy się z proboszczem, który stwierdza, że szkoda marnować danego nam czasu, i przekonuje: – Trzeba go jak najlepiej wykorzystać i na modlitwę, i na pracę, zgodnie z zasadą Ora et labora.
Dwa przepisy na przetwory ks. Wojciecha zamieszczamy na str. 54