Piotr Grzybowski: Panie Ambasadorze, przez setki lat Estonia znajdowała się pod obcymi wpływami: niemieckimi, rosyjskimi, a także polskimi. Jak to się stało, że mimo braku własnego państwa zdołano utworzyć niepodległy kraj?
Martin Roger: Z pewnością proklamowanie niepodległości 103 lata temu, w 1918 r., poprzedziły procesy dość powszechne, także w innych częściach Europy. Gdy spojrzymy na połowę XIX wieku, zauważymy okres przebudzenia narodowego w Estonii, który zbiegł się w czasie z istotnymi procesami zachodzącymi w Imperium Rosyjskim. Były zatem dozwolone pewne reformy, m.in. następował szybki rozwój różnych ruchów obywatelskich, które dziś nazywamy społeczeństwem obywatelskim, powstawały różne stowarzyszenia. Dla przykładu: pierwsza estońskojęzyczna gazeta została założona w połowie XIX wieku. W 1869 r. odbył się pierwszy festiwal pieśni – z tej trwającej do dziś tradycji wszyscy jesteśmy bardzo dumni. Śpiewacy, pisarze, rolnicy tworzyli różnego rodzaju stowarzyszenia. To wszystko umocniło poczucie bycia Estończykiem, nie tylko bycia narodem chłopskim. Ponadto Estończykom udawało się coraz częściej dostać na uniwersytet, czy to w Tartu – Dorpacie czy w Rydze, czy w Petersburgu. Dzięki temu narodził się nowy rodzaj inteligencji, która później stała się fundamentem dla powstania Republiki Estońskiej.
Reklama
Czy Estonia miała swoich Paderewskich, Dmowskich...?
Oczywiście, jeszcze przed ustanowieniem niepodległości w 1918 r. mieliśmy ludzi aktywnych politycznie, którzy później zostali członkami parlamentu, rządu, a nawet głową państwa. Wielu z nich było lekarzami, adwokatami i przedstawicielami klasycznych zawodów, którzy potem uczestniczyli w sprawowaniu władzy w mieście, brali udział w radach miejskich jeszcze przed ustanowieniem niepodległości. Przykładowo: nasz pierwszy minister spraw zagranicznych Jaan Poska był burmistrzem Tallina w latach 1913-17, a więc jeszcze w czasach carskiej Rosji. Jeden z posłów Estonii w Polsce w późnych latach 20., brat mojej prababci – Otto Strandman był członkiem Rady Miejskiej Tallina, a później został ministrem spraw zagranicznych, premierem, głową państwa. Jak widać, istniała – tak jak w Polsce – cała klasa ludzi aktywnych w polityce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Po latach podporządkowania Rosji w 1991 r. Estonia ogłosiła swoją niepodległość. Przed jakimi wyzwaniami stanęła?
Mówimy o ok. 50 latach okupacji, ponieważ utraciliśmy niepodległość w 1940 r., a odzyskaliśmy ją w 1991 r. Pierwszy okres był, oczywiście, dość trudny i pełen wyzwań, jasne były jednak intencje estońskiego rządu, który dążył do szybkiej reintegracji z Europą, z Zachodem w ogóle. Musieliśmy odbudować strukturę gospodarczą, opanować inflację, przeorientować nasz handel, głównie na kraje UE, przyciągnąć zagraniczne inwestycje, rozpocząć prywatyzację firm, stworzyć w zasadzie całkowicie nowe środowisko prawne. Dużym problemem była np. reforma własności. W latach 90. XX wieku nie brakowało wyzwań, mieliśmy jednak szczęście mieć młodych, energicznych polityków, zupełnie nową klasę polityczną z jasną wizją tego, dokąd Estonia powinna zmierzać.
Reklama
Jakie argumenty, cele stanęły za przystąpieniem do inicjatywy 3M?
Uważam, że Inicjatywa Trójmorza może się przyczynić do postępu gospodarczego regionu i być uzupełnieniem naszych wspólnych działań w obrębie UE. Ważne jest dla nas również to, że w jej ramach angażujemy się we współpracę ze Stanami Zjednoczonymi. Ogólnie rzecz biorąc, zwiększyliśmy konkurencyjność regionu, będzie on również bardziej atrakcyjny gospodarczo. Te cele naprawdę mają sens. Teraz pozostało je zrealizować za pomocą praktycznych działań.
Mają Państwo jeden z większych wzrostów PKB w UE. Co za tym stoi?
Przez 30 lat od odzyskania niepodległości udało nam się przyciągnąć dużą liczbę bezpośrednich inwestycji zagranicznych (FDI). Z pewnością pomogła w tym bliskość krajów skandynawskich, zwłaszcza Finlandii i Szwecji. Mamy wiele inwestycji pochodzących z tych krajów, które obejmują nie tylko kapitał, ale także wiedzę, kontakty i technologię. Myślę, że Estonia ma dobrze wykwalifikowaną siłę roboczą. Od początku udało nam się stworzyć czystą i przejrzystą administrację publiczną, apolityczną służbę cywilną, przyjąć nowe technologie, aby stać się narodem cyfrowym. Mieliśmy otwartość na nowe pomysły. Oczywiście, małemu krajowi niekiedy łatwiej jest być elastycznym, szybkim, ale z pewnością nie ma dla nas innej drogi niż właśnie otwartość na nowe pomysły. Jesteśmy otwarci na handel; jesteśmy otwarci na nowe idee. Myślę, że jest to klucz do wzrostu gospodarczego.
Reklama
Na ile estoński CIT (system podatkowy dla osób prawnych) pomaga w rozwoju gospodarki Waszego kraju?
Estoński system, który funkcjonuje u nas od 2000 r., jest nieco inny niż ten, który przyjęła Polska. Naszą podstawową ideą jest opodatkowanie zysków nie w momencie ich wypracowania, ale w momencie ich podziału. To miało pozytywny wpływ na wolumen inwestycji, ogólnie rzecz biorąc, oraz na produktywność i wzrost PKB. W Estonii bardzo cenimy sobie prostotę. Nasz system podatkowy jest łatwy do zrozumienia. A jeśli jest on zrozumiały dla podatników, to prawdopodobieństwo, że ludzie będą dobrze płacić podatki, jest również większe. Ponadto jest łatwy do administrowania. Staraliśmy się zaprojektować go w taki sposób, aby istniała niewielka liczba wyjątków, by był dość jednolity. Podsumowując – wnioski z naszych doświadczeń są pozytywne, w przeciwnym razie nie stosowalibyśmy tego systemu przez 21 lat.
Dzielicie się swoim doświadczeniem z Polską?
O tak. Odbyły się spotkania specjalistów z Estonii i Polski, a polski wiceminister przyjechał w tym celu do Estonii. Ale oczywiście to Polska zdecyduje, co zrobić z własnym systemem.
Czy z perspektywy Estonii Nord Stream 2 zagraża Europie?
W tej kwestii nasze stanowisko jest dość podobne do polskiego. Uważamy, że jest to projekt geopolityczny, który nie służy realizacji celów unii energetycznej UE. Nie leży on w interesie jej polityki energetycznej i bezpieczeństwa energetycznego. Jednym z celów tej polityki jest dywersyfikacja i powinniśmy dążyć do zmniejszenia uzależnienia od zewnętrznych dostaw energii, a gazociąg Nord Stream 2 zależność UE od rosyjskiego gazu tylko zwiększa. Myślę też, że jest to projekt dzielący Europę i więzi transatlantyckie.
Jak zatem Estonia chce sobie zapewnić niezależność energetyczną?
Zapewniliśmy sobie niezależność przez produkcję energii elektrycznej z łupków bitumicznych – minerału, który można znaleźć w północno-wschodniej części Estonii, a także przez ogrzewanie przy użyciu biomasy. Oczywiście, w przypadku innych paliw jesteśmy uzależnieni od importu, np. gazu ziemnego, benzyny do samochodów czy ropy naftowej. Ze względu na nowe cele klimatyczne musimy jednak zredukować emisję gazów cieplarnianych, zmniejszamy więc produkcję energii elektrycznej z łupków bitumicznych, co spowodowało już spadek emisji gazów cieplarnianych w Estonii. Alternatywą stała się dla nas energia odnawialna – lądowe, a w przyszłości także morskie farmy wiatrowe oraz biopaliwa. Istotne są również zabezpieczenie odpowiednich transgranicznych linii przesyłowych z naszymi sąsiadami oraz dywersyfikacja tras przesyłu gazu ziemnego. Tutaj Polska odgrywa ważną rolę w kwestii GIPL, który jest łącznikiem między Polską a Litwą, ale także Baltic Pipe, który Polska wraz z krajami nordyckimi rozwija. Reasumując, przejście na odnawialne źródła energii, jak również połączenia elektryczne i gazowe, rynek energii elektrycznej i gazu zintegrowany z naszymi przyjaznymi sąsiadami – zapewnią Estonii niezależność energetyczną. Zmiany są w toku zarówno dla Estonii, jak i dla Polski.
Największe wyzwania dla współpracy między naszymi krajami?
Myślę, że mamy solidne historyczne podwaliny dla naszych stosunków. Przeszliśmy kilka podobnych ścieżek w historii XX wieku, a także, oczywiście, mamy historyczne więzi sięgające znacznie dalej, do XVI-XVII wieku. Mamy też podobne spojrzenie na kwestie bezpieczeństwa. Musimy wspólnie pracować nad sfinalizowaniem połączeń transportowych i energetycznych, aby połączyć Estonię i inne kraje bałtyckie z Europą kontynentalną. Istnieje również duży potencjał we współpracy gospodarczej, aby wprowadzić nasze firmy na wzajemne rynki. Dzieją się ciekawe rzeczy – już teraz rośnie liczba estońskich firm technologicznych zainteresowanych polskim rynkiem. Mam nadzieję, że w miarę wychodzenia z pandemii COVID-19 zwiększy się liczba turystów z Estonii przyjeżdżających do Polski i turystów z Polski odwiedzających Estonię. Jeszcze przed pandemią obserwowaliśmy stały wzrost wymiany turystycznej. Staramy się wykorzystać każdą okazję, aby przybliżyć Estonię Polakom. Estonia ma wielką sympatię dla Polski. Czuję też sympatię Polski dla Estonii, więc jest to dobra podstawa do rozwoju tych relacji przez następne 100 lat – obchodzimy właśnie 100. rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych między naszymi państwami: Polska uznała Estonię listem z 31 grudnia 1920 r., który minister spraw zagranicznych Polski wysłał do swojego estońskiego odpowiednika – Otto Strandmana.
Martin Roger prawnik, od września 2018 r. ambasador nadzwyczajny i pełnomocnik Republiki Estońskiej w RP