Na mocy kapłaństwa Chrystusowego każdy z nas jest wezwany do dawania świadectwa swoim życiem i słowem. Każdy z nas zatem ma w sobie powołanie do bycia prorokiem. Głoszenie słowa Bożego wpisane jest w naszą chrześcijańską codzienność. W Starym Testamencie Bóg powoływał wybranych ludzi do przekazania swojego słowa. Wiemy, że nie było to – i dziś także nie – powołanie łatwe. Prorok nie jest postawiony po to, aby nas chwalić, ale po to, by upominać, by wytknąć nam błędy oraz wezwać do opamiętania i nawrócenia. Dziś, czytając słowo Boże, każdy z nas powinien odkryć w sobie charyzmat proroka, nauczyciela rozpoznającego dobro i zło, mającego odwagę powiedzieć drugiemu: idziesz złą drogą, musisz się zmienić, musisz odstąpić od zła, które czynisz. Sam będąc prorokiem, musisz dostrzegać proroków, których Bóg posyła do ciebie. Najpierw musisz posłuchać Boga, by potem mówić o Nim innym.
Lektura dzisiejszego tekstu z Księgi proroka Ezechiela może zastanawiać, czy misja prorocza nie ma czasami znamion misji „samobójczej”. Idzie on do ludu buntowniczego „o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach”, do ludzi, którzy od pokoleń sprzeciwiali się Bogu. Czyż i nie nas Bóg stawia wobec takich ludzi? Czy czasami nie czujemy się jakby wyobcowani spośród mających za nic przykazania czy Boga? Czy w miejscach pracy, na spotkaniach towarzyskich nie czujemy się nieraz jakby „nie z tego świata”? Prorocy nie mieli łatwego życia – i my też takiego mieć nie będziemy. „Oścień dla ciała”, „wysłannik Szatana” – są nam dane po to, by nigdy nie wynosić się nad brata swego. Moja słabość ma mi pomóc w mojej świętości, bo nic tak nie wbija w pychę jak poczucie wyższości, bycia lepszym. Jest jeszcze jedna pokusa buntu wobec Bożego głosu: „Znamy cię i co ty nam powiedzieć możesz?”. Zawsze winniśmy znać swoje słabości i stawać przed Bogiem w pokorze, ale kiedy przychodzi słowo Boże, pokazujące nam nasz grzech, przychodzi pokusa skupienia się na tym, kto mówi, a nie co mówi. Słuchacze z rodzinnej miejscowości Jezusa, choć zachwyceni Jego mądrością i cudami, które uczynił, szybko skupili się na tym, co ludzkie; bardzo szybko przyszedł opór wobec usłyszanego słowa i cudów. Widzieli w Nim jedynie cieślę, syna Maryi, zatrzymali się na tym, co ludzkie, nie rozpoznali w Nim proroka, jak sam Jezus powiedział, czując się zlekceważonym. Jeśli zatem spotykamy w życiu ludzi, którzy chcą nas podprowadzić do Jezusa – może nawet czasem upominając nas – rozważmy, czy to nie ci, którzy są nam posłani do pomocy w drodze do zbawienia, a i sami miejmy odwagę z miłością podprowadzić do Chrystusa tych, którzy zbłądzili, zawsze czytelnie stając po stronie Boga, Ewangelii i Kościoła.
Pomóż w rozwoju naszego portalu