Grzegorz Kryszczuk: Jest pan inicjatorem tego projektu. Często na początku rozmowy pada pytanie – jak to się zaczęło?
Dominik Golema: Pomysł zrodził się, kiedy do Pierwszej Komunii św. przystępował nasz syn. Ustaliliśmy wtedy, że rezygnujemy z dużych prezentów i całą rodziną pojechaliśmy na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Kiedy szliśmy w Jerozolimie Drogą Krzyżową, mieliśmy ciekawe spotkanie.
Zapewne lokalni sprzedawcy ze straganów nagabywali do zakupu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W pierwszej chwili myśleliśmy, że tak. Pewien franciszkanin, u którego nocowaliśmy, ostrzegał, że w mieście, które jest nie tylko pielgrzymkowe, ale też turystyczne, jest bardzo dużo samozwańczych przewodników, którzy za drobną opłatą podpowiedzą, gdzie iść.
Kim okazała się ta osoba?
Spotkaliśmy kobietę, która zapytała, czy idziemy w stronę Bazyliki Grobu Pańskiego. Uprzedzeni ostrzeżeniem znajomego zakonnika, grzecznie odpowiedzieliśmy, że nie potrzebujemy pomocy. Jednak kobieta nalegała i w końcu przyznaliśmy się, że podążamy właśnie w tym kierunku. Ku naszemu zdziwieniu poprosiła, abyśmy w takim razie pomogli jej nieść zakupy.
To był jakiś impuls?
Reklama
I wtedy zrozumieliśmy, że Droga Krzyżowa nie jest jedynie nabożeństwem odprawianym w bocznych nawach kościoła, ale jest to wędrowanie przez miasto, bo tam właśnie spotykamy Jezusa, który prosi nas o pomoc i wsparcie. To jest wędrowanie przez miasto, bo tam mamy dawać świadectwo, wśród trąbienia samochodów i przejeżdżających tramwajów.
Czy była jakaś inna inspiracja do przygotowania Adoracyjnej Miejskiej Drogi Krzyżowej?
Opieraliśmy się też na Ekstremalnej Drodze Krzyżowej, która jest już dosyć długą i piękną praktyką. Kiedyś przeczytałem świadectwo jednego z uczestników EDK, który dzielił się radością, że jednego roku przemierzył trasę w określonym czasie, a rok później udało mu się pójść o godzinę krócej. I wtedy pomyślałem, czy rzeczywiście chodzi tylko o czas? Nie krytykuję absolutnie tej formy nabożeństwa, tylko podkreślam, że był to początek moich przemyśleń.
Które zrealizowały się dokładnie 4 lata temu.
Chcieliśmy, żeby ta droga była adoracyjna, aby przemierzać ją w swoim tempie. Niech ona nie trwa pół godziny, tylko wypełni cały Wielki Post. Może ktoś nawiedzi kościół raz na trzy dni, może codziennie. Oddajmy ten czas na dłuższą adorację. Wtedy w tym wielkim i hałaśliwym mieście spotkam żywego i prawdziwego Pana Jezusa. Dzięki rozważaniom przygotowanym przez ks. Aleksandra Radeckiego, możemy doświadczać i odkrywać to nabożeństwo w sposób niezwykły, czyniąc Wrocław jedną, wielką kaplicą adoracji.
Ks. Radecki nie potrzebuje chyba żadnych rekomendacji?
Reklama
Tak. Rozważania są wyjątkowe i przygotowane w formie przewodnika. Możemy dzięki tej książeczce, którą otrzymamy w zakrystii katedralnej, mieć konkretną pomoc w modlitwie oraz dowiedzieć się trochę więcej o historii kościoła, w którym będziemy adorować Pana Jezusa. Z relacji wielu osób, które przemierzyły w poprzednich latach AMDK, dowiedzieliśmy się, że bardzo pomocna w tym przewodniku jest podpowiedź, w jaki sposób dojechać do konkretnej lokalizacji.
Idea AMDK polega na odwiedzaniu 14 kościołów, czyli tylu, ile jest stacji drogi krzyżowej.
Jest jedna zasada, która polega na tym, że Adoracyjną Miejską Drogę Krzyżową rozpoczynamy zawsze w katedrze. Kolejne stacje zmieniają się każdego roku i próbujemy je organizować w pewnym geograficznym porządku, aczkolwiek nie zawsze się to udaje. Jeżeli zobaczymy listę kościołów w tym roku, to rozpiętość jest od Złotnik, aż po Księże Małe. Myślę, że duże odległości są dobre ze względu na ogarnięcie całego miasta modlitwą.
Oprócz przewodnika, o którym rozmawialiśmy przed chwilą, przygotowana została aplikacja na telefon.
Aplikacja pomaga nam odczytać specjalne kody QR, które są umieszczone na tych kościołach stacyjnych. Dzięki temu treści, które zawarte są w papierowym wydaniu przewodnika, wyświetlą nam się na ekranie smartfona. Jeżeli jesteśmy powołani do życia w XXI wieku, to mamy wszystkie narzędzia, które nam są dane, aby je wykorzystywać na chwałę Bożą. I nasza propozycja na Wielki Post jest jedną z takich okazji.
Czy jako organizatorzy posiadacie świadectwa osób, które już Adoracyjną Miejską Drogę Krzyżową zrealizowały?
Reklama
Pojawiały się bardzo często i dawały przysłowiowy wiatr w żagle. Zachęcały one do tego, aby w tym dziele trwać nadal, przygotowywać następne stacje i planować kolejne lata. Mieliśmy dużo głosów, żeby odkrywać kolejne miejsca we Wrocławiu i wypełniać je adoracją. Czasem były to podpowiedzi techniczne, gdzie np. umieścić tabliczkę ze stempelkiem. Trafiały się czasem świadectwa w dość nieoczekiwanym momencie.
Na przykład?
Pojechałem na adorację do kościoła, który był w zupełnie innym miejscu niż miejsce mojego zamieszkania. Była to parafia św. Franciszka z Asyżu. Panujący półmrok pozwolił mi dostrzec starsze małżeństwo. Mąż żonie świecił małą latarką na kartki naszego przewodnika stacyjnego, a ona szeptem czytała mu rozważania. Ten widok bardzo mnie poruszył, ponieważ było to świadectwo wyrażone postawą, a nie słowami. Spotkanie się z kimś, kto trzyma te same modlitwy, co ja, tworzy pewną duchową wspólnotę. I to jest bardzo mocne doświadczenie jedności.
Czyli warto wziąć udział...
Zachęcamy do podjęcia wysiłku przemierzania Adoracyjnej Miejskiej Drogi Krzyżowej, nawet w pandemii koronawirusa. Jak się okazuje, szczególnie w tym roku taka forma nabożeństwa jest dopasowana do realiów, w których żyjemy. AMDK kilka lat temu przewidziała w swojej formule wszelkie reżimy sanitarne, które są od nas dzisiaj wymagane.