Romana Wysoczańska: Gdzie się zrodziło powołanie Siostry?
S. Maria Wacława Witek: W lubelskiej parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus, która jest patronką misji. To właśnie w tej dynamicznej wspólnocie parafialnej formowało się moje powołanie.
A jakie były początki Siostry misji w Peru?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zawsze imponowała mi u św. Anieli Merici, założycielki mojego zgromadzenia, jej całkowita uległość Duchowi Świętemu i dar bliskości z ludźmi. Staram się realizować charyzmat urszulański i pracować z rodzinami w Peru. To piękny kraj, ale, niestety, pełen podziałów i kontrastów społecznych. Nasze domy urszulańskie są właśnie takie, jak samo Peru. Mamy jedną szkołę w bogatej dzielnicy, drugą w biednej i dom misyjny w jednej z tych najuboższych, położonej na obrzeżach Limy, skąd pochodzi św. Róża (1586 – 1617). To pierwsza święta Kościoła katolickiego, która urodziła się w Ameryce Południowej. Innym świętym znanym i kochanym przez Peruwiańczyków jest św. Marcin de Porres.
W Polsce z Peru kojarzą się dwa nazwiska franciszkanów, męczenników: o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka, którzy w 1991 r. w Pariacoto zginęli z rąk terrorystów ze Świetlistego Szlaku. Znała ich Siostra?
Reklama
Nie spotkałam się z nimi osobiście, ale miałam łaskę być w parafialnym domu braci 3 tygodnie po ich śmierci. Pamiętam książki na biurku o. Zbigniewa i leżący na podłodze plecak o. Michała ze śpiewnikami. Tamtego tragicznego dnia obaj wrócili z wycieczki z animatorami z katechezy rodzinnej. Po powrocie zdążyli jeszcze odprawić Mszę św., a potem przyszli terroryści. Po stosunkowo krótkim czasie usłyszano wystrzały...
Praca z rodziną i katecheza to główne zajęcia Siostry?
Od początku mojej obecności w Peru, tj. od 1978 r., pracowałam w katechezie rodzinnej. Byłam też nauczycielką w bezpłatnej szkole urszulańskiej im. św Józefa w Limie. Po przejściu na emeryturę pracowałam przez 14 lat wśród ubogiej ludności w Andach, na wysokości od 3300 do 4000 m n.p.m., niosąc im także pomoc materialną, zwłaszcza dzieciom niedożywionym, a przede wszystkim katechizując i przygotowując je do I Komunii św. Wielką radością było dla mnie założenie wspólnoty katechezy rodzinnej wśród moich indiańskich górali. Do dziś ewangelizujemy w ten sposób rodziny, mimo że już od 6 lat nie ma tam urszulanek.
Mimo przejścia na emeryturę Siostra nie przestaje się zajmować katechezą rodzinną, nawet w czasie pandemii. Ta metoda nie jest dobrze znana w Polsce. Na czym ona polega?
Reklama
Ta metoda katechezy zrodziła się w Chile i była odpowiedzią grupy chilijskich katechistów na nauczanie Soboru Watykańskiego II. Oczywiście jest zaakceptowana przez biskupów. Dość szybko niektórzy księża i siostry zakonne przenieśli tę metodę do Limy. W pierwszych latach naszym hasłem było: „Rodzina ewangelizuje rodziny”, które chyba najtrafniej opisuje sens tej metody. Potem biskup towarzyszący temu nowemu procesowi katechizacji doradził, by dodać jedno słowo: „Rodzina ewangelizowana – ewangelizuje rodziny”. Słusznie, bo tylko rodzina, która się opowiedziała za Chrystusem, może dać świadectwo o Nim. Dziś w całym Peru uczestniczy w katechezie kilkadziesiąt tysięcy rodzin, a w samej Limie kilka parafii. Ważna jest też dobrze zorganizowana struktura na szczeblu krajowym i diecezjalnym Kościoła.
Jak konkretnie wygląda ta katechizacja?
Formacja trwa 2 lata. Na początkowym etapie poznajemy Osobę Chrystusa, starając się przyjąć Go za naszego Pana i Zbawcę w kontekście codziennego życia. Ten etap kończy się odnowieniem chrztu, a niekiedy i chrztami niektórych dzieci, a także rodziców. Na drugim etapie pogłębiamy wiedzę o Kościele, doświadczamy jego świętości i tajemnicy. Spotkania odbywają się w małych grupach, co pomaga zrozumieć wspólnotowy wymiar Kościoła. Nauczanie Jana Pawła II pomaga trzymać się dróg nowej ewangelizacji i Słowa Bożego, tak by oświetlały one naszą pracę. Dodam, że dziś w Kościele peruwiańskim doświadczam tego, iż to naprawdę dziś wybiła godzina laikatu.
Świat zmaga się z pandemią. Jak w tych trudnych czasach funkcjonuje Kościół w Peru?
Reklama
W Peru wszystkie kościoły są pozamykane pod rygorem kary za próby zgromadzenia się w świątyni. Nie ma więc możliwości uczestniczenia w Eucharystii, w sakramencie pokuty, także we wspólnotach zakonnych. W niektórych parafiach zauważa się jednak ożywienie sprawami wiary i Kościoła, zwłaszcza u tych, którzy niegdyś uczestniczyli w katechezie. Kościół towarzyszy rodzinom, a kontakt za pomocą mediów z ludźmi przebywającymi w izolacji społecznej pomaga przejść przez ten trudny czas – często utraty pracy, środków do życia, śmierci najbliższych. Na przykład w Pachacutec, gdzie pracujemy, jest 40 dzieci, które straciły w czasie pandemii i ojca, i matkę. Mieszkają one z rodzeństwem, a pomaga im parafia, a dokładniej Caritas. Pomoc Kościoła chilijskiego jest bardzo duża, i nie tylko materialna. Jest znakiem obecności Boga, umacnia wiarę i podtrzymuje nadzieję. Peruwiańczycy czują, że nie są sami, że Bóg o nich nie zapomniał.
Wspomniała Siostra o trudnej sytuacji w Peru z powodu pandemii. Jak Międzynarodowa Wspólnota Sióstr w Limie, w której przebywa Siostra, angażuje się w pomoc dla potrzebujących?
Od początku pandemii pomagamy najuboższym rodzinom w naszych szkołach, pomagamy sąsiadom, czasem także uchodźcom z Wenezueli. Obecnie siostry, w porozumieniu z parafią w ubogiej części Limy, rozdają żywność pochodzącą ze zbiórek żywnościowych. Siostra Barbara, misjonarka, także pochodząca z Lubelszczyzny, kieruje dostarczaniem żywności, a także leków i odzieży. Siostry za zebrane pieniądze kupiły np. dwie ciężarówki ziemniaków od wieśniaków z wysokich Andów. Najpierw rozdawano je potrzebującym, ale ostatnio powstało kilkanaście kuchni wspólnotowych, przygotowujących posiłki z tych ziemniaków i innych produktów, które docierają dzięki Bożej Opatrzności.
A co ze szkołami?
Rok szkolny w Peru rozpoczyna się w marcu, a kończy przed Bożym Narodzeniem. W tym roku prawie od pierwszych dni szkoły są pozamykane. Nauczanie odbywa się zdalnie, ale wiele dzieci nie uczestniczy w zajęciach szkolnych on-line, bo nie wszystkich rodziców stać na opłacenie internetowego abonamentu. W listopadzie dzieci mogły wychodzić do parku, grać w piłkę. Teraz mogą wyjść na zewnątrz tylko na 30 min w towarzystwie osoby dorosłej.
A my w Polsce narzekamy na obostrzenia...
Czasem nie zastanawiamy się nad tym, że inni mają jeszcze gorzej niż my. Myślę, że Pan Bóg chce, byśmy, jako dzieci jednego Ojca, pamiętali o sobie nawzajem i uczyli się każdego dnia, tego by żyć jak bracia.
S. Maria Wacława Witek
urszulanka Unii Rzymskiej, z pochodzenia lublinianka