"W ośrodku Jeevodaya przebywa i mieszka obecnie około 400 osób,
w większości są to dzieci chore na trąd i sieroty pozostawione po
śmierci pacjentek. Jest tu przedszkole, szkoła i szpital. Sercem
Jeevodaya jest kościół, modlą się w nim wszyscy: katolicy, muzułmanie
i hinduiści. Ostatnio przyszedł Ganesh, 21 letni chłopak, który wcześniej
był leczony nie wiadomo gdzie, ale na pewno w niewłaściwy sposób.
Jest wychudzony, ma opuchnięte dłonie, stopy i twarz. I bardzo smutne
oczy; on wie, że skończyło się dla niego normalne życie" -
lek. med. Magdalena Rojek.
Ośrodek dla trędowatych w Jeevodaya położony jest w centralnej
części Indii i niemal sąsiaduje on z państwowym centrum leczenia
trądu, w którym chorych można policzyć na palcach "bo ponoć w Indiach
trąd już zwalczono", a przejawy choroby są jedynie śladowe. Założycielem
ośrodka był polski pallotyn o. Adam Wiśniewski, a kiedy zmarł przed
trzynastu laty, jego obowiązki przejęła pani dr Helena Pyz, która
odwiedzając na wiosnę Polskę, zaproponowała młodej absolwentce medycyny
Magdzie Rojek pracę wolontariuszki w ośrodku. Po mozolnej, na szczęście
zakończonej sukcesem, zbiórce funduszy na wyjazd i potrzeby ośrodka,
młoda lekarka udała się pod koniec października do Indii. Lubelska
wolontariuszka wywodząca się z szeregów Katolickiego Stowarzyszenia
Młodzieży i Lubelskiego Centrum Wolontariatu w dniu swego wyjazdu
nie ukrywała strachu i niepewności tego, co na nią czeka w Indiach,
jednak z wielkim przekonaniem podkreślała: "Wykształciłam się na
lekarza i zawsze chciałam pomagać ludziom - teraz mam szansę".
Jeevodaya jako jeden z nielicznych, jeżeli nie jako jedyny
ośrodek, umożliwia chorym nie tylko w miarę możliwe ale także normalne
życie. Źródłem utrzymania tak dużego ośrodka są darowizny pochodzące
ze zbiórek przeprowadzanych wśród Polonii w USA, Europie i oczywiście
w Polsce. Sekretariaty Jeevodaya działają w Krakowie i Warszawie,
gdzie zawsze można złożyć "wdowi grosz" na pomoc ponad 35. 000 ludziom,
objętym leczeniem i opieką przez ośrodek. Od kilku lat także Lublin
dołączył do - niestety wciąż za małej - liczby miast wspierających
na różne sposoby Jeevodaya. Lubelską promotorką pomocy ośrodkowi
jest pani dr Elżbieta Krukowska z KUL. To jej zaangażowanie zaszczepiło
w młodych studentach KUL-u chęć pomocy trędowatym. Wielu mieszkańców
Lublina kojarzy bardzo celnie zbiórkę na Jeevodaja z kiermaszem ciast,
organizowanym od kilku lat przez duszpasterską grupę pomocy potrzebującym,
na czele której stały wówczas studentki KUL Monika Wójcik i Ewa Ćwir.
Pomysł okazał się "zaraźliwy" i w ślad za lubelskim KSM poszło kilka
miejskich parafii organizujących corocznie zbiórkę ofiar na liczne
potrzeby ośrodka w Jeevodaya.
W roku bieżącym taka zbiórka została przeprowadzona w postaci
wielkiej loterii przy kościele rektoralnym Świętego Ducha w Lublinie.
W dniach od 28 stycznia do 2 lutego br. członkowie Koła Katolickiego
Stowarzyszenia Młodzieży przy Świętym Duchu zapraszali wszystkich
chętnych na loterię, której los można było kupić za symboliczne 2
złote. Jak podkreśla jedna z organizatorek akcji Magda Bień, wszystkie
loteryjne fanty były darami lubelskich sklepów i hipermarketów, a
ich różnorodność i wartość była bardzo różna. W bardzo dużej liczbie
ok. pięciuset fantów znalazły się popularne pluszaki, płyty kompaktowe,
kasety i bardzo wiele innych zabawnych, a niekiedy cennych drobiazgów.
Finał akcji pomocy dla Jeevodaja nastąpił w piątek w święto Ofiarowania
Pańskiego; organizatorom udało się zebrać 1880 zł.
Chorzy potrzebujący naszej pomocy w Jeevodaja, oprócz tak
bardzo potrzebnych na działalność ośrodka pieniędzy, otrzymali od
organizatorów przedsięwzięcia i jego uczestników jeszcze jeden wielki
dar w postaci swojej pamięci i zatroskania. W tych przejawach pamięci
o chorych na trąd i pracujących wśród nich naszych rodaków dostrzec
można ewangeliczną posługę drugiemu człowiekowi, który z ufnością
puka w często twarde drzwi ludzkiego serca, mając nadzieję na pomoc
i modlitewną pamięć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu