- Ależ to koszmarnie wygląda! - mężczyzna w średnim wieku głośno daje wyraz swej dezaprobacie wobec paskudnych graffiti, szpecących nową elewację zabytkowej kamienicy.
- To jeszcze pan innych paskudztw nie widział... - odpowiada starszy pan.
Dialog toczy się w tramwaju, jadącym akurat przez centrum Żoliborza.
- A kto tam młodym się przeciwstawi - odzywa się niska kobiecina. - Nawet policja ich nie upilnuje.
- Bo to nie sprawa policji, ale rodziców - mówi pan, który rozpoczął rozmowę. - W Ameryce podjęli walkę z grafficiarzami.
- Ciekawe, jak? - nieco ironicznie pyta starszy pan. - Przy każdym domu szeryfa postawili? Chce pan powrotu państwa policyjnego? Dziękuję, przerobiliśmy to już za komuny.
- Nie szeryfa, ale małą kamerę, i nie chcę powrotu państwa policyjnego, tylko państwa prawa i poszanowania własności wspólnej - cierpliwie wyjaśnia mężczyzna, który głośno krytykował graffiti. - W
Nowym Jorku tak zrobili. Zamontowali kamery, ustalili tożsamość sprawców, i oni, a w praktyce ich rodziny, musiały odnowić albo zapłacić tysiące dolarów za malowanie elewacji, i się skończyło! Ludzie
nawet podawali władze miasta do sądu - nic nie pomogło. Sprawa prosta: zniszczyłeś, to teraz płać.
Brak poszanowania dobra wspólnego to jedna z największych bolączek Trzeciej Rzeczypospolitej. Widoczny jest zarówno na najwyższych szczeblach władzy, gdy politycy i menadżerowie źle zarządzają powierzonym
im majątkiem państwa, jak i na socjalnych nizinach, czyli na wybrykach chuliganów, pseudo-kibiców, wandali.
Bezkarność rozzuchwala sprawców. Pokazuje, kto tu ma władzę. W Polsce - w praktyce - wolno, nie obawiając się konsekwencji - niszczyć mienie społeczne. Co kto komu za to zrobi? Kto ustali sprawców?
Kto ich złapie? Kto osądzi? Co im grozi?
Mam wrażenie, że żyjemy w przedziwnym państwie, rozciągniętym między dwoma biegunami: realną rzeczywistością a jakimś absurdem, paranoją, destrukcją. Zło zawsze było, jest i będzie obecne w doczesnym
wymiarze ludzkiej egzystencji; w pewnym sensie wpływa również na kształt życia społecznego, politycznego. Problem w tym, by mu nie ulec, ale podjąć zmaganie o tworzenie lepszego, piękniejszego świata.
Pomóż w rozwoju naszego portalu