Reklama

Głos z Torunia

Betlejem dla ludzi

Dom nadziei, dom marzeń, Betlejem, gdzie rodzi się nowy człowiek, to tylko kilka określeń miejsca, w którym mieszkańcy zmieniają swoje życie i stają się innymi ludźmi.

Niedziela toruńska 52/2020, str. IV

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Archiwum ośrodka „Mateusz”

Święta Bożego Narodzenia w „Mateuszu” mijają w rodzinnej atmosferze, pełnej ciepła i bliskości

Święta Bożego Narodzenia w „Mateuszu” mijają w rodzinnej atmosferze, pełnej ciepła i bliskości

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ośrodek „Mateusz” to miejsce resocjalizacji i readaptacji dla kobiet i mężczyzn, powracających z terapii uzależnień i zakładów karnych. W Toruniu ośrodek istnieje już od 11 lat. Na nogi stanęło tu ponad 180 mężczyzn, a w Grudziądzu około 20 kobiet. W domu, ponieważ mieszkańcy nie lubią określenia „ośrodek”, panuje wielka życzliwość, wzajemna pomoc i szacunek. Tutaj stają się lepsi.

Nikt im nie mówi, co mają robić. Sami wiedzą, co do nich należy. Każdy z mieszkańców miał swój dom, nieważne jaki. Wiedzą, że trzeba posprzątać, ugotować obiad, napalić w piecu. Czują się tu swobodnie, są obdarzeni ogromnym kredytem zaufania, ale to ich wybór, czy dobrze go wykorzystają.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Waldemar Dąbrowski, założyciel „Mateusza”, ma świadomość, że jest to dom dla tych, których nikt nie chciał. Są to często ludzie pokaleczeni życiowo, najczęściej nie z własnej winy. Żyli bez żadnych wzorców i normalny świat był dla nich niedostępny. Zaakceptowali ten stan rzeczy i nawet nie próbowali poprawić swojej sytuacji, zostawali w swoim świecie. Mimo konsekwencji, odbywanych wyroków w zakładach karnych, akceptacja tego stanu powodowała, że idąc do więzienia, szukali lepszych, innych rozwiązań, od bardziej doświadczonych przestępców. Nie skupiali się na tym, żeby pójść do lepszego świata, bo to wymagałoby od nich wiele pracy.

Mateusz

Reklama

Wiele lat temu Waldemar wychowywał głuchoniemego chłopca o imieniu Mateusz. Zdawał sobie sprawę, że wielu rzeczy on nie doświadczy. Starał się zapewnić mu choć namiastkę tego, co przez jego ograniczenia było dla niego niedostępne. Mateusz, kiedy jeździł na łyżwach, pływał czy jeździł na rowerze, okazywał ogromną radość, że może i potrafi robić te rzeczy. To powodowało poczucie ogromnej dumy i było bardzo miłe. Waldemar pokazał mu coś, on to zrobił, korzystał z tego i sprawiało mu to radość. Tu, w domu, jest bardzo podobnie. Ci ludzie, trafiając tutaj, są bardzo zagubieni, wycofani i nieufni – tak jak Mateusz. Podjęcie decyzji, czy mogą zaufać drugiemu człowiekowi, to jest proces. Ich wewnętrzny rozwój jest dla Waldemara wielką radością, daje mu przyjemność to, że patrzy na człowieka, który podnosi wysoko głowę, wypina pierś do przodu i mówi: „To jestem ja, prawdziwy!”.

Jeżeli człowiek mówi, że warto jest żyć, to tak, jakby sobie wybaczył. Takie słowa cieszą mnie najbardziej.

Podziel się cytatem

Różne drogi

Beata, kiedy wychodziła na wolność, miała w głowie wiele myśli. Podjęła decyzję, że nie wróci do przestępczego świata, chce z tym skończyć i zapomnieć o tym, co było raz na zawsze. – Chcę w końcu dojść do siebie, odzyskać swoją wolność, być wartościową kobietą, a nie ciągle słuchać wyzwisk, chcę normalnie żyć i pracować. Zgłosiłam się do pani z opieki postpenitencjarnej z prośbą o znalezienie pobytu gdziekolwiek i tak trafiłam tutaj – wspomina. „Mateusz” jest dla niej domem, w którym jest u siebie, czuje się szanowana, dostaje pomoc i może służyć drugiemu człowiekowi. W dniu opuszczania zakładu karnego pan Waldek czekał na nią pod bramą. Kiedy się zobaczyli, mocno ją przytulił, jak prawdziwy ojciec. Popłakała się ze wzruszenia, ponieważ to było coś, czego potrzebowała. Potem pojechali do Torunia.

Reklama

Drugi z mieszkańców, Artur, jest tutaj od niedawna. Planuje na początek podjąć jakąś pracę, stanąć na własne nogi. Chce wrócić do społeczeństwa, ale ma świadomość, że po kilku latach może to być naprawdę ciężkie. Chciałby spłacić zadłużenie, wynająć z czasem jakieś mieszkanie. – Po wyjściu z zakładu karnego miałem wybór: przyjechać tutaj, iść do schroniska dla bezdomnych albo wrócić do znajomych z więzienia, co skończyłoby się powrotem do bagna pewnie po bardzo niedługim czasie. Zamykam ten rozdział całkowicie. Lepiej unikać tego środowiska. Teraz jest czas, aby z tym doświadczeniem życiowym pójść w dobrą stronę, nie zmarnować tej szansy i czasu, które są mi dane – mówi zdecydowanie.

Świąteczny czas

Jak wyglądały ich wcześniejsze święta? Dla mieszkańców „Mateusza” jest to ciężki temat, mają złe wspomnienia z dzieciństwa lub późniejszego życia. W ZK niektórzy ludzie uciekają od świąt, chcieliby przespać ten czas i nie myśleć, ale nie do końca się to udaje, bo w telewizji ktoś się dzieli opłatkiem, śpiewają kolędy, jest rodzinnie.

Podjęcie decyzji, czy mogą zaufać drugiemu człowiekowi, to jest proces.

Podziel się cytatem

Waldemar wspomina, że był tu w domu pewien mężczyzna, który w Wigilię przed przełamaniem się opłatkiem zniknął mu z oczu. Zaczął go szukać i kiedy go znalazł, podczas rozmowy mężczyzna zaczął płakać, ponieważ ten dzień kojarzył mu się tylko z alkoholem, wyzwiskami, chodzeniem po ulicach i zaglądaniem ludziom do okien, jak spędzają rodzinnie święta i dzielą się opłatkiem. Dla tych ludzi to często traumatyczne przeżycia, niosą ten ból z przeszłości czasem całe życie. Te dni kojarzą się im z przykrością. Byli pijani, głodni, odsiadywali karę w więzieniu, jako dzieci się chowali, bo przyszedł tata z kolegami i była libacja.

Reklama

Artur nie przeżywał świąt od 18 lat, był cały czas sam. Wcześniej obrał taki styl życia, że co ukradł, to było jego. Nie miał nikogo, kto przyszedłby do niego i dał mu coś do jedzenia albo do ubrania. Sam musiał coś sobie zorganizować. Okres świąt był dla niego dodatkowo ciężki, bo duże sklepy były pozamykane, więc trudniej było coś ukraść. – Siedziało się samemu gdzieś po piwnicach, strychach, pustostanach, bez bliskich ludzi. Im więcej piłem, tym bardziej schodziłem na dno, wstydziłem się w takim stanie jechać do rodziny na święta i piłem dalej. Teraz stwierdziłem, że trzeba inaczej i jestem za to wdzięczny Panu Bogu – mówi ze łzami w oczach.

Niegasnąca nadzieja

Święta Bożego Narodzenia wlewają nadzieję w serca założyciela i mieszkańców „Mateusza”. Waldemar chciałby, aby były one choć w jakimś stopniu podobne do świąt z jego rodzinnego domu, gdzie się wychowywał. Tam każde święta były czasem szczególnym, były świętem w pełni tego słowa znaczeniu. Zapach pasty do podłogi, pieczonego ciasta, mięs i innych potraw, wzajemna życzliwość i dobro przekazywane sobie nawzajem tworzyły świąteczną i rodzinną atmosferę. Tutaj jest choinka, dobre jedzenie, ciepło i wspólnota ludzi, którym na sobie zależy.

– Tu, w domu, staramy się, żeby czas świąt przemijał w miłej atmosferze, gdzie wszyscy biorą udział w przygotowaniach, potem siadają wspólnie do stołu. Każdy dostaje mały prezent, głównie to, czego ludziom brakuje, np. spodnie, skarpety, koszulki, kosmetyki, słodycze i owoce. Zależy mi, aby dni świąt były dla nich wyjątkowe, ciepłe i pomagały minimalizować koszmary z przeszłości – zapewnia. Mieszkańcy, kiedy wspominają święta w swoich domach rodzinnych, często płaczą. Podczas rozmów otwierają się, mówią, co ich boli i wyrzucają ten ból z siebie. Dzielenie się opłatkiem też pomaga w oczyszczeniu. Mają tu ciszę, uczą się przebaczenia, mogą przemyśleć swoje życie, by zacząć ufać sobie i innym oraz postrzegać ludzi w nowy sposób. – Jeżeli człowiek mówi, że warto jest żyć, to tak, jakby sobie wybaczył. Takie słowa cieszą mnie najbardziej – podkreśla Waldemar.

2020-12-19 20:15

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nie wchodźmy w "szarą strefę", która pochodzi od złego

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Joanna Adamik/Archidiecezja Krakowska/www.flickr.com

- Wysławiajmy Boga w Jego świętych męczennikach, począwszy od Szczepana i prośmy dla siebie o moc i odwagę do dawania jednoznacznego świadectwa, bo dzisiejszy świat robi wszystko, aby nie było w nas i naszej kulturze pojęcia prawdy - mówił we wtorek metropolita krakowski.

Abp Marek Jędraszewski przewodniczył uroczystościom odpustowym w krakowskim kościele św. Szczepana. W czasie wygłoszonej homilii mówił o tym, jak bardzo życie świętego męczennika złączyło się z losem samego Jezusa.
CZYTAJ DALEJ

Zmarł ks. Marek Mekwiński. Kapłan zasłabł podczas wycieczki górskiej na Śnieżnik

2025-03-08 21:00

[ TEMATY ]

śmierć

śmierć kapłana

FB parafii pw. Trójcy Świętej w Bożnowicach

Ks. Marek Mekwiński

Ks. Marek Mekwiński

Jak podaje FB parafii pw. Trójcy Świętej w Bożnowicach, zmarł proboszcz parafii ks. Marek Mekwiński. Kapłan zasłabł podczas wycieczki górskiej na Śnieżnik. Mimo reanimacji ks. Marek zmarł. Przeżył 57 lat życia i 32 lata kapłaństwa.

Ks. Marek Mekwiński urodził się 10 października 1967 roku we Wrocławiu. Święcenia kapłańskie przyjął w 23 maja 1992 roku. Na swoją pierwszą placówkę wikariuszowską skierowany został do parafii pw. św. Jana Apostoła i Ewangelisty w Oleśnicy. Posługę w tej parafii pełnił do roku 1993 i mianowany w parafii św. Agnieszki we Wrocławiu Maślicach [1993-1999]. W latach 1999 -2002 był wikariuszem w parafii pw. św. Józefa Oblubieńca NMP w Świdnicy. W latach 2002 -2006 był wikariuszem w parafii pw. św. Mikołaja w Brzeziej Łące. Jako wikariusz był także w parafii św. Franciszka z Asyżu [2006 - 2008]. Od sierpnia 2008 roku był proboszczem parafii pw. Trójcy Świętej w Bożnowicach. W latach 1995 - 2004 był diecezjalnym moderatorem Domowego Kościoła. Przez wiele lat był także moderatorem wspólnoty Agalliasis we Wrocławiu.
CZYTAJ DALEJ

81. rocznica zagłady Huty Pieniackiej

2025-03-13 10:21

Marian Boczar

Uczestnicy złożyli hołd ofiarom

Uczestnicy złożyli hołd ofiarom

W niedzielę, 9 marca 2025 r. w Przemyślu odbyły się uroczystości z okazji 81. rocznicy zagłady Huty Pieniackiej. Centrum spotkania stała się uroczysta Eucharystia, której przewodniczył senior Archidiecezji Przemyskiej abp Józef Michalik.

Modlitwa odbyła się w kościele pw. Świętej Trójcy, przy klasztorze sióstr benedyktynek w Przemyślu, stąd na uroczystości wszystkich zgromadzonych – przedstawicieli władz, służb mundurowych, organizacji i pocztów sztandarowych, ale też obecnych mieszkańców miasta – powitał proboszcz parafii ks. Arkadiusz Jasiewicz.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję