Często nazywała siebie konwalią leśną i obiecywała, że większe możliwości pomagania ludziom i wypraszania łask będzie miała z nieba, stamtąd zrzucając niejako płatki konwalii. Dziś ta obietnica spełnia się, ponieważ 9 listopada w archidiecezji warszawskiej rozpoczął się proces beatyfikacyjny s. Wandy Boniszewskiej (1907 – 2003) ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, mistyczki i stygmatyczki, która cierpiała za innych i ratowała dusze kapłanów. Postulatorem procesu beatyfikacyjnego został ks. Michał Siennicki SAC. Zmarła w opinii świętości, a jej życie nie było pozbawione trudu i prób. Dziś niezmiennie uczy nas, że nawet w trudnych warunkach trzeba pamiętać o Bogu i Jego miłości oraz nie przestawać mówić o Nim słowami i postawą życia.
Ślady w Częstochowie
Siostra Wanda wraz z s. Rozalią przyjechała do Częstochowy 14 grudnia 1966 r. i była tu do 1988 r. Większość lat były razem. Wówczas domy zakonne znajdowały się przy ul. Jasnogórskiej, ul. Księżycowej i III alei Najświętszej Maryi Panny. Siostra Rozalia była jak anioł dla s. Wandy, opiekowała się nią, była świadkiem wielu ekstaz, prała rzeczy, przewijała rany itp., a także towarzyszyła jej duchowo. Była dyskretna, nawet gdy w późniejszym wieku traciła pamięć, nigdy nie opowiadała o s. Wandzie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W listopadzie 1980 r., gdy wysiadała z autobusu w Częstochowie, została potrącona przez przyczepę i złamała szyjkę kości biodrowej. Następstwem tego zdarzenia były siedmiogodzinna operacja w maju następnego roku i długie leżenie z nogą na wyciągu.
Mówią współsiostry
W czasie pobytu s. Wandy Boniszewskiej w Częstochowie s. Cecylia Dudzik była we wspólnocie Sióstr od Aniołów w Sosnowcu. Wspomina, że spotykała s. Wandę sporadycznie, np. gdy przyjeżdżała na spotkania katechetyczne. – Zawsze była miła, otwarta, zainteresowana tym, co dzieje się w zgromadzeniu, jak siostry się czują. Mniej mówiła o sobie, a bardziej interesowała się wspólnotą, katechezą, bo sama była katechetką – powiedziała Niedzieli s. Cecylia. Podkreśliła również jej zatroskanie o zgromadzenie, o Kościół i o parafię (Siostry od Aniołów mieszkały m.in. na terenie parafii św. Jadwigi Królowej w Częstochowie). Opowiadała, że pierwszy raz spotkała s. Wandę, gdy była w szkole średniej, podczas rekolekcji w Częstochowie. Tam siostry przygotowały obiad dla dziewcząt. Z tego okresu zapamiętała uśmiechnięte twarze sióstr. Już jako siostra od Aniołów przyjechała do Częstochowy podczas drugiej pielgrzymki św. Jana Pawła II do ojczyzny. Wówczas współsiostry udostępniły swój pokój, a same całą noc nie położyły się, tylko siedziały na krzesłach, ponieważ uznały to za ofiarę na rzecz pielgrzymki papieża i sióstr. Podkreśliła, że dom sióstr był otwarty na gości, również świeckich.
Siostra Halina Skubisz spotkała s. Wandę w Częstochowie i Chylicach. O tych spotkaniach powiedziała krótko: – To, co zostało mi w pamięci, to ogromny pokój.
W pamięci kapłana
Opatrzność Boża sprawiła, że ks. prał. Jan Batorski (w latach 1982-89 wikariusz parafii św. Stanisława Kostki w Częstochowie, obecnie proboszcz parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Myszkowie), był spowiednikiem s. Boniszewskiej. – Byłem w pokoju s. Wandy w Konstancinie przed jej śmiercią. Wówczas zobaczyłem twarz anioła. Uznaję to za łaskę. Potem modliłem się nad jej grobem w Konstancinie – powiedział ks. Batorski. Siostrę od Aniołów zapamiętał jako skromną i rozmodloną, która nie żaliła się, a przecież trudnych doświadczeń w jej życiu nie brakowało. – Wszystko przeżywała w zjednoczeniu z Bogiem – podkreślił ks. Jan i dodał: – Cieszę się, że już jest służebnicą Bożą, a kiedy Kościół oficjalnie uzna jej świętość, będę miał szczególną pośredniczkę w niebie i będę mógł prosić o łaski u Boga przez jej wstawiennictwo.