Dawno dawno temu, w czasach niemal mitycznych, w niektórych krajach pozostających pod wpływem buddyzmu królowie dążyli do zapewnienia swym poddanym warunków sprzyjających osiągnięciu nirwany. Obowiązkiem
króla była ochrona dharmy, czyli nauki Buddy i sanghi, czyli wspólnoty mnichów. Poza tym król miał przywilej wykonywania dziesięciu obowiązków. Należało do nich m.in.: rozdawanie jałmużny i dobroczynność
(co współcześnie oznaczałoby zapewnienie państwu ekonomicznej stabilności), gotowość do poświęceń dla dobra kraju, uczciwość, prawość, łagodność, łaskawość, prostota życia oraz wolność od nienawiści,
wrogości i nieżyczliwości.
Idealnemu władcy bliska też musiała być cnota niekrzywdzenia odnosząca się również do zażegnywania wojen oraz cierpliwość, wyrozumiałość i tolerancja, a także cnota nieprzeciwstawiania się tj. rządzenia
ludem sprawiedliwie i nie wbrew jego woli. Ta ostatnia interpretowana jest obecnie jako ukłon w kierunku demokracji. Wszystkie te cnoty mogłyby być wytycznymi dla współczesnych rządów.
Wyznacznikiem sprawiedliwości i godności króla była pomyślność ludu. Jeśli zaś państwo przeżywało jakikolwiek kryzys, wiązano go z nieumiejętnym postępowaniem władcy. Dobry monarcha panował za zgodą
ludu i zyskiwał jego przychylność dzięki stosowaniu dharmy. Sam Budda nie zajmował się zagadnieniami władzy i polityki. Niemniej jednak to on stworzył ideał "monarchy świata", założyciela powszechnego
królestwa. Królestwo to cieszyć się miało dobrobytem, a jego mieszkańcy przedkładać mieli dobro ogółu ponad swoje własne. Ów "złoty wiek" zakończył się jednak na skutek korupcji, niemoralności, występków
i chciwości kolejnych władców. Budda mimo wszystko daleki był tak naprawdę od utopijnych marzeń o idealnym państwie. Zdawał sobie sprawę z nierealności takich dążeń. Być może dlatego, podobnie jak Platon,
postulował mądre rządy filozofów. W praktyce natomiast ograniczał się do udzielania rad królom. Sam zaś strukturę sanghi opierał na wzorcu staroindyjskich republik szlacheckich, być może dlatego, że sam
pochodził z państwa o ustroju republikańskim. I chociaż dzisiaj wiele z buddyjskich zaleceń interpretuje się jako sprzyjające demokracji, te spory dotyczące pierwotnych zapatrywań buddyzmu na typ rządów
wciąż trwają. W wielu krajach buddyjskich - np. w Birmie - powstały wspólnoty opierające się na zasadach równości, wspólnoty majątkowej oraz bezkastowości. W okresie kolonialnym część buddystów opowiadała
się przeciw polityce i edukacji kolonizatorów. Dążyli oni do uzyskania niepodległości oraz stworzenia wspólnej rady mnichów i świeckich o prawach dotychczas przynależnych królom. Istotnym problemem z
pogranicza polityki i religii jest stosunek państwa do sanghi. Podobnie jak w relacji państwo - Kościół na Zachodzie, i tutaj pojawiły się propozycje wzajemnej współpracy i radykalnego rozdziału. Przeciwnicy
wpływu sanghi na rządy nierzadko oskarżali mnichów o socjalistyczne, komunistyczne, a nawet nacjonalistyczne tendencje. Zwolennicy zaś dążyli do reformy sanghi. Sam Budda przestrzegał przed zażyłością
z władzami. Obawiał się przede wszystkim uzyskania przez wspólnotę mniszą nadmiernych wpływów politycznych, co w ostatecznym rozrachunku mogłoby jej tylko zaszkodzić. Na pewno też był przeciwnikiem teokracji.
"Następnie, o mnisi, król mianuje na wysokie stanowisko kogoś, kto powinien zajmować stanowisko niskie. Wówczas niezadowoleni z tego pomyślą - Król ma konszachty z mnichem, to na pewno robota mnicha.
Oto mnisi szóste niebezpieczeństwo wynikające z wchodzenia do komnat królewskich".
Tych niebezpieczeństw Budda wylicza dużo więcej. Niestety jego uczniowie nie przywiązywali zbytniej wagi do ostrzeżeń mistrza. Tak oto na przykład na Cejlonie sangha buddyjska od początku posiadała
wielkie wpływy polityczne. Uczestniczyła m.in. w wyborze króla. Władza królewska zalegalizowana zostawała dopiero po otrzymaniu konsekracji od sanghi. Zdarzało się, że mnisi uczestniczyli w kampaniach
wojennych, a nawet popierali zabójstwa dokonywane "dla dobra dharmy". I chociaż wypadków takich nie było wiele, to jednak - jak widać - historia buddyjska ma również swoje wstydliwe zakamarki. Nie bez
przyczyny wszak sam Gautama mawiał: "Jakże zmieniło się postępowanie ludzi od czasów, gdy Władca Świata, najdoskonalszy z ludzi, stąpał po tej ziemi!" Mimo tych słabości w buddyjskich rozważaniach o państwie
niezwykle żywa jest świadomość niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą koncentrowanie się tylko na zysku materialnym i sile politycznej. Wystarczy chociażby wniknąć w przesłanie Dalajlamy, by uzmysłowić
sobie cały bogaty świat wartości, który chce ochronić. Nie jest on w swych usiłowaniach zupełnie osamotniony...
Pomóż w rozwoju naszego portalu