Informacje o wybuchu strajków w Gdańsku, potem rozlaniu się ich na całe Wybrzeże, zostały przyjęte przez bp. Tokarczuka z wielką nadzieją. Jak pisał w swoich dziennikach, 18 sierpnia 1980 r. odprawił w intencji robotników Mszę św. i odmówił brewiarz. Tego samego dnia dopisał jednak: „wracam do obowiązków biskupich”. Odnotował też, że władza podjęła próby osłabienia oporu robotników, ci zaś zajęli postawę bardziej zdecydowaną niż „inteligenci z opozycji”. Wyrażane opinie opierał na spostrzeżeniu, że robotnicy przez całe lata doznawali upokorzeń i wyzysku. Tym też tłumaczył ich twardą decyzję o kontynuowaniu strajku, aż do zwycięstwa. Tego samego dnia też dopisał: „Decydują się losy narodu”.
Według SB obydwaj hierarchowie diecezji przemyskiej (czyli ordynariusz diecezji bp Tokarczuk i bp pomocniczy Tadeusz Błaszkiewicz) „aktywnie zaangażowali się po stronie ekstremy „Solidarności”.
Reklama
26 sierpnia rano, w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej bp Ignacy Tokarczuk odprawił przed Jej jasnogórskim Obrazem Mszę św. intencji robotników i całego narodu. Później, o godz. 11 miała miejsce Msza św. koncelebrowana z udziałem kardynałów Stefana Wyszyńskiego i Franciszka Macharskiego. Kazanie wygłosił kard. Stefan Wyszyński. Dysponujemy relacją bp. Stanisława Stefanka, który tak opisał reakcję abp. Tokarczuka na słowa wypowiadane przez Prymasa Polski: „Dwa dni po moich święceniach, 26 sierpnia 1980 r. na Jasnej Górze słynne już dzisiaj kazanie wygłosił prymas Stefan Wyszyński. Uczestniczyłem w tej Mszy św., siedząc tuż za bp. Tokarczukiem. Dokładnie widziałem, jak reaguje on na słowa Księdza Prymasa. Najpierw były niespokojne ruchy, na zakończenie kazania bp Tokarczuk nie powstrzymał się od komentarza, jak mi się wydaje, dość głośnego. Dyskutował później nad treścią kazania Księdza Prymasa, miał własne spojrzenie na sytuację Polski w czasie strajków sierpniowych. Uważał, że słowa Prymasa Polski wiążą Polakom niepotrzebnie ręce w tak ważnym momencie historycznym”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W dniu podpisania porozumienia gdańskiego, 31 sierpnia ordynariusz przemyski również sprawował Mszę św. w intencji robotników. Wspomniana intencja posiadała charakter dziękczynny. Potem zaś odnotował: „naród wykazał dojrzałość, głęboki zmysł polityczny, rozwagę i dalekowzroczność. Zadziwiającym zjawiskiem była ogólnonarodowa solidarność”.
Według oceny bp. Ignacego Tokarczuka „stało się coś wielkiego”. W jego opinii, powrót do sytuacji sprzed strajków był niemożliwy. Dostrzegając wagę dokonującego się przełomu, pisał: „Jest to zwycięstwo Polski, a klęska sowieckiego bolszewizmu. Jest to równocześnie autentyczny wzrost do stanu dojrzałości polskiej świadomości narodowej i polskiego patriotyzmu. Tak jak w roku 1920 r. warstwa chłopska wzięła ostateczną odpowiedzialność za dziedzictwo narodowe. tak obecnie podjęła to warstwa robotnicza jako największa siła narodu w obecnych czasach”. Potem zaś dodał: „coś się przełamało, coś się skończyło”. Jak stwierdził Jan Draus: „w regionie południowo-wschodniej Polski Kościół diecezjalny obecny był we wszystkich strukturach związku”.
Reklama
Wprowadzenie stanu wojennego bp Tokarczuk potraktował jako wypowiedzenie wojny narodowi przez komunistyczną władzę. Według niego, zadaniem Kościoła było pozostanie w tych ciężkich chwilach z narodem. Pasterz przemyski zaangażował się osobiście i instytucjonalnie w udzielanie pomocy dla internowanych. Według raportu Służby Bezpieczeństwa z 17 stycznia 1982 r. opisującego postawę księży z dekanatu Rzeszów 1, którzy przekazali 300 paczek z pomocą internowanym w zakładzie karnym w Załężu, akcja ta prowadzona była z inicjatywy bp. Ignacego Tokarczuka.
Według SB obydwaj hierarchowie diecezji przemyskiej (ordynariusz diecezji bp Tokarczuk i biskup pomocniczy Tadeusz Błaszkiewicz) „aktywnie zaangażowali się po stronie ekstremy „Solidarności”.
Po zniesieniu stanu wojennego bp Tokarczuk nie zmienił swojego nastawienia i w dalszym ciągu wspierał opozycjonistów. Jeden z nich, Marek Kamiński z Regionu Południowo-Wschodniego NSZZ „Solidarność” w Przemyślu, opisując sytuację podziemia po okresie stanu wojennego, stwierdził: „Gdyby nie bp Tokarczuk, nie przetrwalibyśmy, padlibyśmy z powodów finansowych”.
Reasumując, bp Tokarczuk wspierając ducha oporu, budował nowe, niezależne od komunistów więzi społeczne. Niewątpliwie, gdyby ordynariusz przemyski zajmował bardziej powściągliwe stanowisko w relacjach z „Solidarnością”, wspieranie jej przez kapłanów diecezji przemyskiej byłoby znacznie utrudnione i na pewno miałoby o wiele mniejszy wymiar. Za sprawą swojego nauczania, postawy, ordynariusz przemyski oddziaływał zarówno na duchowieństwo, jak i na wiernych. Cieszył się też autorytetem w innych częściach kraju.
Z perspektywy kilkudziesięciu lat przyznać należy, że duchowieństwo diecezji przemyskiej na czele ze swoim biskupem spełniło pokładane w nim nadzieje, znacząco wspierając Polaków w marszu do niepodległej i suwerennej Rzeczypospolitej. Ogromna w tym zasługa abp. Ignacego Tokarczuka.