Mieszkańcy Warszawy i okolic pragnęli podziękować Bogu za zwycięstwo polskiego oręża i ocalenie stolicy przed bolszewikami, zwanym Cudem nad Wisłą. Po zakończeniu wojny w 1921 r. zaczęli przekazywać ofiary i oddawać grunty pod budowę kościołów. Świątynie miały być wotami dziękczynnymi. Niektóre inicjatywy wsparli najważniejsi politycy II RP.
Z Kamionka na front
Był 14 sierpnia 1920 r., gdy młody kapłan Ignacy Skorupka zginął w krwawym starciu z bolszewikami na polu bitwy w Ossowie. Dzień wcześniej spowiadał żołnierzy 236. Ochotniczego Pułku Piechoty, którego był kapelanem i odprawił Mszę św. w starym drewnianym kościele na Kamionku. Właśnie stąd razem z gimnazjalistami i studentami wyruszył na front.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Śmierć z krzyżem w ręku ks. Skorupki przeszła do historii. Ówczesny metropolita warszawski kard. Aleksander Kakowski po pożarze drewnianego kościoła zdecydował, aby wybudować na terenie kamionkowskiego cmentarza murowaną świątynię. 8 września 1929 r. kard. Kakowski pobłogosławił i wmurował kamień węgielny pod świątynię, której nadano tytuł Matki Bożej Zwycięskiej.
Reklama
Symboliczny pomnik wdzięczności za ocalenie stolicy i Polski przed bolszewikami wybudowano w latach 1929-31. Powstał jako pierwsza świątynia z trzech kościołów-pomników za zwycięstwo nad bolszewikami. Wierni nie kryli radości, że w tak szybkim czasie udało się postawić kościół. Pierwszą Eucharystię sprawowano w 11. rocznicę Cudu nad Wisłą.
Dzisiaj Matka Boża Zwycięska to nie tylko patronka konkatedralnego kościoła na Kamionku, ale także diecezji warszawsko-praskiej i Wyższego Seminarium Duchownego po prawej stronie Wisły.
W czasach komunizmu w konkatedrze na Kamionku zasłonięto boczne części tryptyku. Czcić można był tylko Matkę Bożą Zwycięską.
Tryptyk
Do wydarzeń w 1920 r. nawiązuje tryptyk autorstwa Bronisława Wiśniewskiego w głównym ołtarzu. W centrum obrazu umiejscowiony został wizerunek Matki Bożej Zwycięskiej. Po lewej stronie widnieje postać św. Andrzeja Boboli i św. Stanisława Kostki, po prawej nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Achille Rattiego (wybranego w 1922 r. na papieża – przyp. mw.) i ks. Ignacego Skorupki. W czasach komunizmu zasłonięto boczne części tryptyku. Czcić można był tylko Matkę Bożą Zwycięską.
Obecnie wierni nieustannie przyzywają wstawiennictwa swojej Patronki. W sobotnie wieczory na zakończenie adoracji Najświętszego Sakramentu o godz. 21 odmawiają litanię do Matki Bożej Zwycięskiej.
– Modlimy się w intencji ojczyzny, diecezji, parafii i naszego seminarium – mówi Niedzieli ks. Wacław Madej, proboszcz parafii konkatedralnej pw. Bożej Ciała na Kamionku.
Świątynia w Rembertowie
Matka Boża Zwycięska czczona jest również w Rembertowie. Tutaj także powstała świątynia ku Jej czci.
Reklama
Mieszkańcy nieprzypadkowo razem z żołnierzami marszałka Piłsudskiego wybrali to miejsce pod budowę kościoła będącego wotum za zwycięstwo Polaków w 1920 r. Postanowili, że stanie na ziemi, której nie dotknęły stopy bolszewickiej armii. Świątynia miała też nawiązywać do kościołów na polskich Kresach Wschodnich, szczególnie tych w Wilnie. Zdecydowano więc, że kościół w Rembertowie będzie miał neobarokowy styl.
„Komitet Budowy Kościoła zbierał fundusze, organizując zabawy taneczne z loterią fantową, koncerty pieśni religijnych oraz zbiórki do puszek. Zwracał się również do lokalnych przedsiębiorców” – czytamy na stronie internetowej rembertowskiej parafii.
Budowę kościoła przerwał wybuch wojny.? W czerwcu 1947 r. prymas Polski kard. August Hlond poświęcił kamień węgielny pod budowę kościoła. Dzięki ofiarności wiernych świątynia stanęła 3 lata później.
W pierwszych po wojnie misjach parafialnych uczestniczyło 10 tys. wiernych. Wydarzenie to przyczyniło się do ożywienia wiary mieszkańców Rembertowa. Wiele osób żyjących w niesakramentalnych związkach decydowało się na małżeństwo, uzależnieni od alkoholu rozpoczynali walkę z nałogiem, wzrosła także liczba wiernych w nabożeństwach.
W kwietniu 1952 r. kard. Stefan Wyszyński konsekrował mury nowej świątyni, a rok później rozpoczęto wyposażanie wnętrza kościoła.
O zwycięstwie w Bitwie Warszawskiej przypomina m.in. znajdujący się przed kościołem mur pamięci z nazwiskami dowódców i bohaterów wojny polsko-bolszewickiej oraz miejscami i datami walk w latach 1919-20.
Bohater proboszczem
Reklama
Również kościół Chrystusa Króla na Targówku to wotum wdzięczności za zwycięską bitwę z bolszewikami w 1920 r. O wybudowanie świątyni zabiegał kard. Kakowski wraz z mieszkańcami powstającej parafii. Właściciele domów przy ul. Tykocińskiej – Roch i Florentyna Krzeszewscy podarowali część działki pod budowę świątyni, resztę terenu wykupił metropolita warszawski. Na jesieni 1931 r., w uroczystość Chrystusa Króla, poświęcono plac, na którym miała powstać świątynia.
Pierwszym proboszczem nowej parafii i budowniczym kościoła był ks. prał. Jan Golędzinowski, społecznik i działacz niepodległościowy, uczestnik Bitwy Warszawskiej.
– W sierpniu 1920 r., gdy pod Warszawę podchodziły wojska bolszewickie, ks. Jan wstąpił jako ochotnik do wojska, był kapelanem szpitala wojskowego i niósł pomoc rannym na dworcach w Warszawie. Zabiegał, aby nasz kościół był pomnikiem wdzięczności za to historyczne wydarzenie – opowiada ks. prał. Marcin Wójtowicz, proboszcz parafii Chrystusa Króla na Targówku.
Ks. Golędzinowski organizował zbiórkę na rzecz budowy kościoła w licznych parafiach. Na liście darczyńców wspierających budowę byli m.in.: Prezydent RP Ignacy Mościcki, minister spraw zagranicznych Józef Beck, prezydent stolicy Stefan Starzyński, posłowie i senatorowie.
Pierwszy proboszcz rozpoczął nie tylko budowę świątyni, lecz także jednoczył mieszkającą na peryferiach Pragi ludność Targówka. Jego pracowitość i życzliwość budziły zaufanie parafian. Powstanie kościoła na Targówku, którego budowę zakończono dopiero w 1953 r., oznaczało dla nich zmianę wizerunku dzielnicy.
Ks. Golędzinowski słynął z miłości do ojczyzny. Zapłacił za to wysoką cenę. W 1940 r. Niemcy aresztowali kapłana. Trafił na Pawiak, a stamtąd do Oświęcimia. Potem wraz z innymi duchownymi wywieziono go do obozu koncentracyjnego w Dachau. Został zagazowany przez esesmanów w maju 1942 r.
Od kilku miesięcy ks. prał. Wójtowicz razem z parafianami stara się o to, aby władze miasta upamiętniły ks. Jana Golędzinowskiego i nadały jego imię skwerowi na terenie stacji metra, która znajduje się przed kościołem. Do tej pory parafia nie otrzymała decyzji w tej sprawie. Wydaje się, że nie ma lepszej okazji niż 100. rocznica Bitwa Warszawskiej, żeby upamiętnić bohatera Cudu nad Wisłą.