Wobec grzechu zgorszenia tylko człowiek małej wiary nie odczuwa bólu duszy i przechodzi obok niego obojętnie. Bo co prawda słowa Chrystusa: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” (Mt 18, 6), czy też: „Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą” (Łk 17, 1), odnoszą się przede wszystkim do gorszycieli, to jednak błoto grzechu zgorszenia bryzga także na innych, co wywołuje, niestety, szkodliwe skutki.
Grzech zgorszenia bardzo boli, bo burzy spokój duszy niejednego z wiernych, a często też demoluje więzi duchowe i społeczne całych wspólnot. Jednak bez przymykania oka na zło spowodowane grzechem, a zwłaszcza grzechem zgorszenia, i bez uciekania w łatwe tłumaczenia, że przecież „taki jest ten świat”, może warto się pokusić o refleksję, że właśnie wtedy dokonuje się test na dojrzałość naszej wiary.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ludzkie spojrzenie na Kościół jest następujące: po co trwać w nim jako we wspólnocie wiary, skoro zawodzą jego kapłani, biskupi czy świeckie autorytety? Jednak wyjście z Kościoła to ucieczka – tyleż łatwe, co tchórzliwe zrzucenie z siebie odpowiedzialności. Bo może to moje świadectwo wiary jest teraz potrzebne bardziej niż kiedykolwiek?
Jest też Boże spojrzenie na Kościół: to Skała, której bramy piekielne nie przemogą (por. Mt 16, 18), a gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię Boże, tam Bóg jest pośród nich (por. Mt 18, 20). To Boże spojrzenie uwalnia nas od skażonej grzechem, ludzkiej doczesności, a otwiera na wieczność, u progu której czeka na nas miłosierny, ale i sprawiedliwy Stwórca, przed którym nic się nie ukryje.