Jezus po rozmowie z Nikodemem ochrzcił niewiele osób, jednak zostawił Kościołowi sakrament chrztu, który gładzi grzech pierworodny i wszystkie inne grzechy. W Wieczerniku po swym zmartwychwstaniu zachęcał grupkę uczniów: „Weźmijcie Ducha Świętego”. Zostawił jednak całemu Kościołowi sakrament bierzmowania, aby Duch Święty spoczął na każdym, na którego biskup włoży ręce. Dwa razy rozmnożył chleb na pustkowiu, zaspokajając fizyczny głód zebranych. Kościołowi zostawił Eucharystię, chleb zaspokajający głód duchowy; jego przyjmowanie otwiera przed nami bramy nieba. Paralitykowi i kobiecie cudzołożnej dobrodusznie przebaczył grzechy. Ale zobowiązał się także, że przez ręce kapłana daruje największe nawet zbrodnie temu, kto za nie szczerze żałuje.
Jezus uzdrowił niewidomego od urodzenia i kobietę, która przez 12 lat cierpiała na krwotok. Dał jednak w ręce kapłanów oleje, aby modlili się o fizyczne i duchowe zdrowie każdego, kto tego potrzebuje. Sam obchodził Palestynę i zaledwie kilka razy wyjrzał poza jej granice, by głosić Dobrą Nowinę. Ustanowił jednak całe szeregi swych sług, by tę Jego misję kontynuowali aż po krańce ziemi. Zapewne tańczył na weselu w Kanie Galilejskiej – udzielił nowożeńcom błogosławieństwa przez przemianę wody w wino. Zobowiązał się jednak także udzielić hojnie swej łaski kobiecie i mężczyźnie, którzy przez małżeństwo pragną uczestniczyć w stwórczej mocy Boga – wystarczy, że pozwolą stułą obwiązać sobie dłonie.
„Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca” (J 14, 12) – powiedział Jezus. Czy to możliwe? Oczywiście. Właśnie po to są sakramenty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu