Reklama

Inflacja to sposób okradania obywateli

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Większość Bogu ducha winnych, zwykłych ludzi, słuchając o inflacji, nie zdaje sobie sprawy, z czym naprawdę ma do czynienia. Wiedzą, że jest ona złem mogącym zniszczyć ich dorobek i życiowe plany. Za to przez myśl im nie przechodzi, że ani rządy, ani banki centralne – wbrew zapewnieniom – nie mają zamiaru jej zapobiegać. Tym bardziej ci zacni ludzie nie podejrzewają, że obie wymienione instytucje celowo ją wywołują i świadomie podtrzymują na pożądanym dla siebie poziomie.

Oficjalny przekaz charakteryzujący inflację – powielany w mediach oraz wielu publikacjach aspirujących do rangi naukowych – przeciętnemu człowiekowi nie daje szans na dotarcie do prawdy o niej. W znacznej mierze przedstawia ją jako naturalną ułomność gospodarki rynkowej, trudną do zwalczenia. Sprytnie zniechęca do szukania jej przyczyn, wskazując ich rzekomą wielość i złożoność. Podobnie też odwraca uwagę od sprawców – w stosunku do inflacji wręcz nadużywa się sformułowania „zjawisko”, a jak wiadomo, zjawiska – choćby pogodowe do zaistnienia nie wymagają udziału człowieka. Jako ewentualnych winowajców w domyśle podsuwa co najwyżej nienasyconych przedsiębiorców. Wszak, zgodnie z powszechnie stosowaną definicją, inflacja to „proces wzrostu przeciętnego poziomu cen”, a przecież to przedsiębiorcy je ustalają.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Właśnie ta definicja, sprowadzająca inflację do enigmatycznie rosnących cen, jest niczym innym jak kamuflażem haniebnego procederu ograbiania własnych obywateli przez ich rządy. Przez całe stulecia, praktycznie aż do II wojny światowej, inflacja była interpretowana inaczej – jako celowe psucie pieniądza przez zwiększanie jego ilości w obiegu szybciej niż nadążała za tym produkcja i podaż nowych dóbr. Wzrost cen był dopiero skutkiem takiego działania – nie zaś jego istotą. Niezależni ekonomiści, m.in. kontynuatorzy tzw. austriackiej szkoły ekonomii, przypominają, że ta osobliwa podmiana obu definicji nie miała żadnego uzasadnienia naukowo-badawczego. Celnie demaskuje ją maksyma Percy’ego L. Gravesa – „inna definicja to inna odpowiedzialność”. Pasuje tu także stare ludowe porzekadło o mętnej wodzie, w której łatwiej łowić ryby.

Za inflację w rzeczywistości zawsze odpowiadał i odpowiada nie ten, kto ustala ceny, lecz ten, kto decyduje o wytwarzaniu pieniędzy. Bez zwiększania ich emisji żadna z tzw. przyczyn kosztowych, na które zwyczajowo przerzucają winę rozmaici „dyżurni eksperci”, nie zdołałaby w istotny sposób podnieść przeciętnego poziomu cen. Stanowczo i z całą mocą wielokrotnie podkreślał to Milton Friedman, przedstawiciel tzw. szkoły chicagowskiej i zarazem laureat Nobla z 1976 r. Stała ilość krajowej waluty w obiegu logicznie wykluczałaby możliwość pokrycia wszystkich rosnących kosztów. W tej sytuacji konieczność np. importowania droższej ropy, oczywiście, znalazłaby swoje odzwierciedlenie w wyższych cenach części towarów, ale zarazem w spadku popytu na inne. O tym prostym mechanizmie bilansującym przypominali także inni ekonomiści wolnorynkowi, jak choćby M. Rothbard, H. Hazlitt, L. Reed czy R. P. Murphy.

Czemu rządy i banki centralne miałyby powodować inflację? Wybijanie dodatkowych monet, dodruk banknotów zawsze w historii były prymitywnym, ale najprostszym sposobem rozwiązywania problemów zadłużonych władców. Cóż z tego, że dodatkowy środek płatniczy bez przyrostu produkcji, czyli bez możliwości dodatkowych zakupów, to nadal obietnica bez pokrycia? Zawsze upływało trochę czasu, zanim wierzyciele i poddani się zorientowali.

Reklama

Inflacja umożliwia sprawowanie władzy ludziom nieodpowiedzialnym. Populizm i centralizm rządzenia nie mogą się obyć bez deficytu budżetowego. Inflacyjnymi zabiegami obniża się realną wartość obligacji emitowanych na jego pokrycie, okradając przy okazji ich nabywców. Dzięki tym manipulacjom możliwa jest także „kreatywna księgowość budżetowa”, będąca instrumentem politycznego piaru. Nominalny wzrost cen da nominalne zwiększenie wpływów z VAT. Nominalnie wyższe dochody przy zamrożonych progach podatkowych upozorują wyższe wpływy z PIT. Podwyżka świadczeń socjalnych przy spadku siły nabywczej upozoruje hojność rządzącej ekipy.

Tzw. efekt Cantillona uczy, że inflacyjny wzrost cen nie następuje od razu i równocześnie wszędzie. Mogą na tym zyskiwać ci, którzy najwcześniej będą znali daty i miejsca wpuszczania w obieg inflacyjnego pieniądza. Najlepszą wiedzę w tej kwestii mają zwykle decydujący o tym oraz różni „zaprzyjaźnieni” z nimi. Przegranymi zazwyczaj są oszczędzający, którzy tracą na rzecz pożyczkobiorców, a także dłużej oczekujący na swoje wypłaty niżsi pracownicy budżetówki, przedsiębiorcy z długim cyklem produkcji, rolnicy, emeryci, renciści.

Poprzez inflację pieniężną władza państwowa permanentnie eksploatuje część twórczego wysiłku (pracy) swoich obywateli w rzeczywistości bez zapłaty – przy stałych zarobkach, w słabnącej walucie, kupują coraz mniej potrzebnych im dóbr. Władza zmniejsza tym samym udział społeczeństwa w podziale wytwarzanego bogactwa. Inflacja jest więc ukrytym sposobem na podniesienie ogólnego poziomu opodatkowania, kiedy jawne uczynienie tego byłoby zbyt ryzykowne.

Reklama

Dziś fizyczny dodruk gotówki (tzw. bazy monetarnej) to zaledwie znikoma, aczkolwiek użyteczna, część inflacyjnego procederu. Dodruk, w połączeniu z działaniem stóp procentowych banku centralnego, uruchamia w całym systemie bankowym potężną machinę kreacji pieniądza bezgotówkowego i ekspansji kredytowej. Przy 3,5-procentowej stopie rezerwy obowiązkowej Narodowego Banku Polskiego z każdej dodatkowej złotówki wpuszczonej w gotówce do obiegu system może wykreować jeszcze 27 złotówek bezgotówkowych. Od wielu lat kolejne ekipy rządzące w Polsce stosują ten mechanizm.

Nie ma nieszkodliwej ani tym bardziej pożytecznej inflacji – nawet 2-3-procentowy tzw. cel inflacyjny to 2-3-procentowa kradzież i oszustwo. Pusty pieniądz, za którym nie stoją ani nowe towary, ani nowe środki produkcji, nie przyczynia się do rozwoju. Wręcz przeciwnie – tworząc złudne nadzieje, wciąga ludzi w plany bez szans na ich ukończenie. Stopniowo prowadzi gospodarkę i obywateli ku ruinie.

Nie jest prawdą, że inflacja jest poza naszym wpływem. Był w historii okres, kiedy to na kilkadziesiąt lat całe narody mogły zapomnieć o jej istnieniu – tzw. standard złota, uchwalony w 1815 r. na Kongresie Wiedeńskim, a obowiązujący do wybuchu I wojny światowej. Nakłonienie rządzących do zaprzestania psucia siły nabywczej pieniądza jest jednym z naszych najważniejszych obywatelskich zadań – w imię dobra naszych rodzin i kraju. I

2020-04-07 14:12

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ojciec pustyni

Niedziela Ogólnopolska 2/2020, str. VIII

[ TEMATY ]

Egipt

św. Antoni

pustynia

Adobe Stock

Św. Antoni Wielki

Św. Antoni Wielki

Św. Antoni Wielki ur. w 251 r. zm. w 356 r.
Zostawił po sobie rady i wskazówki, jak żyć

Trudno nam, ludziom współczesnym, wyobrazić sobie życie w surowej ascezie, a dodatkowo na pustyni. Jednak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa taka forma życia znalazła wielu naśladowców, których nazywamy „Abba” – Ojcami Pustyni.
CZYTAJ DALEJ

Przeciwnicy budowy centrum dystrybucyjnego Lidla w Gietrzwałdzie wygrali w sądzie

2025-01-16 13:07

[ TEMATY ]

Gietrzwałd

Adobe Stock

Gietrzwałd

Gietrzwałd

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie uznał, że Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Olsztynie nie dopełniło formalności podczas jednej z procedur dotyczących budowy centrum dystrybucyjnego Lidla w Gietrzwałdzie. Wyrok wywołał aplauz przeciwników inwestycji.

Środowy wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie oznacza, że Samorządowe Kolegium Odwoławcze (SKO) w Olsztynie po raz drugi będzie musiało zająć się sprawą. Dotyczy ona tego, że nie sporządzono opinii oddziaływania na środowisko inwestycji, którą na obrzeżach Gietrzwałdu zamierza wybudować Lidl.
CZYTAJ DALEJ

"Czy wierzysz w to?" - rozpoczyna się Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan

2025-01-17 14:37

[ TEMATY ]

ekumenizm

Karol Porwich/Niedziela

Pod hasłem "Czy wierzysz w to?" (J 11,26), przebiegać będzie rozpoczynający się jutro Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Tym razem modlitwy i rozważania zostały przygotowane przez wspólnotę monastyczną Bose w północnych Włoszech. Hasło wydarzenia i tematyka rozważań jest związana z przypadającą w tym roku 1700. rocznicą Soboru Nicejskiego oraz ze sformułowanym podczas tego wydarzenia Credo, które jest wyrazem wspólnej wiary chrześcijan.

Ks. Sławomir Pawłowski SAC, sekretarz Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Ekumenizmu przypomniał, że Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan miał swój początek w roku 1908. Nawiązując do 1700. rocznicy Soboru Nicejskiego, który odbył się w 325 roku zaznaczył, że owocem tego soboru jest pierwsza część znanego nam z Symbolu Wiary - Wyznania Wiary, czyli Credo Nicejskiego, którego drugą część dopracował kolejny sobór w Konstantynopolu w 381 roku.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję