O ile na Półwyspie Apenińskim znajdują się najważniejsze urzędy kościelne, najważniejsze uczelnie katolickie, stąd płyną dyspozycje do Kościołów lokalnych, to pod względem demograficznym Europa staje się coraz bardziej kościelnymi peryferiami. Zresztą gdyby spojrzeć na skład Kolegium Kardynalskiego i porównać z tym, co było jeszcze 20 czy nawet 10 lat temu, to zmianę widać jak na dłoni.
Reklama
Katolików na świecie jest 1,3 mld. Nieco więcej niż co piąty żyje w Europie. Prawie połowa zamieszkuje obydwie Ameryki, 17% katolickiej populacji żyje w Afryce, 10% w Azji, a co setny wyznawca – w Oceanii. Trendy jednak są takie, że o ile liczba katolików w Europie pozostaje, z grubsza rzecz biorąc, na tym samym poziomie, to ich liczba na innych kontynentach rośnie, a w niektórych miejscach, szczególnie w Afryce, bardzo szybko. Około 100 lat temu na Starym Kontynencie żyło 65% wszystkich chrześcijan wiernych Rzymowi. W latach 80. ubiegłego wieku – już tylko co trzeci, a na przełomie tysiącleci – mniej więcej co czwarty. Oczywiście, nie oznacza to, że katolików na Starym Kontynencie – mimo że słyszymy o odejściach z Kościoła w Niemczech – tak dramatycznie i szybko ubywa. Nie. Ta liczba nawet minimalnie rośnie – w ciągu ostatnich 4 dekad przybyło nieco ponad 5%. Problem w tym, że w innych miejscach katolików przybywa o wiele szybciej. W Afryce od 1980 do 2012 r. liczba ta wzrosła o 238%, w Azji – o 115%, a w obydwu Amerykach – o 50%. Powód? W mniejszym stopniu sukcesy ewangelizacyjne, w większym – rozrodczość. W katolickich rodzinach na tych kontynentach rodzi się dużo dzieci, a Europa po prostu się starzeje.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Chrześcijański kontynent
Niektóre instytuty badawcze, np. renomowany Pew Research Center, przewidują, że już za 40 lat blisko połowa chrześcijan będzie mieszkała w Afryce. Wcześniej, bo już za 10 lat, liczba katolików na Czarnym Lądzie będzie większa niż w Europie. Dodajmy jeszcze, że w Afryce wkrótce będzie pięć z dziesięciu najliczniejszych chrześcijańskich krajów. Do Nigerii, Konga i Etiopii, które już dziś są w tej statystyce, dołączą Uganda i Tanzania, które wypchną z czołówki m.in. Niemcy. Co więcej, będzie to populacja inna niż „wierzący, a niepraktykujący” katolicy świata zachodniego. Katolicy w Afryce są daleko bardziej praktykujący niż ci, którzy jeszcze niedawno ich ewangelizowali. Z badań wynika, że sześciu na dziewięciu afrykańskich wyznawców Chrystusa przynajmniej raz w tygodniu jest w Kościele.
Robotników mało
Reklama
Niestety – i to jest bolączka afrykańskiego Kościoła – za wzrostem katolickiej populacji nie nadąża wzrost struktur duszpasterskich – parafii. Przyczyna tkwi nie tylko w niedostatku zasobów materialnych, ale też w braku księży. O ile wzrost liczby wierzących jest imponujący, to przyrost parafii stanowi tylko 112%, a księży – 131%. Nie byłoby tak słabo, gdyby nie fakt, że spora liczba kapłanów z Afryki emigruje i wybiera pracę duszpasterską na Zachodzie. Trochę pretensji o ten drenaż mają niektórzy biskupi afrykańscy czy południowoamerykańscy, co było słychać na ostatnim synodzie na temat Amazonii. W samej tylko Francji oficjalnie pracuje blisko 2 tys. kapłanów pochodzących w większości z krajów byłych francuskich kolonii, a trzeba dodać jeszcze tych, którzy przebywają nad Sekwaną bez autoryzacji i nie są ujmowani w oficjalnych statystykach.
Skąd taki sukces Ewangelii?
Dlaczego przesłanie Ewangelii znalazło tak podatny grunt wśród mieszkańców Czarnego Lądu? Jednej odpowiedzi na to nie ma. Komentatorzy wskazują na brak zaufania do skorumpowanych instytucji politycznych, co ma sprawiać, że obywatele Ugandy, Kenii czy Mozambiku chętniej szukają oparcia we wspólnotach religijnych, doceniają także ich funkcję pomocową w sytuacji materialnego niedostatku.
Nowa geografia musi z konieczności znaleźć odbicie na szczytach kościelnej władzy, nawet jeżeli z definicji jest ona służbą i obca jest jej zasada proporcjonalności. Widać to choćby w nominacjach kardynalskich. Papież Franciszek dał purpurowy pas dziesięciu biskupom z Czarnego Lądu. Benedykt XVI w podobnym czasie do Kolegium Kardynalskiego włączył sześciu duchownych z Afryki. Coraz częściej głośno zadawane jest pytanie: papież z Afryki po 15 wiekach? Dziś już mówi się o tym całkiem na poważnie, a wśród kandydatów, czyli papabile, mających realne szanse wymienia się przede wszystkim kardynała z Gwinei – Roberta Saraha.
Kontynent z największym potencjałem
Reklama
No i jest jeszcze Azja. Jednym z najczęściej komentowanych i wzbudzających największe zainteresowanie wydarzeń w Watykanie w ostatnim czasie była nominacja filipińskiego kardynała Luisa Antonia Tagle na szefa potężnej, a po reformie Kurii Watykańskiej jeszcze potężniejszej, Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. Sam Tagle jest często nazywany „azjatyckim Franciszkiem”. Tym publicystycznym skrótem chce się wyrazić, że z obecnym Ojcem Świętym nadają na tych samych falach. Nominacja bardzo popularnego na Filipinach i w całej Azji duchownego wyraża przede wszystkim priorytet Franciszka, który przyszłość Kościoła widzi w Azji.
Birma górą
Kto daje Kościołowi, proporcjonalnie rzecz biorąc, najwięcej kapłanów? Można się zdziwić. To leżąca w sercu Azji Birma. W 2019 r. wyświęcono tam osiemdziesięciu trzech księży na 750 tys. katolików. Można powiedzieć, że Birma to taka średnia polska diecezja. Gdyby w statystycznej polskiej diecezji święconych było blisko stu księży, odtrąbilibyśmy wielki sukces. Na dalszych miejscach w tej statystyce są: Tajlandia, Togo (Afryka), Wietnam i Bangladesz. Co to pokazuje? Przede wszystkim wielki dynamizm Kościołów na tych ziemiach. A pole i zarazem potencjał misyjny są olbrzymie.
Kościół wraca do domu?
Azja to największy i najludniejszy kontynent. Tylko 3% populacji to katolicy, a dwa państwa: Filipiny i Timor Wschodni mogą powiedzieć o sobie, że są katolickie. W tym pierwszym roczna liczba sakramentów chrztu św. jest większa niż we Francji, w Hiszpanii, we Włoszech i w Polsce razem wziętych. Do tego dochodzą kraje, gdzie chrześcijanie, w tym katolicy, stanowią co prawda mniejszość, ale jest to mniejszość liczna. Wymieńmy Koreę Południową, Wietnam, Malezję, Singapur, nie zapominając o Indonezji i wreszcie – o Chinach. To pierwsze to największe muzułmańskie państwo świata, jednak z dużą, 30-milionową, mniejszością chrześcijańską. W Chinach chrześcijanie stanowią 5-procentową mniejszość, ale to w 1,5-miliardowym państwie daje 70 mln wyznawców Chrystusa. Są tacy, którzy przewidują, że niedługo ta liczba sięgnie ponad 200 mln, a wtedy to Chiny będą paradoksalnie największym chrześcijańskim państwem świata. Niektórzy już dziś nazywają państwa Dalekiego Wschodu określane przez ekonomistów jako Pierścień Pacyfiku – Chrześcijańskim Łukiem.
Biorąc pod uwagę powyższe, mówi się, że Kościół, który przed 2 tys. lat narodził się na styku Azji i Afryki, wraca do swojego domu.