Norbert Polak: Panie Grzegorzu, stał się Pan bohaterem całej Polski. Piesi byli zagrożeni przez kierowcę, który zamierzał wyprzedzić autobus na pasach, ale Pan go zablokował. Uniknęliśmy tragedii...
Grzegorz Zięba: To był wewnętrzny impuls. Popatrzyłem w lewe lusterko, zobaczyłem, że ktoś mnie wyprzedza. Stałem przed przejściem dla pieszych, przechodzili ludzie. Zdecydowałem się go zablokować, nie myślałem o konsekwencjach, gdyż w tym momencie jechał z taką prędkością, że co najwyżej autobus by się uszkodził, gdyż jest zbrojony. Nikomu więcej nic by się nie stało, a tych ludzi mógł zabić...
Czy kierowcy MPK są przygotowywani na takie wypadki?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Mamy szkolenia okresowe, gdzie prezentuje się nam różnego rodzaju filmy. Takie sytuacje często się zdarzają, choć nie zawsze wymagają takiej interwencji. Niektórzy się boją, co będzie, jeżeli autobus się uszkodzi. Wyznaję zasadę, że autobus się wyklepie, pomaluje, a życia się ludziom nie zwróci. Najpierw ratujemy zdrowie, życie, potem mienie.
Na drodze bywa nerwowo. Jak Pan sobie radzi z pasażerami w sytuacjach kryzysowych?
Reklama
Na to wszystko trzeba się uodpornić. Nie można reagować na niektóre zachowania. Pasażer „zawsze będzie miał rację”, dyskusja może tylko wywołać jeszcze większą awanturę. Trzeba mu się dać wygadać i jechać dalej. Ale zachowania kierowców są coraz gorsze. Oni nie zdają sobie sprawy, co to znaczy zajechać drogę autobusowi, jaka jest droga hamowania, że w autobusie jest kilkaset ludzi. Trzeba zachować bezpieczny odstęp, stosować zasady ograniczonego zaufania, także do pieszych, rowerzystów czy jeżdżących na hulajnogach elektrycznych.
Jest Pan ministrantem słowa Bożego (lektorem) w parafii Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Krakowie, na osiedlu Rżąka. Jak ważna jest wiara w Pana życiu?
Bardzo ważna. Przekonałem się o tym kilkakrotnie i w tych momentach, kiedy byłem chory, leżałem w szpitalu i gdy zagrażało mi niebezpieczeństwo. Wiara zawsze pomaga. Przy ołtarzu służę chyba od 2001 r. Dodam, że jestem już cztery lata po ślubie, mam żonę, dziecko.
Ponoć miał Pan plany, by pójść w stronę posługi kapłańskiej?
Myślałem o kapłaństwie, byłem nawet w Niższym Seminarium Duchownym w Częstochowie, stąd też kojarzę redakcję Niedzieli (uśmiech)… Nie odrzuciłem Boga, ale wybrałem moją żonę i nie żałuję. Moim zdaniem dawanie komuś siebie, jest czymś największym, najważniejszym w życiu.
A co chciałby Pan przekazać swojemu dziecku?
Wiarę, by nie ulegało trendom świata, że religia jest niemodna albo że Kościół jest zły, bo jakiś ksiądz jest zły...
Sport i kibicowanie to też ważna część Pana życia.
Od dziecka trenowałem piłkę nożną. Niestety, przyszły obowiązki, kontuzje, trzeba było z piłki zrezygnować. Teraz, ze względu na rodzinę i pracę, nie ma na to czasu, aczkolwiek zdarza się jeszcze zagrać. Jako kibic staram się chodzić na mecze, kiedy tylko mogę. Mam nadzieję, że syn będzie dzielił ze mną tę pasję.
Grzegorz Zięba, mąż, ojciec, lektor, kierowca autobusu MPK.