To prawdopodobnie najstarszy zaangażowany w parafialne życie zakrystianin w Warszawie, a może nawet i w Polsce. Zawsze elegancki i punktualny. Jego dzień rozpoczyna się o czwartej nad ranem półgodzinną modlitwą. Codziennie o godz. 5.30 otwiera kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny na warszawskim Wrzecionie. Obecny jest także na wieczornej Eucharystii i w czasie niedzielnych Mszy św.
To nie Prima Aprilis
– Nieżyjący już ks. prał. Marian Prus zawołał mnie do zakrystii. Był 1 kwietnia. Proboszcz powiedział, że od tego dnia zaczynam pełnić tę posługę i nie mogę odmówić. Nie dyskutowałem, tylko zgodziłem się – wspomina z uśmiechem Stefan Karwowski, który w sąsiadującej parafii św. Zygmunta przez 13 lat należał do Kościelnej Służby Porządkowej Totus Tuus.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Zanim powstał kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, razem z żoną uczęszczał na Msze św. do sąsiedniej parafii św. Zygmunta. W parafii przy Agorze, gdzie obecnie jest kościelnym, znany był z pomocy w pracach związanych z budową świątyni. – Pomimo wieku nie potrafię usiedzieć w miejscu. Zawsze znajdę jakieś zajęcie, wygrabię liście przy kościele czy wyrwę zielsko – opowiada pan Stefan, który pochodzi z wioski znajdującej się k. Mińska Mazowieckiego. W Dębem Wielkim przyjął I Komunię św. oraz był bierzmowany. Aktywnie też brał udział w procesji Bożego Ciała. Razem z innymi mężczyznami nosił baldachim nad monstrancją z Najświętszym Sakramentem. To rodzice przekazali mu wiarę i nauczyli modlitwy. Ojciec pana Stefana angażował się w budowę kościoła znajdującego się na terenie parafii, należał również do rady parafialnej.
Drugi tata
Pan Stefan jest nie tylko kościelnym, ale także ministrantem. – Ma wielkie wyczucie liturgii i troski o zewnętrzny wygląd miejsca, w którym pracuje – mówi proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny ks. prał. Marek Szymula.
Gdy pan Stefan zbliżał się do osiemdziesiątki, myślał o tym, aby zrezygnować z posługi kościelnego. Poprosił o zastępstwo ks. Józefa Górzyńskiego, ówczesnego proboszcza tej parafii, mianowanym później arcybiskupem i metropolitą warmińskim. Kapłan zgodził się pod warunkiem, że kościelny przekaże nowej osobie wykonywanie obowiązków. W parafii posługę zaczęła s. Krystyna, salezjanka. – Zgodziła się, abym jej pomagał i tak już zostałem chyba z 15 lat – wspomina pan Stefan.
– Drugi raz pracuję w tej parafii z panem Stefanem. To bardzo życzliwy i zaangażowany człowiek, jest dla nas wielkim wsparciem – mówi s. Krystyna. Okazało się, że kościelny jest o dzień starszy od jej nieżyjącego taty. – Pan Stefan jest dla mnie jak drugi ojciec – wyznaje salezjanka.
Pan Stefan czuje orędownictwo Matki Bożej. Codziennie odmawia cztery części Różańca. Szczególne maryjne nabożeństwo miała jego żona, z którą przeżył w małżeństwie 68 lat. Jako receptę na tak długi i trwały związek małżeński wskazuje zaufanie i wiarę. Zakrystianin doczekał się dziesięciu prawnuków. – Najbliżsi wspierają mnie w mojej posłudze. Jestem bardzo przywiązany do kościoła na Wrzecionie. Czuję się tutaj jak w domu – wyznaje pan Stefan i dodaje, że jego pragnieniem jest do końca wytrwać na wiernej służbie Kościołowi i Bogu.