W wielkopostnych refleksjach nad sakramentem pokuty i pojednania mówiliśmy już o:
- spowiedzi jako spotkaniu z miłującym i zatroskanym Jezusem, który widząc nasz grzech szuka sposobu jak nam pomóc;
- codziennym rachunku sumienia jako najlepszym sposobie czuwania nad otrzymywanymi Bożymi darami;
- postawie wdzięczności, która pomaga zrozumieć każdą chwilę dnia jako szansę otrzymaną od Pana Boga, aby odpowiadać na Jego miłość;
- grzechu jako o krzywdzie, którą sobie człowiek dobrowolnie wyrządza - tym niebezpieczniejszej im mniej "czuje" zło grzechu;
- żalu i postanowieniu poprawy jako o konkretnym i zdecydowanym spojrzeniu na rzeczywistość pokusy, którą trzeba radykalnie odrzucić;
- szczerym wyznaniu win i ludzkim aspekcie spotkania ze spowiednikiem.
Widać wyraźnie w tym zestawieniu, że nie zatrzymaliśmy się jeszcze - spośród pięciu warunków ważnej spowiedzi - nad zadośćuczynieniem Panu Bogu i bliźniemu.
Aby nasz udział w sakramencie pokuty i pojednania był ważny musimy spełnić wszystkie pięć warunków, a zatem również próbować naprawić zło, które wynikło z grzechu. Wspominaliśmy, że największe zło
to odwrócenie się od Pana Boga, zerwanie z Nim łączności. Oczywiście Pan Bóg w swej istocie nic nie traci, nie staje się słabszy i mniej doskonały, jak ktoś z nas stanie tyłem do Niego. Używamy jednak
ludzkiego języka - przecież Syn Boży stał się człowiekiem, również po to, aby nam łatwiej było patrzeć i wyobrażać sobie miłość Bożą - i możemy mówić o smutku Pana Boga i tęsknocie za każdym z nas, gdy
odchodzimy. W przypowieści o marnotrawnym synu i miłosiernym ojcu zauważamy, że ojciec wypatrywał syna, a gdy ten się zbliżał, wybiegł mu na spotkanie. Wobec tego naprawienie zła, które wyrządziliśmy
Panu Bogu - to jak najgorliwsze przywrócenie Jego życia w naszym sercu, to znalezienie czasu dla Niego, rozsmakowanie w Jego Słowie i próba podtrzymywania łączności jak najczęściej w ciągu dnia.
Znacznie bardziej oczywiste, choć często niezwykle trudne, jest zadośćuczynienie bliźniemu. Gdyby to było możliwe, to powinniśmy zwrócić rzecz zabraną, pożyczoną czy zniszczoną, odwołać jakieś kłamstwa
i pomówienia, przeprosić każdą osobę i prosić o wybaczenie. W praktyce wiemy, że to nie jest takie łatwe, ale do ważności sakramentu potrzebne jest szukanie sposobów, jak można to zrobić, czasem wspólnie
ze spowiednikiem pomyśleć nad sposobami zadośćuczynienia. Od drugiej strony patrząc, gdy nam wyrządzono krzywdę, oczekiwalibyśmy, że winowajca nie poprzestanie na odmówieniu dziesiątki Różańca w naszej
intencji - tak samo mają prawo myśleć osoby, które od nas doznały krzywdy czy przykrości.
Czytelnicy przekazali mi jeszcze dwa pytania, na które w kilku zdaniach odpowiem.
- Dlaczego księża czasem nie chcą udzielić rozgrzeszenia?
Gdy usłyszymy takie zdanie, to zwykle nie wolno w nie uwierzyć. Każdy ksiądz dobrze wie, że Jezus Chrystus przyszedł na ten świat po to, aby nas zbawić, że ceną przelanej przez Niego Krwi możemy być
oczyszczeni, że Zmartwychwstanie daje prawo do odrodzenia Bożego życia w człowieku. Nie zawsze jednak da się w człowieku zauważyć postawę gotowości na przyjęcie łaski Bożego przebaczenia. Konkretnie:
spotkałem osoby, które oznajmiły, że nie umieją, czy też nie chcą wyznać wszystkich grzechów, inni wcale nie mieli zamiaru zerwać z grzechem ani walczyć z pokusami, jeszcze inni nie widzieli potrzeby
naprawienia krzywd. Zawsze próbuję zmienić tę postawę, ale ostatecznie decyzja należy do penitenta. Jeśli widzę, że ktoś nie spełnia jednego z warunków ważności sakramentu pokuty i pojednania muszę zgodzić
się z jego decyzją - to on nie chce przyjąć rozgrzeszenia zgodnie z nauczaniem Kościoła. Ja zaś nie mam prawa udzielić mu rozgrzeszenia, ja za to odpowiadam przed Panem Bogiem.
- Czy trzeba się spowiadać z dawnych win, o których nie powiedziałem przez zapomnienie albo nie wiedziałem, że to grzech?
Wiemy, że ludzka słabość może być przyczyną zapomnienia. Gdy był solidnie zrobiony rachunek sumienia, gdy modliłem się o dobrą spowiedź i jednak zapomniałem, to grzech bez zamiaru pominięty też jest
ogarnięty rozgrzeszeniem. Wolno go jednak wyznać w następnej spowiedzi dla podtrzymania postawy pokory, dla świadomego dążenia do pełnej szczerości.
Oczywiście, zawinione przez niedbalstwo pominięcie grzechu może uczynić spowiedź nieważną i wtedy trzeba ją powtórzyć wyznając wszystkie grzechy z tej nieważnej spowiedzi.
Jeśli ktoś popełnił czyn, o którym nie wiedział, że jest grzechem - sprawa ma się podobnie - poza może sytuacją, gdy ktoś podejrzewał, że to może być złe i mimo to nie zapytał spowiednika. Bywają
jednak grzechy, których ślady pozostają na dłużej - praktyka duszpasterska podpowiada, że należałoby o tym ze spowiednikiem porozmawiać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu