Reklama

Tygodnik

„Słowobije” narzędziem komunistycznej rewolucji

O ile na poprzednim etapie komunistycznej rewolucji nienawiść nie tylko nie była znienawidzona, ale była nawet zalecana w postaci tzw. nienawiści klasowej, to teraz została znienawidzona powszechnie, chociaż wiadomo, że od każdej zasady są wyjątki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Określenia „słowobije” używał zmarły niedawno prof. Bogusław Wolniewicz, mówiący o sobie, że jest „rzymskim katolikiem niewierzącym”. W tej skrótowej formule wyrażał – jak mi wyjaśniał – że chociaż nie jest osobą wierzącą w Boga, to docenia wartość religii katolickiej jako istotnego elementu cywilizacji łacińskiej, której trzeba bronić przed zagrożeniami godzącymi w każdy z trzech filarów, na których się ona opiera: grecki stosunek do prawdy, zasady prawa rzymskiego i etykę chrześcijańską, jako podstawę systemu prawnego państwa.

Promotorzy komunistycznej rewolucji z taktycznej ostrożności nie nawołują wprost do obalenia cywilizacji łacińskiej, bo mogłoby to spłoszyć tzw. masy, które są wykorzystywane w charakterze mięsa armatniego, i doprowadzić do załamania bojowej siły rewolucji. Zgodnie tedy z zaleceniami Antonia Gramsciego, który twierdził, że głównym polem bitwy rewolucyjnej powinna być sfera ludzkiej świadomości, czyli kultury, a etapem wstępnym tej batalii powinno być uzyskanie panowania nad językiem mówionym. Korzystając z wcześniejszego opanowania w ramach tzw. długiego marszu przez wiele instytucji państwowych i międzynarodowych – narzucają wymyślone przez pierwszorzędnych fachowców określenia, które wchodzą do języka mówionego i siłą rzeczy zmieniają sposób myślenia ludzi, bez przerywania im snu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Jak pamiętamy, pierwszym takim słowem, które zostało delikatnymi metodami administracyjnymi narzucone w użyciu potocznym, jest „niepełnosprawność”. Dawniej określana była ona mianem kalectwa albo inwalidztwa, ale pierwszorzędni fachowcy podnieśli zarzut, że takie słowa „stygmatyzują” ludzi z jakichś powodów fizycznie ułomnych. Dlatego zamiast „kalectwa” czy „inwalidztwa” należy używać dziwolągu w postaci „niepełnosprawności”. Słowo to zawiera jednak ładunek informacyjny, zgodnie z którym wszyscy ludzie są „sprawni”, bo są „równi”, z tym że jedni mają tę sprawność w stopniu większym, a inni – chociaż oczywiście też są sprawni – w stopniu nieco mniejszym. Jak widzimy, w ten sposób został w sferze języka mówionego przeforsowany komunistyczny dogmat o równości ludzi, chociaż już na pierwszy rzut oka widać przecież, że jest on sprzeczny z rzeczywistością; jedni są mądrzy, inni – głupi, jedni silni, drudzy słabi, jedni piękni, inni brzydcy – i tak dalej. Charakterystyczne przy tym jest to, że wszystkie instytucje suwerennych rzekomo państw bez sprzeciwu nie tylko zaczęły używać tego dziwacznego określenia, ale narzuciły je ludziom przez ustawodawstwo i biurokrację. Wzbudza to pewne wątpliwości co do autentyczności demokracji politycznej, bo takie powszechne i bez zastrzeżeń przyjęcie słowotworu sugeruje istnienie jakiegoś zakonspirowanego ośrodka władzy, który swoim demokratycznym odkrywkom rozmaite rzeczy narzuca. Przypominam sobie, jak to w 1988 r. wprowadzone zostało w Polsce tzw. moratorium na wykonywanie kary śmierci. Polegało ono na tym, że wprawdzie niezawisłe sądy mogły taką karę orzekać, ale nie mogła ona już być wykonywana. I niezawisłe sądy, które teraz z taką zaciekłością bronią swojej niezawisłości, podobnie zresztą jak wszystkie inne instytucje państwowe, posłusznie się do tego rozkazu zastosowały. Kiedy w 1995 r. Sejm przedłużył to moratorium na kolejnych pięć lat, zapytałem ówczesnego ministra sprawiedliwości Jerzego Jaskiernię, kto wprowadził to moratorium w 1988 r. Otrzymałem na piśmie odpowiedź, że „nie można ustalić autora tej decyzji”. Zatem anonimowy „dobroczyńca ludzkości” narzucił rządom suwerennych państw rozwiązanie, do którego wszystkie zastosowały się w podskokach, no i nadal się stosują, dorzucając od siebie tylko coraz to nowe uzasadnienia.

Potem pojawiło się nieśmiałe określenie – „kochający inaczej”. Wzbudzało ono sporo wesołości, bo dotyczyło już tzw. frywolnej strony ludzkiej egzystencji, ale niosło też ze sobą jeszcze potężniejszy i groźniejszy ładunek informacyjny: jedni kochają tak, inni – „inaczej”, ale każdy sposób jest jednakowo normalny. Znaczyło to, że normą może być cokolwiek, że normą może być wszystko. W tej sytuacji samo pojęcie normy traci sens, bo wynika ono z logiki dwuwartościowej, według której istnieją prawda i fałsz, istnieją norma i dewiacje. Mimo to jednak określenie to – oczywiście, motywowane „szacunkiem” wynikającym z „równości” – również zostało przyjęte powszechnie i bez zastrzeżeń, niczym marksizm w Związku Radzieckim pod żelaznymi rękami Lenina i Stalina.

Reklama

Forsowaniu tych określeń, stopniowo i podstępnie zmieniających sposób myślenia ludzi, szybko zaczęło towarzyszyć lansowanie właśnie „słowobijów”, przy pomocy których promotorzy komunistycznej rewolucji zamierzali dyscyplinować opornych. Potępiono zatem „nietolerancję”, która – jak mi to ongiś wyjaśniał p. dr Janusz Majcherek – oznacza nie tyle nawet brak cierpliwego znoszenia jakichś obrzydliwości, ile brak akceptacji i dla obrzydliwości, i dla obrzydliwców. Tolerancja bowiem – jak mówił Majcherek – nie polega już na cierpliwym znoszeniu czegoś, czego nie lubię, co wzbudza we mnie wstręt, tylko właśnie na akceptacji rzeczy czy zachowań nielubianych, wstrętnych czy niebezpiecznych. To nowe, „rewolucyjne” rozumienie tolerancji zostaje narzucone przez inny „słowobij” w postaci „nienawiści”.

O ile na poprzednim etapie komunistycznej rewolucji nienawiść nie tylko nie była znienawidzona, ale była nawet zalecana w postaci tzw. nienawiści klasowej, to teraz została znienawidzona powszechnie, chociaż wiadomo, że od każdej zasady są wyjątki. Nie mówię już nawet o tym, że skoro mamy nienawidzić nienawiści, to nienawiść jako taka ma się całkiem nieźle, tylko że o tym, co jest nienawiścią uprawnioną, a co jest nienawiścią zakazaną, też decyduje Anonimowy Dobroczyńca Ludzkości – bo np. w stosunku do antysemityzmu nienawiść jest nie tylko dozwolona, ale nawet zalecana. Cóż, nawet pierwszorzędni fachowcy mogą się niekiedy zaplątać we własne sidła, podobnie jak filozofowie, którzy dowodzą, że prawda „nie istnieje”. W takim razie przynajmniej to zdanie: „prawda nie istnieje” musi być prawdziwe, a skoro ono jest prawdziwe, to znaczy, że prawda... No cóż, od filozofów też nie możemy wymagać zbyt wiele, bo to są elokwentni ignoranci, którzy opowiadają nam o sobie, swoich urojeniach, antypatiach i sympatiach, tyle że ubierają to w napuszony żargon, mający pozory naukowej ścisłości.

No a teraz z etapu pieriedyszki – w którym jednak nie zaniedbano przygotowań do ofensywy – przechodzimy do etapu surowości, w którym „mowa nienawiści” – czyli współczesna nazwa starej, poczciwej „kontrrewolucyjnej agitacji i propagandy”, którą jednak miliony ludzi przypłaciły życiem – już ma być penalizowana. Oznacza to, że wszelki brak podporządkowania się ideologii komunistycznej stanie się przestępstwem ściganym przez baranio posłuszne instytucje państwowe. Toteż – zabezpieczone tym „słowobijem” – na marszach równości pojawiają się postulaty „równości małżeńskiej”, czyli prawnego zrównania umów o wzajemne świadczenie sobie usług seksualnych przez osoby tej samej płci z małżeństwami, a więc związkami mężczyzn i kobiet, z których – abstrahując już od religijnego wymiaru tej instytucji – wynikają daleko idące obowiązki wobec potomstwa w postaci np. alimentacji. Na tym etapie promotorzy komunistycznej rewolucji muszą się już przynajmniej częściowo zdekonspirować, bo nie da się ukryć, że środkiem do zatriumfowania komuny jest i musi być destrukcja wszelkich organicznych więzi społecznych.

2019-09-25 09:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ks. Cisło: każde uratowanie życie jest warte podejmowanych wysiłków

[ TEMATY ]

Europa Christi

Bożena Sztajner/Niedziela

Mamy świadomość, że nie możemy pokonać całego zła tego świata. Ale wychodzimy z założenia, że każde uratowanie ludzkie życie jest warte podejmowanych wysiłków – mówił ks. dr hab. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi Potrzebie podczas VI sesji kongresu „Europa Christi”. Odbyła się ona w Galerii Porczyńskich w Warszawie.

W trakcie sesji zatytułowanej „W trosce o tożsamość kulturową Europy” ks. dr hab. Waldemar Cisło mówił o solidarności z uchodźcami na przykładzie projektów realizowanych przez Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (PKWP).
CZYTAJ DALEJ

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w Ghanie

[ TEMATY ]

nominacja

dyplomacja

diecezja kielecka

kolegium.opoka.org

Ks. prałat dr Henryk Jagodziński – prezbiter diecezji kieleckiej, pochodzący z parafii w Małogoszczu, został mianowany przez Ojca Świętego Franciszka, nuncjuszem apostolskim w Ghanie i arcybiskupem tytularnym Limosano. Komunikat Stolicy Apostolskiej ogłoszono 3 maja 2020 r.

Ks. Henryk Mieczysław Jagodziński urodził się 1 stycznia 1969 roku w Małogoszczu k. Kielc. Święcenia prezbiteratu przyjął 3 czerwca 1995 roku z rąk bp. Kazimierza Ryczana. Po dwuletniej pracy jako wikariusz w Busku – Zdroju, od 1997 r. przebywał w Rzymie, gdzie studiował prawo kanoniczne na uniwersytecie Santa Croce, zakończone doktoratem oraz w Szkole Dyplomacji Watykańskiej. Jest doktorem prawa kanonicznego.
CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas o komisji ds. nadużyć: jeśli nie będzie niezależna, to lepiej, żeby jej nie było

Gdyby komisja ds. zbadania zjawiska nadużyć seksualnych miała nie być niezależna, to lepiej, żeby jej nie było – powiedział PAP metropolita warszawski abp Adrian Galbas. Dodał, że „atrapa uczciwej komisji” jedynie skompromitowałaby Episkopat i jeszcze bardziej osłabiła zaufanie wiernych.

PAP: Jakie wydarzenia w mijającym roku były najważniejsze dla Kościoła?
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję