Wielkanoc w Polsce i gdzie indziej
Krótko przed Wielkanocą znajoma ze Stanów pisała, nie ukrywając smutku: "Tęsknimy do świąt tradycyjnych. W Ameryce święta trwają tylko jeden dzień, w Wielką Niedzielę. I nie każdy rozróżnia, że to jest
niedziela świąteczna. W naszej parafii rozpoczęto święcenie pokarmów w Wielką Sobotą, ale to jest raczej lokalny odruch (...). Święcenie jest raczej niepopularne, zredukowane tylko do polskich i ukraińskich
kręgów (...). Staram się kontynuować tradycje, ale po prawdzie, to jak głos wołającego na puszczy".
Wtedy pomyślałem, że być może jest wiele powodów, dla których ludzie wyjeżdżają za Ocean, ale dla świąt (w tym wypadku akurat Wielkanocy), przeżywanych jako znaczące wydarzenie religijne i rodzinne,
warto pozostać w Polsce. Bo gdy najpierw stajemy wobec dramatu Krzyża, a potem wobec tajemnicy pustego Grobu Bożego, cichną nasze codzienne spory, tracą na znaczeniu różnice w przeżywaniu wiary - jedni
bardziej "tradycyjnie", ludowo, inni bardziej intelektualnie. Ważne jest, że podzielamy radosną nowinę: "Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!"
Czasami jednak ludzie wyjeżdżają daleko, by dzielić się - tradycją, wiarą i dobrymi uczynkami - z innymi. Jak Siostry Służebniczki Starowiejskie z Czity na Syberii, które pisały m. in.: "(...) Dzięki
ofiarności dobrych ludzi mogłyśmy na święta [Wielkanocne - przyp. JB] zakupić dla więźniarek niezbędne środki higieniczne oraz witaminy. W Wielką Środę pozwolono nam wręczyć te dary 175 więźniarkom. Radość
i wzruszenie tych kobiet i nasza były wielkie. (...) Wielki Tydzień ludzie pierwszy raz w swoim życiu przeżywali z kapłanem. Nie wiedziałyśmy, jak to wszystko przygotować, aby pomóc zrozumieć i przeżyć
tak wielkie tajemnice naszego zbawienia. W pamięci niektórych zachowały się chrześcijańskie tradycje przekazane przez dziadków i przeżywane na swój sposób przez 80 lat. (...) Bóg w swej Opatrzności zadbał
o nasze potrzeby, bo kilka dni przed świętami otrzymałyśmy ze Starej Wsi od naszych sióstr paczki, a w nich paschał, figurę Zmartwychwstałego, świece, baranki i wiele innych dobrych rzeczy, które uświetniły
przeżywanie Triduum i Wielkanocy".
Pismo Święte w obrazach i słowie
Pamiętam, że gdy byłem dzieckiem, moi rodzice kładli czasami przede mną i moim rodzeństwem potężną księgę. To było "Pismo Święte w obrazach". Do wyobraźni małego dziecka, bardziej niż treści adaptowanych
czytań Starego i Nowego Testamentu przemawiały właśnie obrazy. To one uplastyczniły wtedy moje wyobrażenia o historii stworzenia świata i historii zbawienia - od wizerunku Boga-Ojca, przez sceny z biblijnego
raju (pamiętam, przeżyłem bardzo "Wygnanie Adama i Ewy z raju") do obrazów z Nowego Testamentu, w tym śmierci Jezusa na krzyżu i Jego zmartwychwstania.
Dzisiaj z wielką radością położę przed moimi dziećmi "Pismo Święte w obrazach" - reprint wydania z 1925 r., w przekładzie ks. Józefa Kłosa, "Ojca św. Tajnego Podkomorzego, Redaktora Przewodnika Katolickiego
w Poznaniu", jak zapisano na stronie tytułowej. I dalej - "Z 236 wielkimi ilustracjami podług oryginałów najlepszych mistrzów. Z aprobatą Wysokiej Władzy Duchownej".
Może uczynię to właśnie w Wielkanoc, bo cóż bardziej mogłoby sprzyjać takiej lekturze, jak nie niedawne przeżycia Triduum Paschalnego i radosnego poranka Wielkiej Niedzieli? I wszystkich zachęcam
do takiego właśnie spędzenia, przynajmniej przez chwilę, świąt. A lekturą wcale nie muszą służyć jakieś wielkie, w sensie objętości, księgi. To może być lektura czasopisma, kontemplacja jednego obrazu,
jednej sceny, jednego wydarzenia, na przykład porannej rezurekcji. Dajmy sobie szansę, by w tych dniach nie zabrakło w naszym życiu wartości wynikających z wiary. Piszę o tym w kontekście w obrazu i słów
zamieszczonych na ostatniej stronie wspomnianej księgi. Widnieje tam postać Chrystusa - Króla Wszechświata i słowa z Ewangelii wg św. Łukasza: "Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą" (Łk
21,33).
Pomóż w rozwoju naszego portalu