Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej rozpoczęła Msza św. sprawowana przez sandomierskich duszpasterzy, kapłanów pracujących w Kurii diecezjalnej i seminarium duchownym pod przewodnictwem biskupa ordynariusza. Podczas homilii ks. Jerzy Siara przypomniał, że Eucharystia to największy dar Boga dla człowieka. Zwrócił także uwagę na elementy dobrego i owocnego uczestnictwa we Mszy św.
– Papież Pius XII podkreślał, że Eucharystia jest źródłem i szczytem religii katolickiej. Wtedy będziemy dobrymi katolikami, kiedy będziemy obficie czerpać z tego źródła, by poznać piękno szczytu, do jakiego nas prowadzi. Sobór Watykański II w „Konstytucji o liturgii świętej” mówi, że Msza św. jest ośrodkiem Kościoła i zachęca wiernych to pobożnego i czynnego w niej uczestnictwa. We Mszy św. Bóg karmi nas swoim Słowem i Chlebem eucharystycznym. Eucharystia ma stać się także momentem naszego dziękczynienia Bogu i uwielbienia za wszelkie dobro, które od Niego otrzymujemy. Msza św. uczy nas także ofiarowania siebie, czyli oddania się w pełni Bogu, aby jeszcze ściślej zjednoczyć się z Nim w miłości oraz z naszymi braćmi i siostrami – mówił kaznodzieja.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Następnie wyruszyła tradycyjna procesja eucharystyczna do czterech ołtarzy. Po przyjściu do ostatniego ołtarza do zgromadzonych wiernych słowo skierował bp Krzysztof Nitkiewicz. – Dzisiejszy sandomierski upał przypomina trochę klimat Ziemi Świętej. Także sceneria porównywalna jest do tej, jaka towarzyszyła Panu Jezusowi podczas Jego ziemskiej misji. Myślę w pierwszej kolejności o gromadzących się wokół Niego rzeszach ludzi. Jestem przekonany, że tak samo jak wtedy Chrystus patrzy na nas z miłością, otwiera szeroko swoje ramiona, chce każdego przygarnąć, napełnić pokojem i radością, umocnić swoim słowem. Dlatego pozostał obecny w najświętszej Eucharystii i daje się nam jako pokarm do pożywania pod postaciami chleba i wina – pokarm na życie wieczne, zaczątek nieśmiertelności – mówił biskup.
– W bliskości Chrystusa ulegliśmy przemianie. To, co zwykle dzieli. To, co odstrasza, stało się niewidoczne, a modlitwy, śpiewy i gesty zbliżyły nas do siebie. Żadnej agresji, obrażania, prowokacji. Za chwilę wszystko się skończy, ale niech pamięć o procesji, w której podążaliśmy wspólnie z Panem Jezusem, pozostanie dalej obecna. Niech nas stale motywuje do tego, abyśmy zawsze przyjmowali taką postawę wobec Boga i wobec siebie nawzajem, bo nikt nie może zbawić się sam. Okazją do tego może być nieszczęście, które dotknęło wczoraj parafię Wierzchowiska na wschodzie naszej diecezji. Na skutek gwałtownej burzy zostało podtopionych prawie 400 budynków. Pragnę zachęcić wszystkich, aby za pośrednictwem diecezjalnej Caritas włączyli się w akcję pomocy poszkodowanym. Okażmy tym naszym siostrom i braciom solidarność przez modlitwę i złożone ofiary – apelował hierarcha.
– Dzisiejsza procesja była także publicznym wyznaniem naszej wiary w rzeczywistą obecność Pana Jezusa w Eucharystii. Była znakiem naszego przywiązania do Kościoła i katolickiej tradycji, która pod różnymi pretekstami staje się ostatnimi czasy przedmiotem pogardy i kpiny. To była nasza odpowiedź dla stojących za tym środowisk i konkretnych osób, aby przestały szargać to, co dla nas najświętsze. Bóg jest oczywiście większy, potężniejszy niż ci, którzy przeciwko Niemu występują. Również Kościoła, zgodnie z obietnicą Chrystusa, nie pokonają demoniczne moce, a prawda pozostanie prawdą, prawa naturalnego nie zmieni żadna ustawa, ani WHO. A jednak takie publiczne wyznanie wiary, jak dzisiejsza procesja czy sprzeciw wobec znieważania naszych największych świętości, są potrzebne. „Jedyną rzeczą, jaką możemy uratować. Jedyną, która naprawdę się liczy jest mały kawałeczek Ciebie w nas samych, mój Boże. Może jesteśmy w stanie przyczynić się do tego, żeby został on odgrzebany w zdewastowanych sercach innych ludzi. To do nas należy pomóc Tobie, aby się w nas uratowała ostatnia cząstka Ciebie”. Te słowa, a właściwie modlitwa Etty Hillesum została wypowiedziana w ciemną noc niemieckiej okupacji, w okolicznościach nieporównywalnie bardziej dramatycznych. Myślę jednak, że możemy uczynić ją naszą, aby Bóg pozostał zawsze obecny w naszym sercu, w naszym mieście i w naszej Ojczyźnie – mówił ordynariusz sandomierski.