Połączyła nas słabość, którą poczuliśmy do siebie już na pierwszym spotkaniu. Delikatny dotyk, płochliwe spojrzenia, zasłuchanie...
Zacząłeś przychodzić tam, gdzie ja bywałam od lat. W odpowiednim czasie. Razem pomagaliśmy słabszym. Czekałam na Ciebie, a kiedy się pojawiałeś, udawałam, że jesteś mi obojętny. Kiedy Cię nie było – usychałam z tęsknoty. Wreszcie mnie „oswoiłeś”. Cierpliwością, ciepłem i wytrwałością. Wymianą listów. Wspólnotą marzeń.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Górskie wędrówki sprawiały nam wiele radości, choć nie raz kończyły się kontuzją. Kto powiedział, że w górach jest się bliżej Boga? Potem zakupy za ostatnie pieniądze ze stypendium, czyli na obiad bułka z maślanką. Powrót już autostopem...
Przegadane noce i niezdane egzaminy. Poprawki. I wakacje w książkach, zamiast w pociągu.
Wciąż zdani na pomoc innych, dotkliwie poznawaliśmy nasze słabości. Uczyliśmy się dziękować ludziom dobrej woli i wzajemnie kochać swoje niedoskonałości. Zresztą, po ślubie odkrywaliśmy ich na pęczki! Ze wzmożoną siłą! Ale oznaczało to tylko jedno: podzielić troski na pół, między siebie. Nieść je razem, Ty ze mną, ja z Tobą. Z zaufaniem, z pokorą, zanosić wespół. Bogu.
Reklama
A On nas przemieniał. Nie tak, jak to sobie wyobrażaliśmy. Inaczej. W sobie tylko znany sposób, ale zawsze wykorzystywał naszą słabość. Przemieniał nas w oczekiwaniu na dzieci, w bólu rodzenia, przez niespełnione marzenia. Rewidował nasze plany, postawy, oczekiwania. Przewartościowywał nasze życie. Dziś nie jesteśmy tymi samymi ludźmi. Kocham Cię jak nigdy dotąd!
Wciąż nie mam prawa jazdy i nie mogę Cię odciążyć w odwożeniu dzieci, za to nie mijamy się na parkingu – jeździmy razem. Nie możemy się poszczycić osiągnięciami zawodowymi ani podróżami, ale każdego dnia spotykamy się przy filiżance kawy i przeciągamy tę chwilę – taka jest cenna i piękna! Nie staramy się przesadnie o „lepsze jutro” naszego potomstwa, ale zabiegamy o czułość już dziś.
Naszej prostocie i słabości przyglądają się dzieci. Sześciolatka z politowaniem powie, że nawet jej lalka ma prawo jazdy. Dwunastolatek, nie bez żalu – że inni więcej wyjeżdżają...
Ale ja lubię te nasze słabości, bo z nich pochodzi nie tyle siła, ile głębia naszej relacji. W nich jest miejsce spotkania z Bogiem.
* * *
Wanda Mokrzycka
Żona Radka, mama dziewięciorga dzieci. Należy do wspólnoty Duży Dom i pisze dla Aleteia Polska