Cierpienie może mnie zmiażdżyć albo wydoskonalić. Proszę Boga, żeby dał mi łaskę tego drugiego” – pisał ks. Arkadiusz Olczyk niedługo przed śmiercią.
A jednak częściej snujemy inne refleksje... Dlaczego choruję? Dlaczego odmawiam piątą Pompejankę, wierząc, że On może wszystko i może uzdrowić moje chore dziecko, a Bóg milczy i nie reaguje? Czemu nie uczynił cudu? Znamy to. Stajemy pod ścianą, bezradni i gubiący nadzieję. Modlimy się o szczęście i pokój, a musimy zdawać Hiobowy egzamin z wierności Bogu i wiary, wbrew wszystkiemu, że On wie, co robi, choć ja nie rozumiem tego, co się dzieje. Chrystus, wisząc na krzyżu, recytował Psalm 22 – w opuszczeniu i samotności. Powtarzamy pierwszy wers: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił” wpisując w Jego lament swoje opuszczenie i samotność, czasem też zagniewanie i pretensje do Boga, że na to pozwolił, że dopuścił. Ulegamy pokusie, że nas zostawił na pastwę bólu i nieszczęścia. Krzyczymy: Gdzie jesteś? Gdzie się ukryłeś? Czy nie widzisz, że moje dziecko umiera na białaczkę? A Psalm 22 doczytany do końca mówi o tym, że „chwalić będą Pana ci, którzy Go szukają”, bo władza królewska należy do Niego”, a „On panuje nad narodami”. I jest to modlitwa nie tylko o Męce Mesjasza, ale też o jej owocach...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Choroba jest trudnym egzaminem, próbą dla życia duchowego i wiary.
Reklama
Gdy ks. Arkadiusz Olczyk, teolog i bioetyk, zachorował na raka, nie wiedział, że czeka go kilkuletnia walka, która zakończy się 1 października 2018 r. śmiercią w wielkim cierpieniu. Przez cały czas trwania choroby komunikował się z przyjaciółmi za pocą e-maili i Facebooka, donosząc o aktualnej sytuacji na chorobowym froncie. Nowotwór nazywał draniem, a siebie Choruskiem w sutannie. W testamencie, który spisał pod koniec walki, jest taki fragment: „Sytuacja Waszego choruska, Księdza Arka, znacznie się pogorszyła. Drań wygrywa... Ale nie poddajemy się! Walczymy do końca! Ostatecznie z draniem wygramy z Jezusem i w Jezusie! Wierzę w to mocno! Jezus zwyciężył i my zwyciężymy! Ponieważ walczyłem przez lata z draniem z otwartą przyłbicą, jak Dawid z Goliatem, chcę stanąć przed Wami w prawdzie o moim cierpieniu. Jest to potrzeba mojego serca, by umocnić w walce tych, którzy cierpią podobnie lub jeszcze bardziej niż ja. Drań zabrał mi całkowicie wzrok, dołożył bólu, nie mogę się poruszać. Cierpienie stało się moją codziennością. Nie wiem, co będzie – tylko Bóg to wie, ale chcę teraz bardzo podziękować za tę walkę przez kilka lat, w której nie poddawałem się dzięki Wam. Dziękuję Bogu Jedynemu, Jezusowi Eucharystycznemu, Duchowi nadziei i mocy, Najlepszej Matce, Niebu całemu – i dobrym ludziom.
Leżąc teraz w łóżku w domu rodzinnym, codziennie doświadczam od moich najbliższych, od Rodzeństwa wielkiej ofiary, służby, poświęcenia i miłosierdzia...
Kochani Wszyscy, uwierzcie mi, jestem przygotowany na spotkanie z Jezusem. Już teraz chcę podać Mu rękę i powiedzieć: Jezu, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham i chcę iść z Tobą do domu Ojca. Jezus żyje!”.
Tuż przed Światowym Dniem Chorego prośmy za chorych, jak ks. Arek, aby cierpienie ich nie zmiażdżyło, ale wydoskonaliło. By szukający pociechy w cierpieniu, „błogosławieństwie niechcianym”, zawsze znajdowali je w Jezusie, który żyje.