Reklama

Świat bez telewizora jest piękny

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nieduża podwarszawska miejscowość. Wszystko wygląda tak, jak gdzie indziej: dziurawe ulice, okratowany sklep "Społem", piękne zadbane stare ogrody i domy pamiętające Marszałka Piłsudskiego. Jak grzyby po deszczu wyrastają nowe siedziby, których właściciele zajeżdżają eleganckimi samochodami, niechętnie jednak nawiązują sąsiedzkie kontakty. Dom, do którego chcę się dostać nie jest stary, nie stara się też udawać rezydencji - zwykły rodzinny dom z czerwonym dachem...

Dzień dobry, jestem Franek - wita mnie "na oko" trzynastoletni młody człowiek. Wchodząc do salonu wpadam na dwuipółletnią Różę, z pasją tworzącą coś na wielkiej kartce papieru. Podłogowa pracownia zasłana jest już licznymi arcydziełami. Obok kominka, w tym samym przejściu do kuchni, rozłożone są zeszyty i książki Antka i Juli, którym "najlepiej odrabia się lekcje w towarzystwie Róży".

"Widzisz, mają już teraz swoje pokoje - znajduje się mama Małgosia - ale strasznie trudno ich tam zagnać. Poddasze zaprojektowałam sama, obok małych sypialni dzieci wymyśliłam wspólną dla nich świetlicę, tam mają miejsce na wspólne zabawy, przyjmowanie przyjaciół, na razie jednak królują wszędzie pudła i trochę jeszcze to potrwa" - wzdycha.

Duży salon ma wszystko, czego potrzeba: solidny okrągły stół, pianino - "grają na nim wszyscy, choć tak naprawdę nikt się nie uczył" - słyszę od dwunastoletniej Juli, kolekcję kaktusów, wygodną kanapę - na której sześcioletni Benek pochłania jakąś książkę - i kominek, którego ciepło przyciąga młodsze dzieci. Czegoś jednak nie ma, zupełnie i naprawdę nie ma... telewizora!!!

"Telewizor? A co to takiego?" - śmieje się Franek. "U mnie w domu - stwierdza Małgosia - nigdy nie było tradycji oglądania telewizji. Nie było nawet telewizora. Przydawał się raz w roku, jako podstawka pod choinkę. Miałam bardzo aktywnych rodziców, w każdą wolną chwilę organizowali coś ciekawego, albo odwiedzaliśmy rodzinę czy przyjaciół. Tego wolnego czasu było zresztą bardzo mało, nie było wtedy wolnych sobót, a w ciągu tygodnia ja i mój brat mieliśmy taką masę zajęć dodatkowych, że telewizja zupełnie nas nie pociągała" .

Kiedy przed prawie szesnastoma laty Małgosia i Bartek zaczynali swoje życie rodzinne postanowili, że w ich wspólnym domu telewizor jest sprzętem zupełnie zbędnym. Był nawet taki moment, kiedy w trakcie jednej z licznych przeprowadzek, właścicielka mieszkania zostawiła im swój telewizor przekonana, że robi im przysługę - sprzęt trafił na stryszek, a po większych porządkach na stałe opuścił mieszkanie...

"Rodziły się kolejne dzieci i przez chwilę zastanawialiśmy się nad tym, czy my przypadkiem czegoś dzieciom nie odbieramy. Będą przecież musiały iść do szkoły i dogadywać się z rówieśnikami, ale jednak pozostaliśmy przy swoim postanowieniu. Jak to wyszło? Może lepiej zapytać dzieci". Nie jest to żaden problem, bo dzieci jedno po drugim obsiadły stół w jadalni i, nie przerywając swoich zajęć, przysłuchiwały się naszej rozmowie. "Telewizor to strata czasu - włącza się Julka - ja lubię czytać, chodzę na zajęcia do Pałacu Młodzieży na malowanie, akrobatykę, gimnastykę i basen, nawet nie wiem kiedy miałabym przed nim przesiadywać". "Inni mają telewizory i żyją, a my nie mamy i też żyjemy" - dorzuca Franek.

Skąd wobec tego można czerpać wiedzę na temat tego, co się dzieje nie oglądając telewizji? Czy dzieci nie są zaniedbane, albo może źle się rozwijają? "Ja wiedzę o świecie czerpię z codziennych serwisów Radia Plus! - woła od drzwi Bartek, ojciec rodziny, który właśnie wrócił do domu - jestem na bieżąco w każdej dziedzinie!". Rzeczywiście, dom jest wyposażony zupełnie współcześnie, jest elektryczność, gaz, podłogowe ogrzewanie, lodówka, sprzęt grający na przyzwoitym poziomie, komputer.

Czyli nie oglądanie telewizji rodzinie nie szkodzi? " Nie jestem specjalistą od wpływu mediów na rzeczywistość, ale nasze wychowywane bez tego cudu techniki dzieci uczą się bardzo dobrze, biorą udział w różnych olimpiadach i konkursach, chętnie przebywają z rówieśnikami, grają w różne gry - nie tracą czasu i nie nudzą się. Czy zresztą telewizor jest źródłem jakiejś wiedzy? To chyba złudzenie. Te szybko migające obrazki, nawet jeśli przedstawiają jakieś interesujące historie z życia wielorybów, albo nowe odkrycia astronomiczne nie zapadają w pamięć tak, jak wiedza czerpana z książek - mówi Małgosia. Franek na przykład czyta wszystko, co wpadnie mu w ręce, nawet jeśli przyniosę warzywa z targowiska zapakowane w gazetę, to mój syn przeczyta ją, zanim trafi do kosza".

Telewizor jednak w dzisiejszym świecie przez wielu zapracowanych rodziców traktowany jest jak niańka. Kojec rocznego dziecka często stawiany jest blisko telewizora, zgodnie z zasadą: "coś mu tam pomiga i będzie cicho". Już dwu i trzyletnie dziecko całe godziny spędza przed telewizorem, a idąc do szkoły lepiej zna tytuły telenoweli niż sposób zawiązywania własnych butów.

Jak jednak radzą sobie rodzice bez takiej "pomocy"? Małgosia: " Postanowiliśmy, że ja nie będę pracować poza domem, o pieniądze będzie troszczył się Bartek. Dlatego cały czas spędzam z dziećmi, co może daje im taką namiastkę telewizora. W każdej chwili mogą podejść do mnie przytulić się czy pooglądać razem książeczkę - nie trzeba mnie włączać pilotem - a można ze mną o wszystkim porozmawiać - co z telewizorem się nie udaje. Telewizor jest taką złudną niańką - rzuca przed oczy jakiś obraz, który za chwilę znika, a dziecko, szczególnie małe tego nie rozumie i nie potrzebuje. Bardziej niż nam się wydaje małe dziecko jest istotą kontemplatywną, co widać na przykładzie książek: dziecko lubi do nich wracać, oglądać te same obrazki, studiować je, pogłębiać poznanie świata, jakie niosą. Telewizor nie pozwala się zatrzymać, nie ma możliwości "klatka stop", obrazy szybko się zmieniają, znikają i za chwilę już nic nie zostaje.

Życie rodzinne potrzebuje czasu, czasu dla siebie nawzajem, czasu dla każdego dziecka. Nie można niczego przyspieszyć na siłę, trzeba cierpliwości i opanowania. "Kiedy dzieci wracają ze szkoły, nie zawsze od progu opowiadają, co się wydarzyło. Szczególnie starsze potrzebują czasu, ubrania przeżyć w odpowiednie słowa. Gdyby po powrocie do domu siadły przed telewizorem chyba zabrakłoby czasu na rozmowy. Sadzanie dzieci przed telewizorem ´żeby wreszcie były cicho´ zagłusza naturalną w nich potrzebę komunikowania się. Nie chciałabym, aby moje dzieci bardziej lubiły telewizor niż rozmowy ze mną...".

"Nie jest tak, że my uważamy telewizor za jakiegoś wcielonego diabła - głos zabrał Bartek. Jest po prostu jeszcze jednym ze sprzętów wymyślonych przez człowieka, który może być wykorzystany w dobrym, albo złym celu. Mimo, że telewizja weszła przebojem w ludzkie życie, nie musi istnieć jako naczelne miejsce spotykania się ze światem. Dla naszych dzieci, które od urodzenia żyją w domu bez telewizora, takie życie jest całkowicie naturalnym środowiskiem. Oczywiście można mówić o presji środowiska, otoczenia, ale trzeba też znać swoją wartość, która zupełnie nie zależy od godzin spędzonych przed ekranem.

Dzieci, których relacje między sobą i z dorosłymi kształtują się naturalnie są spokojniejsze, pozbawione agresji i ciekawe świata. Telewizja zaburza widzenie rzeczywistości, ponieważ dziecko nie potrafi jeszcze samodzielnie oceniać i wartościować, chłonie to co jest mu podawane. Pozwalając dziecku spędzać godziny przed telewizorem, nie możemy twierdzić, że wychowujemy swoje dzieci, ponieważ autorytetami stają się dla nich bohaterowie bajek, filmów i młodzieżowych programów. Są to postacie fikcyjne, nie podlegające nawet tym samym prawom fizycznym co człowiek - policzmy, ile razy w ciągu jednej kreskówki ten sam wilk jest rozrywany wybuchem, przejeżdżany walcem, przestrzeliwany na wylot - często posługujące się kłamstwem i krętactwem".

"Wiele osób, w tym także dziadkowie naszych dzieci nie rozumieją naszego punktu widzenia. Kiedy spotykamy się z nimi - a dzieje się to niestety dość rzadko - sadzają dzieci przed telewizorem, starając się im ´wynagrodzić´ domowe ´braki´. I dzieci oczywiście grzecznie oglądają, dzięki czemu mają ´zero´ kontaktu z dziadkami. Jest to czas stracony, dziadkowie wprawdzie mają poczucie, że coś dają dzieciom w formie tego, czego nie mają na co dzień, a ja mam świadomość, że wnuczkowie nie mają okazji dowiedzieć się czegoś o dziadkach, że tracą niepowtarzalne chwile" - dostrzega Małgosia.

Telewizja nie tyle odzwierciedla rzeczywistość, ale ją kreuje, narzucając styl bycia, modę, sposoby reagowania, fryzury, rodzaj pasty do zębów i papieru toaletowego. Jednocześnie z ekranu dużo słyszymy o prawie do wolności, do samodzielnych wyborów, do pełnego rozwoju, prawach kobiety, ojca, dziecka. Czy więc mamy być wolni wirtualnie, w jakimś nierzeczywistym świecie? Czy uzależnieni - głośno mówi się przecież o uzależnieniu od oglądania telewizji, tak jak o problemie alkoholowym, czy nałogu tytoniowym - od szklanego ekranu możemy być naprawdę wolni.

"Jest coś jeszcze innego, mówimy głównie o negatywnym wpływie telewizji, ale przecież może on być także dobry, mogą być programy niosące dobre treści, filmy biograficzne o wspaniałych naukowcach, pokazy sportowe. Ja miałbym wtedy problem, czy iść uśpić płaczące dziecko, albo dokończyć grę w chińskie szachy z moim synem, czy siąść przed niewątpliwie interesującym programem. A ja po prostu nie chcę mieć takich dylematów. I tak mamy dla siebie za mało czasu, nie chcę go dzielić z wymagającym prawdziwego oddania elektrycznym sprzętem. Chcę być prawdziwym ojcem dla swoich dzieci".

Problemem części rodziców jest to, że dzieci ledwie nastoletnie już nie chcą spędzać z nimi wolnego czasu. Małgosia i Bartek Ambroziewiczowie obserwują to wśród swoich przyjaciół. "My często chodzimy na spacery, lubimy włóczyć się po lesie, chodzić do muzeum, oglądać ciekawe wystawy. Wielu znajomych podziwia nas, twierdząc, że ich dzieci nie znoszą rodzinnych spacerów, a chodzenie po nawet najpiękniejszym lesie jest dla nich koszmarem, z którego jak najszybciej trzeba się wyrwać. Myślę, że dzieci, które w swoich pokojach mają telewizory, taki powrót z lasu traktują jako przywrócenie do normalności. Kiedy siądą przed telewizorem czują się na właściwym miejscu, ta wirtualna rzeczywistość zajmuje miejsce prawdziwego świata, prawdziwych przeżyć i doznań" . W tym momencie 2,5-letnia Róża chwyciła nóż do chleba... Małgosia zupełnie nie wpadła w panikę, podeszła do córeczki, podała jej chleb i powiedziała: "Spróbuj, ale to bardzo trudne, chleb ma twardą skórkę" .

Może to jest tak, że nadopiekuńczość rodziców sprawia, iż dzieci szukają silnych wrażeń w świecie nierealnym, stworzonym w studiach filmowych, że próbują naśladować bohaterów, którym coś się przydarza, którzy przeżywają wielkie przygody... Maleńka Róża chce naśladować swoich rodziców, ale dzieci "telewizyjne" już tego nie chcą...

Czy świat bez telewizora jest piękny? Franek nie zastanawia się ani chwili. - "Oczywiście".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świdnica. 29. OKWB. Młodzi znawcy Pisma Świętego

2025-04-10 18:20

[ TEMATY ]

Civitas Christiana

bp Adam Bałabuch

Ogólnopolski Konkurs Wiedzy Biblijnej

okwb

Katolickie Stowarzyszenie Civitas Christiana

Joanna Rudy

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Bartosz Pajdak, zwycięzca diecezjalnego etapu 29. Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy Biblijnej, wraz z komisją konkursową i swoją katechetką Anetą Klinke-Osadnik

Bartosz Pajdak, zwycięzca diecezjalnego etapu 29. Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy Biblijnej, wraz z komisją konkursową i swoją katechetką Anetą Klinke-Osadnik

Na progu Wielkiego Tygodnia 10 kwietnia, w murach Wyższego Seminarium Duchownego w Świdnicy odbył się diecezjalny etap 29. Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy Biblijnej. W zmaganiach wzięło udział 18 uczniów szkół średnich z Wałbrzycha, Świdnicy, Dzierżoniowa i Ząbkowic Śląskich.

Zanim młodzież przystąpiła do części pisemnej, uczestnicy zgromadzili się na Eucharystii w seminaryjnej kaplicy. Mszy świętej przewodniczył bp Adam Bałabuch, który w homilii mocno podkreślił, że nie wystarczy tylko znać treść Pisma Świętego – trzeba nim żyć. – Można mieć dużą wiedzę na temat Pisma Świętego. Ale o ile ważniejsze jest to, czy ja tym żyję? Czy to słowo oświeca moje życie? Przekłada się na moje uczynki, moją codzienność? – pytał biskup pomocniczy. – Prawdziwe zwycięstwo to życie słowem, które prowadzi do przemiany relacji z Panem Bogiem i drugim człowiekiem – dodał.
CZYTAJ DALEJ

Oleśnica: Dziecko zabite w 9. miesiącu ciąży

2025-04-07 13:15

[ TEMATY ]

aborcja

Adobe Stock

Pro-liferka, dziennikarka, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka, doradca życia rodzinnego, współautorka serii podręczników do wychowania do życia w rodzinie Magdalena Guziak-Nowak opisuje wstrząsającą relację ze szpitala w Oleśnicy.

ZABILI DZIECKO W 9 MIES. CIĄŻY. Gotowe do samodzielnego życia, prawie noworodka. Tak, w Polsce.
CZYTAJ DALEJ

O Górskiej Drodze Krzyżowej (GDK) na Podhalu: modlitwa towarzysząca wysiłkowi staje się owocniejsza

2025-04-11 08:11

[ TEMATY ]

Wielki Post

ekstremalna Droga Krzyżowa

EDK

Podhale

GDK

Ks. Marek Kordaszewski MIC_Zakopane - Głos z Cyrhli / Facebook

Jeśli podejmiemy trud pójścia razem z Chrystusem przez to życie, nie będzie łatwo, ale widoki, jakie będą nam towarzyszyć i przeżycia na tej drodze są niepowtarzalne - powiedział w rozmowie z Polskifr.fr ks. Marek Kordaszewski MIC, organizator Górskiej Drogi Krzyżowej (GDK) na Wielki Kopieniec (1328 m n.p.m.) w Tatrach.

Marianin ks. Marek Kordaszewski z parafii Miłosierdzia Bożego w Zakopanem-Cyrhli, wspominając początki GDK na jej terenie, wskazał, że „na początku było sceptycznie”, bo z pewnością „łatwiej jest uczestniczyć w drodze krzyżowej, będąc w kościele w ławce”. Przekonywał jednak, że „warto zaryzykować”. Tak trzy lata temu odbyła się pierwsza GDK na Wielki Kopieniec z udziałem ok. 20 osób. Z każdym rokiem przybywa pątników. W roku 2024 uczestniczyło 29, a w tym roku 2025 uczestniczyło 49 osób. „Każdy szedł indywidualnie, w tempie jakim chciał, miał tekst do rozważania lub wsłuchiwał się w audio, które były przekazane z Ekstremalnej Drogi Krzyżowej (EDK) ogólnopolskiej” - opowiedział ks. Marek.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję