Ludwisarze najlepiej wiedzą, że w czas wojny dzwony stają się
cennym surowcem do wyrobu armat. Rekwizycje dzwonów nakazywane są
wówczas odgórnie. Takie wielkie rekwizycje miały miejsce w czasie
dwóch ostatnich wojen światowych.
Podczas pierwszej wojny, na obszarze byłej Galicji rząd
austriacki nakazał duchowieństwu pod koniec roku 1915 przeprowadzenie
dokładnego spisu dzwonów we wszystkich kościołach we wszystkich diecezjach.
Jesienią 1916 r. zarządzono pierwszą konfiskatę. Miały być wyłączone
spod niej wszystkie dzwony odlane przed 1700 r., ale tylko wówczas,
gdy ich waga łączna będzie wynosiła jedną trzecią wagi wszystkich
dzwonów; jeśli łączna waga będzie większa, także i niektóre starsze
dzwony miały zostać zarekwirowane. Drugą większą rekwizycję zarządzono
w roku 1917; na przetopienie miały iść także dzwony siedemnastowieczne.
Nakazem wojskowych władz austriackich wyznaczone zostały punkty przy
stacjach kolejowych, do nich dostarczano dzwony, a specjalna komisja,
złożona z wojskowych, a niekiedy także z przedstawiciela urzędu konserwatorskiego,
kwalifikowała dzwony do przetopienia lub nie. Ze środkowej Galicji
dzwony zwożono do Jarosławia, Przeworska i Przemyśla. Przy ich spisywaniu,
ważeniu i katalogowaniu zatrudniani byli głównie wojskowi - Polacy
i ci starali się ze wszystkich sił, by wybronić stare dzwony od rekwizycji.
Jeśli nawet to nie udawało się, sporządzano pomiary, fotografie,
odciski, gipsowe odlewy i notatki, by o dzwonach, które miały iść
na przetopienie została przynajmniej pamięć. Szczególną rolę w ratowaniu
dzwonów gromadzonych w Przemyślu odegrał inżynier Kazimierz Osiński (
twórca i kustosz Muzeum TPN) i dr Mieczysław Orłowicz; obronili oni
kilkadziesiąt dzwonów przed rekwizycją, a z tych, których uratować
nie mogli, pobrali odciski ornamentów i odpisy inskrypcji. Ich praca
dostarczyła potem wielu cennych informacji badaczom kultury i sztuki.
II wojna światowa była również niełaskawa dla dzwonów.
Niemcy dokonywali rekwizycji w sposób mniej zorganizowany, ale też
trudniej było dzwon przed konfiskatą obronić. Prośby do władz okupanta
skutkowały tylko wówczas, gdy twórcą dzwonu był ludwisarz niemieckiego
pochodzenia, a dzwon został uznany za wytwór sztuki niemieckiej.
W ten sposób uratowano dwa zabytkowe dzwony z 1505 r. w Rymanowie
w kościele pw. św. Wawrzyńca. Wiele innych dzwonów uratowano narażając
nieraz ludzkie życie: na przykład dzwon z kościoła parafialnego pw.
św. Mikołaja w Rokietnicy, pochodzący z roku 1676, został skonfiskowany
przez Niemców i odwieziony na składowisko w Łowcach, ale został odbity
przez oddział partyzancki. Partyzanci zabrali go pod osłoną nocy
ze składu, zostawiając w zamian małą sygnaturkę. Do końca wojny dotrwał
zakopany na polu użytkowanym przez organistę.
Niestety w latach powojennych niewiele mówiło się o cichym
bohaterstwie tych, którzy ratowali dzwony; temat nie był "nośny"
w nowym ustroju. Minęło przeszło pół wieku - historie z obroną dzwonów
związane odchodzą w zapomnienie, bo ludzie, którzy je tworzyli także
odchodzą. Obecny czas to ostatnia pora, by docenić ich poświęcenie
i ofiarność. Stąd apel: jeżeli Czytelnicy Niedzieli znają wydarzenia
z czasów ostatniej wojny (a może, z opowiadań, jeszcze starsze, z
I wojny światowej), to bardzo prosimy o nadesłanie o tym listów do
redakcji. Prosimy też o wszelkie wspomnienia związane z dzwonami,
np. o tym, w jaki sposób parafie wzbogacały się o dzwony, przez jakiego
ludwisarza i gdzie były owe dzwony odlewane, jakie przedstawienia
i napisy są na nich umieszczone i z czym się one wiążą itp. Ciekawe
jest na przykład, w której parafii w naszej diecezji dzwonią dzwony
najstarsze? Ile zachowało się dzwonów piętnastowiecznych?
Powyżej starałam się wykazać, że w dzwonach może być
zapisana historia. Pisząc do nas na ten temat możecie, Drodzy Czytelnicy,
odsłonić jej nieznaną jeszcze część.
Pomóż w rozwoju naszego portalu