Reklama

Felietony

Kilka notatek na marginesie wyborów

Każde wybory wywołują lawinę zmian. Jednak wybory samorządowe są tymi, których skutki potem odczuwamy najbardziej. One meblują najbliższe lata w okolicy, w której żyjemy. Za nami już fala komentarzy i analiz. Okazuje się, że wszystkie ugrupowania właściwie czują się zwycięskie. Kto zatem przegrał?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Każda gra ma ograniczoną pulę nagród i aby ktoś odniósł sukces, ktoś inny musi coś realnie stracić, ponieść porażkę. Skoro największe ugrupowania, z pewnymi minami swoich rzeczników, obwieszczają zwycięstwo, to oznacza, że przegrał... zwykły Kowalski, Gadowski, szeregowy obywatel, który nie uczestniczy potem w podziale łupów, nie obejmuje lukratywnych posad, nie upaja się nowo uzyskaną władzą. On – po prostu – musi za to wszystko płacić.

Reklama

Minione wybory wcale nie były tryumfem rządzącej formacji. Co prawda uzyskała władzę w pięciu nowych (wobec stanu poprzedniego) województwach, jednak nie udało jej się zdobyć żadnego z dużych miast. Szczególna sytuacja wydarzyła się w Warszawie, gdzie Rafał Trzaskowski wręcz pobił pracowitego i wzbudzającego dużą sympatię Patryka Jakiego. Dziś już wiadomo o tym, że czegokolwiek Jaki by nie zrobił, nie był w stanie wygrać w Warszawie. Stolica bowiem – o czym już wielokrotnie pisałem – to miasto szczególne. Tam, gdzie mieszczą się dzielnice nowobogackich i ludzi z korporacji, każdy, kto nie prze do przodu, kto ogląda się na innych, jest już na starcie przegrany. Tam liczą się jedynie pieniądze, powierzchowny sukces i nimb nowoczesności. Na piętnaście dzielnic Warszawy tylko jedna okazała się normalnie konserwatywna – Stara Praga Północ. Tam mieszkają ludzie od wielu pokoleń, stosunkowo mało jest przybyszy, a najmniej tzw. elementu korporacyjnego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Warszawa nie lubi troski o innych, Warszawa nie chce pamiętać o ofiarach afery reprywatyzacyjnej. Myślę, oczywiście, o tej Warszawie, która głosowała na Rafała Trzaskowskiego – tych ludzi jest w stolicy przewaga, oni decydują o jej drapieżnym obliczu. Siłom niepodległościowym i patriotycznym od wielu już elekcji nie udało się znaleźć recepty na to zapatrzone w siebie, samolubne miasto.

Uogólniam, i to zapewne krzywdząco, ale nadzwyczajna frekwencja w warszawskich wyborach oraz miażdżący wynik starcia Trzaskowskiego z Jakim pokazują prawdziwe oblicze grupy, która w naszej stolicy dziś dominuje. We współczesnej Warszawie nie ma miejsca na żadne sentymenty, ona prze do przodu, po trupach. To miasto nie widzi ofiar, nie zastanawia się nad ideami – ono chce coraz więcej zarabiać i coraz więcej konsumować, a wszystko, co mu w tym przeszkadza, odrzuca jak zużyte opakowanie przeszłości. W dzisiejszej Warszawie nie ma wczoraj, a dziś istnieje tylko o tyle, o ile służy temu, że jutro będzie jeszcze więcej pieniędzy, gadżetów, zabawek, możliwości. To na pewno niesprawiedliwy obraz stolicy, ale taki właśnie wyłania się z fotografii społecznej, którą wykonały minione właśnie wybory.

Reklama

Wielką klęskę w tych wyborach poniosły PO i jej przybudówki. Pomimo buńczucznych analiz ugrupowanie to utraciło niemal połowę wpływów w samorządach i wygrana w stolicy na pewno nie jest w stanie mu tego osłodzić. PO pokazało jedynie, że potrafi straszyć PiS-em, jest nieudolną antytezą obozu rządzącego i nie potrafi wygenerować z siebie żadnego twórczego programu, żadnego nowego pomysłu na zarządzanie lokalnymi społecznościami. PO staje się powoli zrutynizowanym związkiem zawodowym ludzi, którzy na jakimś etapie swojego życia poszli na nieprzyjemne kompromisy i nie chcą o tym teraz pamiętać. Dotychczas wyrzuty sumienia wobec polskiej niepodległości łagodzili sobie poklepywaniem po plecach, którego doświadczali za granicami naszego kraju, oraz doraźnymi fruktami wynikającymi ze sprawowania władzy i decydującego głosu przy podziale publicznych pieniędzy. Teraz większość tych fruktów zostanie im odebrana. Mam nadzieję, że stanie się tak z pożytkiem dla lokalnej Polski.

Te wybory to (pomimo ciągle niewiarygodnie wysokiego wyniku) początek procesu rozpadu dla PSL. To najbardziej prorosyjskie stronnictwo działające na polskiej scenie politycznej straciło władzę w kilku województwach, straciło jednak coś więcej – tysiące posad, które z powodu uczestnictwa w rządzących koalicjach zawłaszczyło. Ludzie będący klientami PSL – partii bezideowej i otwarcie cynicznej – teraz są rozczarowani. Zdolności kupowania sobie poparcia w PSL radykalnie zmalały, a było to jedyne lepiszcze, które utrzymywało różne środowiska przy „chłopskiej partii”. Przewodniczący Władysław Kosiniak-Kamysz robi co prawda butne miny, ale sam zdaje sobie sprawę, że kres tej bezideowej i w gruncie rzeczy szkodliwej dla polskiej państwowości formacji nieuchronnie nadchodzi. Paradoksalnie właśnie wyplewienie polskiej polityki z PSL-u może spowodować, że znajdzie się wreszcie wpływowe politycznie grono, które prawdziwie zadba o interesy wsi i rolników.

Reklama

Tyle wynika z analizy wyborczych doniesień. Co jednak z tego wszystkiego będzie miał szeregowy obywatel? Ano – po raz kolejny – przekonał się, że siła partyjnych szyldów jest o niebo większa niż najszczersze chęci bezpartyjnych samorządowców, sąsiadów, którzy wiedzieliby, jak – na własnym terenie – dowodzić wspólnym dobrem. W tych wyborach – jak zresztą w każdych dotychczasowych – wygrywali kandydaci partyjni. Mogli – jak w Krakowie – być kompletnie nieznani, ba, mogli mieć nawet nieciekawą przeszłość, skoro jednak startowali z listy liczącego się ugrupowania... odnieśli sukces. Czego zatem można się spodziewać po ludziach, którzy całą swoją karierę zawdzięczają partyjnej biurokracji? Na pewno będą posłuszni wobec dyrektyw, które popłyną z partyjnych centrali. Czy po to jednak tworzona była samorządowa reforma, aby – po latach – większość samorządów zdominowana została przez rządzone z Warszawy ugrupowania?

Pisząc te słowa, nie chcę, oczywiście, wpaść w łatwe „antypartyjniactwo”, które – w warstwie haseł – uprawia np. ruch Kukiz’ 15.

Pragnąłbym jednak zwrócić uwagę na fakt, że wielu dobrych organizatorów, sprawdzonych działaczy społecznych nigdy nie zapisze się do żadnej z partii – i czy to automatycznie oznacza, że mają być na trwałe wyeliminowani z samorządów?

Nadmierne upartyjnienie samorządów może skutkować tym, że każdy lokalny problem będzie urastał do rangi politycznego sporu, w którym będą padały – powtarzane za mediami ogólnopolskimi – jałowe, w istocie, argumenty. Zamiast stosować zasadę minimalizmu i uwalniać od ogólnopolskiego politykowania te sfery naszego życia, które wymagają jedynie sprawnego i uczciwego zarządzania, pogrążamy się w generalnych sporach o... dziurę w drodze.

Oczywiście, byłoby idealnie, gdyby wyborcy dobrze znali swoje interesy i głosowali wyłącznie na ludzi, którzy skutecznie pomogą im te interesy realizować, żyjemy jednak w epoce, gdy powoli odbiera nam się pewność sądzenia i zdolność rozeznawania realnego świata. Tzw. elektorat wtłacza się w nierealne schematy tylko po to, aby – po upływie kadencji – łowić go sieciami własnych mediów i rozpowszechnianych słów kluczy.

Zdajmy sobie sprawę z faktu, że jesteśmy już kolejnym pokoleniem ludzi urabianych do demokracji, a demokracja to nic innego jak metoda umożliwiająca rozwój metod masowego odławiania „elektoratu”. Wszyscy, którzy do wypracowanych schematów nie pasują, zostają przez demokratyczną maszynkę przemieleni i unicestwieni w sferze publicznej. Nie mam, jak zauważyliście, zbyt optymistycznego nastroju po wyborach samorządowych, ale chciałbym bardzo się pomylić i być świadkiem, jak z naszych samorządów wyrastają ludzie, którzy będą w stanie poprowadzić Polskę ku przyszłości.

2018-10-31 08:28

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

PiS wziął Mazowsze

Hanna Gronkiewicz-Waltz z dużą przewagą wygrała pierwszą turę wyborów prezydenckich w Warszawie. W wyborach do mazowieckiego sejmiku samorządowego najpewniej zwyciężyło Prawo i Sprawiedliwość

Według sondażu IPSOS Gronkiewicz-Waltz, dotychczasowa prezydent Warszawy, miała otrzymać prawie 49 proc. poparcia, podczas, gdy jej kontrkandydat Jacek Sasin z PiS według IPSOS otrzymał 26 proc. poparcia, a następni pretendenci 8,2 (Piotr Guział), i po ok. 4 proc. (Sebastian Wierzbicki i Przemysław Wipler).
CZYTAJ DALEJ

Papież na szczycie G20: ci, którzy powodują głód i śmierć poprzez lichwiarstwo, popełniają zabójstwo

2024-11-18 21:14

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Vatican Media

W swoim przesłaniu skierowanym do przywódców świata zgromadzonych na szczycie G20 w Brazylii, Papież Franciszek skrytykował działania, które prowadzą do głodu i cierpienia. Przesłanie zostało odczytane przez kardynała sekretarza stanu Pietro Parolina podczas obrad w Rio de Janeiro, które odbywają się 18 i 19 listopada. Papież podkreślił, że głód to zbrodnia, a chciwość i spekulacje finansowe, które przyczyniają się do śmierci milionów ludzi, są moralnie równoznaczne z zabójstwem.

Zbrodnią – choć pośrednią – jest to, co czynią ci, którzy „poprzez lichwiarstwo i chciwość powodują głód i śmierć swoich braci i sióstr w rodzinie ludzkiej”. Papież Franciszek skierował te mocne słowa do światowych przywódców zgromadzonych na szczycie G20, odbywającym się w Rio de Janeiro w Brazylii. W przesłaniu, które podczas obrad odczytał kardynał sekretarz stanu Pietro Parolin, będący na szczycie w dniach 18–19 listopada jako przedstawiciel Papieża, Franciszek zaapelował o „zdecydowane i natychmiastowe działania” przeciwko głodowi i ubóstwu. Nazwał je „plagą”, którą należy wyeliminować tak szybko, jak to możliwe.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Czerny zapewnił mieszkańców Walencji o bliskości Papieża

Prefekt Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, kard. Michael Czerny, udał się do Walencji, aby zapewnić o bliskości, modlitwie i solidarności Ojca Świętego z ludnością dotkniętą cyklonem Dana, który spustoszył w ostatnim czasie wiele hiszpańskich miast. Podczas swojej wizyty kardynał odwiedził m.in. Paiporta, epicentrum tragedii, gdzie przewodniczył Mszy św., a także spotkał się z kapłanami i mieszkańcami.

Kard. Michael Czerny odwiedził 15 i 16 listopada Alfafar, Benetússer, Catarroja, La Torre, Picanya i Paiporta, gdzie wielu ludzi wciąż jest uwięzionych we własnych domach. „Pośród tak wielkiego bólu odnaleźliśmy Chrystusa, szczególnie w tych, którzy cierpią” – powiedział kardynał podczas wizyty w kościele parafialnym w Paiporta, gdzie przewodniczył Eucharystii. Podkreślił, że wolontariusze byli w najtrudniejszych chwilach tymi, którzy „nieśli życie”, czyniąc realną miłość Chrystusa.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję